

Widać, że twórcy Świątecznych dżentelmenów chcieli nam dać coś mniej schematycznego. Bohaterka nie wraca do domu ze złamanym sercem. Co prawda wpada na przystojniaka, ale nie zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Pomysł na to, by w centrum opowieści postawić lokalny klub z występami na żywo, był niezły i miał potencjał na coś zabawnego. Szkoda, że na ogólnej wizji się skończyło, a fabuła szybko poszła w oklepane motywy.
Panowie, którzy rozbierają się podczas tańca, mogli dać nam wiele zabawnych scen. Szkoda, że z tego wątku nic nie wynika, a pokazy trwają kilka sekund. Twórcy nie mieli pomysłu, jak to wykorzystać i zaserwowali kilka scen z półnagimi facetami. Ten motyw mógł wyróżnić Świątecznych dżentelmenów na tle innych przedstawicieli gatunku, ale wątek zbierania pieniędzy na uratowanie tego miejsca wpisuje się już w dobrze znany schemat. Nie miałbym z tym problemu, gdyby to było ciekawiej poprowadzone.
Britt Robertson jest sympatyczną aktorką, która ma za sobą kilka filmowych klap. Jest utalentowana i charyzmatyczna, dlatego stanowi mocną zaletę nowej produkcji Netflixa. Szkoda więc, że jej historia z czasem staje się monotonna i nudna. Gdzieś już to widzieliśmy! Schematy gatunkowe działają wtedy, gdy twórcy potrafią się nimi bawić i mają na nie pomysł. Tutaj jest to mechanicznie odtworzone, przez co nie ma w tym żadnych emocji, a kulminacja pozostawia wiele do życzenia. Chociaż fanki Chada Michaela Murraya nie będą zawiedzione, bo aktor przez większość filmu pokazuje umięśnione ciało. Wciela się w sympatycznego i nieporadnego przystojniaka, więc niczym nie zaskakuje. Można odnieść wrażenie, że gra tę samą rolę co w kilku ostatnich filmach. Brak chemii z Britt Robertson nie pomaga w budowaniu wątku romantycznego.
Świąteczni dżentelmeni nie mają tego wyjątkowego bożonarodzeniowego klimatu, który mógłby przysłonić mankamenty. Owszem, jest sympatycznie i miło, ale na Netfliksie znajdziecie lepsze propozycje na ten okres. Ta jednak rozczarowuje.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


