Superman i Lois: sezon 4, odcinek 10 - recenzja. Poruszający finał serialu wzrusza do łez
Data premiery w Polsce: 11 grudnia 2024Serial Superman i Lois kończy się naprawdę dobrym podsumowaniem życia tytułowych bohaterów. Finał produkcji niektórych widzów z całą pewnością wzruszy do łez.
Serial Superman i Lois kończy się naprawdę dobrym podsumowaniem życia tytułowych bohaterów. Finał produkcji niektórych widzów z całą pewnością wzruszy do łez.
Finał serialu Superman i Lois został napisany sercem - trudno nie dojść do takiego wniosku po seansie ostatniego odcinka produkcji stacji The CW, wieńczącego jednocześnie cały 12-letni projekt znany jako Arrowverse. W Tak szybko mija czas jeszcze bardziej niż tytaniczne boje z Doomsdayem i Lexem Luthorem porusza końcowa, rozciągnięta na kilkanaście minut sekwencja, która staje się jedynym w swoim rodzaju post scriptum do życia Człowieka ze Stali. Jego przyszłość zostaje pokazana w absolutnie wzruszający sposób, z jednej strony czerpiąc pełnymi garściami z emocjonalnych zamachów, które w najlepszych latach przeprowadzali na nas Arrow, Flash i spółka, z drugiej oferując kilka, wydawałoby się, banalnych prawd o życiu, zaserwowanych jednak tak, że mogą zostać z nami już na zawsze. Radość, nadzieja, przebaczenie, przyjaźń, rodzina i miłość - oto ekranowe credo dobrego człowieka ze Smallville. Jest coś cudownego w fakcie, że tętniące supermocami i nadnaturalnym porządkiem Arrowverse w ramach ostatniego powiewu przynosi nam to, co w istnieniu najważniejsze. Przesłanie o potrzebie kochania najbliższych, rozpisane pod dyktando nieustannie wyrywanych z kalendarza, kolejnych kartek. Powiesz, że to truizmy, lecz czy to nie z nich utkane jest życie? Czasami warto je odkryć na nowo, skoro... tak szybko mija czas.
W jednej ze scen finałowego odcinka tytułowi bohaterowie dyskutują o tym, co naprawdę zostanie z Supermana i Lois? "Prawda i sprawiedliwość" - odpowiada żona Clarka. To właśnie te idee zdają się przyświecać rozgrywającej się w samym sercu Smallville walce z Doomsdayem i Luthorem. Owszem, mnóstwo tu skrótowości (bestia pada od jednego ciosu młotem) i niedopracowania (oszczędności przy efektach specjalnych), ale zarządzająca kryzysową sytuacją na iście generalską modłę Lois, sekundująca jej Lana, dwojący się i trojący Jordan i Jon i wreszcie dźwigający na barkach już chyba cały świat Superman sprawiają, że w tej tytanomachii bardziej niż mocarne uderzenia liczy się to, co zupełnie ludzkie. Widać to najlepiej na przykładzie sposobu, w jaki Człowiek ze Stali ostatecznie rozprawia się z Doomsdayem, delikatnie popychając go w kierunku Słońca - monstrum odpuszcza, odtwarzając przed śmiercią swoje najpiękniejsze wspomnienia. Trzeba nie mieć, nomen omen, serca, by w tym momencie nie odczuć empatii. Ta ostatnia niekoniecznie udzieli się nam jednak w trakcie rozliczania Lexa Luthora. Złoczyńca poszedł przecież na zatracenie, chcąc odebrać życie całej rodzinie Supermana. I na niego spada jednak miecz sprawiedliwości; gdy pewna siebie Lois zdaje sobie sprawę, że zza jej pleców wyłania się doładowany energią słoneczną Clark, jesteśmy już w zbudowanym z nadziei domu. Jak uczył Joe Cocker, "z małą pomocą przyjaciół" można wszystko. W Smallville wiedzą o tym doskonale.
Przed premierą 4. sezonu wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, jak można godnie pożegnać na dobre wyprowadzającego sztandar Arrowverse Supermana? Faktycznie uśmiercić go w boju z Doomsdayem? Kazać wrócić do Metropolis? Zebrać nad jego grobem Olivera Queena, Barry'ego Allena, Karę Danvers i inne legendy uniwersum? Najlepsze rozwiązanie okazało się najprostszym z możliwych. Twórcy serialu, poniekąd wzorem kapitalnego Sześć stóp pod ziemią, zdecydowali się wsadzić nas do wehikułu czasu, który zabrał widzów w 32-letnią podróż po przyszłości Clarka i Lois. To wędrówka od ślubu Lany i Johna Henry'ego przez realizację planów dotyczących naprawiania świata i rodzące się wnuki po definitywną, zupełnie naturalną śmierć - najpierw Lane, później nieprzerwanie tęskniącego za nią Kenta. Oczywiście, że ten finał finałów Arrowverse niebezpiecznie ocierał się o dziwaczną, zaświatową lekcję na temat życia, lecz włożono w niego tyle serducha, iż nie sposób przejść obok niego obojętnym. Tym bardziej, że siwiejący, pokryty zmarszczkami Superman na swoje pożegnanie zaprosił nawet psa Krypto. Jasne, to nie jego znana z komiksów, ikoniczna wersja, ale tylko spójrzcie na uśmiech na twarzy Tylera Hoechlina w każdej scenie z czworonożnym przyjacielem. Ten sam, którym uraczy nas później jego wędrująca po rodzinnym domu dusza, dostrzegająca kolejnych najbliższych. Arrowverse na sam koniec otula nas ciepłym kocykiem subtelności i magicznej w wydźwięku prostoty. Kto by pomyślał, że właśnie tak będzie wyglądał kres tej 12-letniej odysei?
4. sezon Supermana i Lois, podobnie zresztą jak cały ten serial, to jedno z najbardziej udanych przedsięwzięć w obrębie szerzej rozumianego Arrowverse. Twórcy produkcji udowodnili, że nawet przy licznych ograniczeniach scenariuszowych i budżetowych są w stanie wykrzesać ze świata tej na pierwszy rzut oka "uboższej" wersji Człowieka ze Stali wszystko, co w nim najlepsze. Jest coś przewrotnego w fakcie, że to Superman i Lois okazali się tą odsłoną uniwersum, za którą nie tak znowu mała grupa odbiorców będzie tęsknić - tego uczucia z pewnością nie przeżywaliśmy, gdy trykot na kołku na zawsze odwieszali Green Arrow, Flash czy Supergirl. W przeciwieństwie do nich Człowiek Jutra nigdy nie udawał, że jest kimś więcej, niż faktycznie jest. To był po prostu nasz dobry sąsiad, serdeczny przyjaciel, przywodzący na myśl wyłącznie pozytywnie wspomnienia związane z mężami, partnerami i ojcami. Być może na tym polegała największa siła właśnie zakończonej produkcji. W końcu charakterystyczne "S" na kostiumie protagonisty to symbol nadziei i dobra. Tylko tyle i aż tyle. Odszedł Ostatni Syn Kryptona. Choć dziś wypada raczej mówić o Ostatnim Synu Ziemi.
Nasze ulubione momenty z Arrowverse
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat