Rozdzielenie - sezon 2, odcinek 9 - recenzja
Data premiery w Polsce: 14 marca 2025Dziewiąty odcinek przygotował grunt pod finał sezonu, który prawdopodobnie wyjawi widzom wiele informacji. Ekscytacja rośnie przed ostatnim epizodem.
Dziewiąty odcinek przygotował grunt pod finał sezonu, który prawdopodobnie wyjawi widzom wiele informacji. Ekscytacja rośnie przed ostatnim epizodem.

Po dwóch odcinkach Rozdzielenia, które znacznie różniły się pod względem stylu oraz miejsca akcja od poprzednich, powróciliśmy do Lumon oraz bieżących wydarzeń, które rozgrywają się wokół pracowników. Pani Huang zakończyła stypendium Wintertide i została przeniesiona na Svalbard, aby pracować nad reformami. Do tej pory postrzegaliśmy ją jako „zaprogramowaną” pracownicę Kiera, wypełniającą wzorowo swoje obowiązki. Ale tym razem zobaczyliśmy jej dziecięce oblicze, gdy Milchick kazał jej zniszczyć zabawkę. Nawet gdy stała przed budynkiem, czekając na transport, wydawała się taka bezbronna i niewinna, czego wcześniej w niej nie dostrzegaliśmy. Wzbudzała współczucie w swoim wątku, ponieważ zdaliśmy sobie sprawę, że to wciąż wrażliwa dziewczynka, która chciała dobrze pracować, kończąc kwartał z sukcesem.
Zresztą sam Milchick po tylu upokorzeniach niespodziewanie przeciwstawił się Drummondowi. Nie dał się zastraszyć, a nawet odgryzł mu się w dość zabawny sposób. Wykorzystał swoją wysoką pozycję kierowniczą, aby ten zwracał się do niego z szacunkiem, zrzucając winę na niego za absencję Marka. Ta reakcja szokowała, ale zdecydowanie jej przebieg satysfakcjonował.

Do pracy udał się też Dylan z zewnątrz, który zdenerwował się na wieść o tym, że jego żona całowała się z jego pracowniczym alterem. Z kolei ten z Lumon w akcie desperacji oświadczył się Gretchen, która postanowiła zakończyć relację. Było tu sporo emocji. Z jednej strony cierpiał Dylan, któremu w obu wersjach złamano serce. A z drugiej strony mieliśmy perspektywę żony, która miała wyrzuty sumienia i próbowała w delikatny sposób wytłumaczyć im, jak to na nią wpływa i jak ich postrzega. Tęskniła za dawnym mężem, którego widziała w alterze z Lumon, więc jej pożegnanie z Dylanem i odmowa poruszały. Merritt Wever zagrała tu bardzo dobrze.
W firmie jeszcze znajdowała się Helly, która opuszczona przez wszystkich postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Najpierw odgryzła się Milchickowi, co rozbawiało. Przy okazji przypomniała się „stara” Helly, która w 1. sezonie buntowała się co odcinek. Kobieta nauczyła się wskazówek, jak dotrzeć do poziomu testowego, ale na scenę wkroczył Jame Eagan. Z początku mogło się wydawać, że za jej plecami stanął Milchick, ale po wyostrzeniu obrazu okazał się jej ojcem. To zaskakiwało, bo momentalnie atmosfera w pomieszczeniu stała się upiorna i napięta. Szczególnie, że na początku epizodu ten człowiek przyprawiał o ciarki, gdy obserwował Helenę jedzącą gotowane jajko, co było zarazem dziwaczne i przytłaczające. W obu interakcjach jego obecność powodowała poczucie uwięzienia i obsesyjnej kontroli. Trzeba pochwalić Michaela Siberry’ego, który za każdym razem na ekranie wywołuje grozę.

Z kolei poza Lumon rozgrywały się pozostałe wątki. Burt zabrał Irvinga na stację kolejową, co fanom Yellowstone może się źle kojarzyć, ale pewne wyraźne skojarzenia mogły się pojawić. W każdym razie twórcom bardzo zależało, aby nie wyjawiać żadnych konkretów, tylko meandrować pomiędzy informacjami, żeby nie potwierdzić żadnych domysłów, że Burt jest kimś złym. Aby odwrócić od tego uwagę zaakcentowali romans między nimi, który poniekąd przeniósł się z Lumon do świata zewnętrznego. Ich pożegnanie było uczuciowe i pełne intymności. Nie brakowało tu wielu świetnych ujęć – czy to tych bliskich, czy na klimatycznej stacji oraz tych z pociągiem. Ale podobnie jak w czwartym odcinku, ten Irving też czuł się w jakimś stopniu szczęśliwy po tym, jak potoczył się jego los. Znowu John Turturro oczarował, ale tym razem z pomocą znakomitego Christophera Walkena.
Najmniej konkretów dostaliśmy w najbardziej interesującym wątku Marka i Devon, którzy spotkali się z Cobel. Kobieta z kamienną twarzą była stanowcza, ale zgodziła się im pomóc. Jedyne co potwierdziła to to, że gdy Mark ukończy plik Cold Harbor, to Gemma umrze, co było wcześniej sugerowane. Więc w ten sposób twórcy podbili stawkę w tym sezonie, jednocześnie podnosząc emocje w końcówce sezonu. Następnie Cobel zabrała ich do chatki porodowej. Warto zwrócić uwagę na scenę przy bramie, która nawiązuje do jednego z odcinków kultowej Strefy mroku. Ale też zastanawia, bo Devon podszywająca się pod kobietę w ciąży nie była pierwszą, która została „przysłana przez Jame’a”, co nasuwa wiele niepokojących pytań. Twórcy zamknęli odcinek rozdzieleniem Marka, który spotkał się z Cobel. Ten kadr, w którym wyglądała, jakby stała w płomieniach niczym jakiś diabeł, fascynował. Dowodził równie o majstersztyku wizualnym.
Przedostatni odcinek trochę przeciągano, aby tylko podprowadzić wszystkie wątki do nadchodzącego finału, nic nie wyjawiając widzom. Ale twórcy postarali się, aby wizualnie znowu prezentował się wyśmienicie, a emocje w końcówce rosły, po to, aby z dużą niecierpliwością wyczekiwać ostatniego epizodu. Ten potrwa wyjątkowo 75 minut, więc spodziewam się, że niektóre tajemnice i pytania na temat Lumon i Cold Harbor znajdą odpowiedzi. Do tego stawką w tym wszystkim jest życie Gemmy, więc zdecydowanie jest na co czekać!
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 63 lat
ur. 1997, kończy 28 lat
ur. 1959, kończy 66 lat
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1950, kończy 75 lat

