Szadź: sezon 1, odcinek 5-7 (finał sezonu) - recenzja
TVN ma niezwykłą zdolność tworzenia seriali, w których naprawdę mroczne i niepokojące historie konwertowane są na potrzeby bardzo szerokiej widowni. Tak właśnie prezentuje się Szadź i niestety nie jest to dobra wiadomość.
TVN ma niezwykłą zdolność tworzenia seriali, w których naprawdę mroczne i niepokojące historie konwertowane są na potrzeby bardzo szerokiej widowni. Tak właśnie prezentuje się Szadź i niestety nie jest to dobra wiadomość.
Siedem odcinków serialu Szadź za nami i i już wiadomo, że jest to kolejna generyczna produkcja TVN-u. Te same rozwiązania fabularne, podobnie pisani bohaterowie, bliźniacza konstrukcja, analogiczna oprawa audiowizualna. To, co chwaliliśmy przy poprzedniej recenzji, czyli umieszczenie na pierwszym planie zwyrodnialca, okazało się zmyłką, mającą na celu ubrać format w nieco bardziej fikuśne ciuszki. W rzeczywistości zabieg ten nie wpływa znacząco na tok wydarzeń, a w drugiej połowie sezonu przestaje mieć większe znaczenie. Postać grana przez Macieja Stuhra wraca na dalszy plan i zajmuje standardowe miejsce adwersarza i czarnego charakteru. Znamienny dla TVN-owskich produkcji status quo zostaje więc przywrócony, a my ziewamy z nudów.
Szadź to kolejna przewidywalna do bólu produkcja. Po seansie pierwszych odcinków nie było trudno domyślić się, że Piotr Wolnicki i Agnieszka Polkowska mają wspólną przeszłość naznaczoną wielką tragedią. Tak jak spodziewaliśmy się, kolejną ofiarą Wolnickiego staje się córka Polkowskiej. Morderca porywa dziewczynę, jednak jej nie zabija. Jego czyn ma zmotywować Agnieszkę do działania i odkrycia tajemnicy dzieciństwa. Opowieść nabiera tempa, jednak zamiast fajnego dynamicznego rytmu mamy skakanie po wątkach i fabułę prezentowaną po łepkach. Pędzimy do wielkiego rozwiązania, nie zważając na postacie drugoplanowe i historie poboczne. Sama konkluzja również zawodzi – mamy tutaj do czynienia ze sztampą nad sztampami. Nie to jednak jest największą porażką serialu. W drugiej połowie sezonu szwankuje to, co miało być siłą produkcji. Antagonista traci urok, a Maciej Stuhr mocno wypada z roli.
Przy całej sympatii do aktora trzeba zastanowić się nad kluczem, z jakiego korzysta przy doborze ról. Zarówno w Bad Boy’u Patryka Vegi, jak i w Szadzi wciela się mniej szablonowe postacie, ale nie wystarcza to do stworzenia interesującej kreacji. W obu przypadkach mamy do czynienia z nieprawidłowo napisanymi bohaterami, których emocje są płytkie i powierzchowne. W Szadzi scenariusz traktuje po macoszemu życie wewnętrzne portretowanego przez Stuhra osobnika, zostawiając w tyle rys charakterologiczny. Taką sytuację mógłby naprawić aktor, jeśli wziąłby na swoje barki rozwój postaci i uzewnętrzniłby targające nią demony. Niestety, Maciej Stuhr albo nie rozumie granej przez siebie postaci, albo zupełnie mu się nie chce pokazać czegoś ponad to, co jest napisane w scenariuszu. Gra bardzo zachowawczo i mało przekonująco – o żadnych aktorskich szarżach nie ma mowy. Stuhr doskonale wpisuje się ze swoją kreacją w ton opowieści. Jego Piotr Wolnicki jest bezpłciowy i mało wyrazisty. Znajduje się w tym wina zarówno aktora, który niewiele daje od siebie, jak i scenarzystów dbających oto, żeby Szadź nie wzbiła się ponad telewizyjną przeciętność.
Piotr Wolnicki nie uwodzi charyzmą, Agnieszka Polkowska nie wzbudza wielkiej sympatii. Relacje pomiędzy postaciami nakreślane są pobieżnie, przez co cierpią bohaterowie drugoplanowi będący jedynie tłem opowieści. Ich funkcje fabularne są mocno stereotypowe. Ofiara, kochanek, pomagier i tak w koło Macieju. Co więcej, związki przyczynowo-skutkowe nie działają na korzyść fabularnego realizmu. Trudno uwierzyć w łatwość, z jaką Wolnicki uwodzi kolejne dziewczyny, w tym córkę Polkowskiej. Mało wiarygodny jest również fakt, że jedyną osobą, która rozszyfrowała powiązania Wolnickiego z zamordowanymi, jest żona zabójcy. Zupełnym kuriozum jest natomiast oprogramowanie śledzące, którym posługuje się morderca w celu podsłuchiwania policjantki. Niedziałający link demaskuje intryganta. Agnieszka przy pomocy speca od informatyki odkrywa, że ma trojana. Następnie sprawdza nadawcę, dodaje dwa do dwóch i voilà – seryjny zabójca zostaje zdemaskowany. Mało to finezyjne, prawda?
Szadź jest niczym odcinek amerykańskiego proceduralnego serialu kryminalnego. Napisany wedle gatunkowych standardów zaczyna się, rozwija i kończy w łatwy do przewidzenia sposób. Ot, kolejna telewizyjna opowieść o seryjnym mordercy, którego machiaweliczny i szalony plan spala na panewce, dzięki wnikliwości błyskotliwych gliniarzy. Osobiste powiązania pomiędzy Agnieszką i Piotrem nieco ubarwiają ten fabularny standard, ale przewidywalna końcówka niweczy ukryty potencjał. Finał zostawia otwartą furtkę przed kolejną serią, która jak już wiemy niedługo powstanie. Wkrótce poznamy kolejne losy Piotra Wolnickiego i Agnieszki Polkowskiej. Czy jednak na pewno jesteśmy ciekawi, co wydarzy się dalej? Przecież znamy to z dziesiątek podobnych produkcji.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat