Szybcy i Wściekli 9 - recenzja
Data premiery w Polsce: 25 czerwca 2021Saga Szybkich i Wściekłych nie zwalnia i przekracza kolejne granice w dziewiątej odsłonie. Czy ta seria nadal przynosi widzom frajdę? Przeczytajcie naszą recenzję.
Saga Szybkich i Wściekłych nie zwalnia i przekracza kolejne granice w dziewiątej odsłonie. Czy ta seria nadal przynosi widzom frajdę? Przeczytajcie naszą recenzję.
Czy ktoś jeszcze pamięta, że Szybcy i Wściekli opowiadali o nielegalnych wyścigach samochodowych? Mam wrażenie, że nawet Justin Lin, który wyreżyserował aż pięć części, o tym zapomniał. Fani chyba też przymknęli na to oko i czekają tylko na to, jaką granicę tym razem przekroczą ich ulubieni bohaterzy. Twórcy wymyślają coraz bardziej egzotyczne miejsca na globie, w których można dokonać jakichś spektakularnych pościgów z użyciem superszybkich aut. Jeśli myślicie, że scena, w której The Rock siłą swoich muskułów zmienił trajektorię lecącej torpedy, była szczytem pomysłowości scenarzystów, to jesteście w błędzie. Tym razem akcja przenosi się poza Ziemię. Ale o tym za chwilę.
Scenarzyści Chris Morgan i Daniel Casey słusznie zauważyli, że w biografii Doma (Vin Diesel) jest dość duża wyrwa, a widzowie nigdy tak naprawdę nie dowiedzieli się, skąd u niego tak wielkie zamiłowanie do motoryzacji i szybkich maszyn. Nie jest to bowiem hobby, które podchwycił z jakiejś gazety z pięknymi samochodami. Okazuje się, że wyścigi ta rodzina ma we krwi. Ojciec Dominica był kierowcą rajdowym i to po nim chłopak odziedziczył talent. Czego jeszcze nie wiedzieliśmy o tym mistrzu kierownicy, a dowiadujemy się w dziewiątej części sagi? Otóż nasz bohater ma młodszego brata, o którym nigdy wcześniej nie wspominał. Jego siostra Mia (Jordana Brewster) też jakoś do tego brata się nie przyznawała. Okazuje się, że na świecie istnieje niejaki Jacob Toretto (John Cena). Facet, który żył w cieniu starszego brata i ma z tego powodu nie lada kompleksy. Mało tego, podobno stoi on za każdą tragedią w życiu Doma. Do niedawna pracował w ukryciu, ale tak obrósł w piórka, że teraz z otwartą przyłbicą chce stanąć naprzeciw brata i odebrać mu jego rodzinę. Zniszczyć go i odzyskać rodowe nazwisko.
Twórcy uderzają w dobrze nam znane hasło serii, czyli „rodzina jest najważniejsza”. I tym samym stawiają pytanie: co się stanie, jeśli to właśnie z nią trzeba będzie walczyć? Niby już odpowiedzieliśmy sobie na nie, gdy Dom w poprzedniej części przez chwilę wykonywał polecenia Cipher (Charlize Theron), obracając się przeciwko osobom sobie najbliższym. Teraz jednak zagrożenie przychodzi od samego brata. Takie starcie nie jest łatwe, to nie jest już przybrana rodzina, ale prawdziwa. Najbliższa.
Scenarzyści zaczynają więc kombinować na wszystkie strony, by zaskoczyć czymś widzów. Niekiedy idą po bandzie, wskrzeszając zmarłe postaci, które fani już dawno zdążyli opłakać. I wszyscy teraz zastanawiają się, jak to się stało, że Han żyje? Otóż nie tylko was nurtuje to pytanie. Roman zadaje je sobie prawie przez cały film. Jednak twórcy bawią się z nami w kotka i myszkę, podkreślając, że to nie jest w tym filmie istotne. Ważne są spektakularne pościgi, wybuchy i efektowne kolizje. I trudno się z nimi nie zgodzić. Szybko bowiem zapominamy, o co tak naprawdę w tym filmie chodzi, i dobrze się bawimy podczas kolejnych pościgów w dżungli czy na ulicach miast, w których samochody przyciągają się i odpychają za pomocą ogromnych magnesów. Do tego wisienką na torcie jest wysłanie w kosmos Pontiaca Fiero z zamontowanym na dachu silnikiem rakietowym. Przy tym zdziwienie Marty’ego McFly'a, że doktor zbudował wehikuł czasu w Deloreanie, wydaje się śmieszne.
Justin Lin postawił sobie ambitny cel, by kolejna część sagi była jeszcze szybsza i głośniejsza niż poprzednia, i to osiągnął. Siedząc w kinie, nie mogłem oderwać oczu od tego, co razem ze swoją ekipą wymyślił ten tajwański reżyser. Scena, w której ekipa próbuje zatrzymać wielki opancerzony wóz nazwany (nie przez przypadek) pancernikiem, wbija w fotel swoim rozmachem. Do tego twórcy nie zapomnieli, skąd ta seria się wywodzi i odnoszą się do tego w kilku scenach retrospekcyjnych, pokazujących dużo młodszego Doma i jego brata. Jednak to są obrazki z dawnego świata. Tego, którego już nie ma i raczej nie będzie. Ekipa już dawno wyrosła z wyścigów ulicznych i teraz szuka dużo mocniejszych wrażeń.
Jeśli chodzi o obsadę, to dostarcza ona nam tyle samo rozrywki co ostatnio. Nikt zbytnio nie zaskakuje. Dom dalej jest tym samym opanowanym facetem chroniącym swoją rodzinę i Vin Diesel jakoś nie chce tego zmienić. Ludacris i Tyrese Gibson dogryzają sobie, starając się podbić serce Nathalie Emmanuel. Jedynie postać Jordany Brewster przeszła pewną ewolucję, bo kobieta z łagodnej młodszej siostry przerodziła się w prawdziwą wojowniczkę. Najnowszy członek obsady, John Cena, idealnie wpasowuje się w ekipę. Podobnie jak filmowy brat jest chłodny i nie okazuje emocji. Podoba mi się, jak ta część scala całą sagę, wprowadzając np. postaci z Szybcy i wściekli: Tokio Drift, czyli Seana Boswella granego przez Lucasa Blacka i Twinkiego granego przez Shada Mossa, i to nie na 3 minuty. Panowie mają do odegrania w tej części ważną rolę.
Nie ma co ukrywać, fabuła nie jest może zbyt skomplikowana, a jej finał łatwo przewidzieć, ale nie dla historii sięga się po Szybkich i Wściekłych, a dla widowiskowych scen pościgów superszybkimi samochodami. A tego mamy tu pod dostatkiem. Widać jednak, że scenarzystom brakuje już pomysłów, a i Lin zbliża się do kresu kreatywnej wytrzymałości. Przed nami jeszcze dwuczęściowy finał całej historii. Oby był równie szalony!
P.S. Radzę nie wychodzić, gdy pojawią się napisy końcowe, bo jest tam ukryta scena zapowiadająca kolejną część lub spin off.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat