Tajne wojny – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 14 listopada 2018Tajne wojny to znakomita opowieść rozbijająca w perzynę i zakładająca na nowo komiksowy świat Marvela. Rozmachu jest tu tak dużo, że można by nim obłożyć kilka innych serii. Scenarzysta Jonathan Hickman nie zapomina jednak o tym, by jego historia miała także swój intymny wymiar.
Tajne wojny to znakomita opowieść rozbijająca w perzynę i zakładająca na nowo komiksowy świat Marvela. Rozmachu jest tu tak dużo, że można by nim obłożyć kilka innych serii. Scenarzysta Jonathan Hickman nie zapomina jednak o tym, by jego historia miała także swój intymny wymiar.
Jak doskonale wiemy, w świecie komiksów uniwersa nieustannie się rozrastają - z prędkością karabinu maszynowego pojawiają się w nich nowe postacie, zdarzenia, lokacje. Z biegiem czasu rzeczywistość herosów powiększa się do tego stopnia, że nawet uważnemu czytelnikowi nastręczy ona wielu problemów w trakcie lektury. I DC, i Marvel porządkują więc całą sytuację w ramach szeroko zakrojonych crossoverów, które z jednej strony podsumowują dotychczasowe wydarzenia, z drugiej zaś ustawiają fundamenty pod to, co dopiero nastąpi. W Domu Pomysłów człowiek od zadań specjalnych, Jonathan Hickman, przez lata przygotowywał odbiorców na event Secret Wars. Już na poziomie tytułu nawiązuje on do słynnej serii z lat 1984-1985, podkreślając tym samym, jak ważna to opowieść dla całego świata Marvela. Pełna fabularnego rozmachu, nasycona akcją do granic, w całe multiwersum wnosząca i świeży powiew, i de facto konstytuująca go na nowo. Siedem dekad historii Domu Pomysłów odbiło się tu głośnym echem, a czytelnik zapewne poczuje gdzieś podskórnie, że jest świadkiem i zarazem uczestnikiem komiksowej rewolucji.
Droga do Tajnych wojen pełna jest wybojów i zakrętów; by prześledzić ją całą, należy sięgnąć po inne serie, wydane w Polsce pod tytułami Avengers, New Avengers, Nieskończoność i Avengers: Czas się kończy. To z nich dowiadywaliśmy się, że multiwersum trzęsie się w posadach w wyniku inkursji, zderzeń poszczególnych uniwersów, przez które kolejne z nich ulegały zniszczeniu. Choć Mściciele dwoili się i troili nad rozwikłaniem całej zagadki, zagłada Wszechświata i tak stała się nieuchronna. Ostatecznie na trajektorię kolizyjną weszły ze sobą dwa ocalałe światy: Ziemia-616, główna arena Marvela, i Ziemia-1610, na której rozgrywają się wydarzenia z serii Ultimate. Następuje kres wszystkiego, nawet jeśli mała grupa bohaterów i tak ujdzie z życiem. Będą oni musieli rzucić wyzwanie Doktorowi Doomowi, samozwańczemu bogowi, który dzieli i rządzi na tzw. Bitewnym Świecie - ostatniej planecie, stworzonej ze strzępów rzeczywistości. Jej dystopiczny i posępny pejzaż przytłacza; lokacja podzielona jest na kilka sektorów, które stanowią w gruncie rzeczy odbicia konkretnych części dawnego multiwersum. Mnóstwo tu strachu, policyjny terror armii Thorów postępuje, a wybuch wielkiego starcia wydaje się kwestią czasu. Tym bardziej, że nad planetą pojawiły się dwie tajemnicze kapsuły ratunkowe...
Śpieszę z uspokojeniem czytelników: nawet jeśli Tajne wojny to wielowątkowa opowieść, hołdująca w dodatku całemu uniwersum Marvela, nie powinniście mieć większych problemów z odnalezieniem się w fabularnych zawiłościach, gdy tylko potraktujecie komiks jako osobną historię. Zwraca przede wszystkim uwagę jej uniwersalny wymiar, rozpostarty gdzieś pomiędzy znajomo brzmiącym i wyglądającym postapokaliptycznym krajobrazem a działaniami doskonale nam znanych postaci. Herosi robią tu raz za bogów, raz za aniołów, przy czym bardziej niż klasyczny podział na dobro i zło Hickman chce eksponować walkę charakterów i koncepcji, by nie powiedzieć po prostu: ideologii. Zamaszyste posunięcia narracyjne i spektakularny rozmach świata przedstawionego zaczną doskonale kontrastować z tym, co scenarzystę paradoksalnie zdaje się interesować jeszcze bardziej - kameralnych sekwencjach z rozmowami poszczególnych postaci. Dzięki temu niektóre kadry jawią się jak prawdziwe perełki - choćby wtedy, gdy Luke Cage i Iron Fist ruszają na ratunek poszkodowanemu, czy wtedy, gdy na pożegnalnym przyjęciu Kingpina pojawia się Punisher. Działają tu w zasadzie wszyscy, przy czym bohaterowie nie są bezmyślnymi marionetkami w rękach Hickmana. To herosi i złoczyńcy (choć ten podział również ulega zamazaniu) z krwi i kości, podparci całym spektrum motywacji, rozbudowani charakterologiczne. Bywa emocjonalnie, jeszcze częściej dramatycznie, a przecież coś dla siebie znajdą tu również fani większych niż życie jatek.
Kapitalny scenariusz eventu rezonuje jeszcze w znakomitej warstwie graficznej. Jej autor, Esad Ribic, jest w swojej pracy i do bólu precyzyjny, i pozwala sobie na odrobinę artystycznej nonszalancji - efekty mogą zapierać dech w piersiach. Już pierwsze szerokie panoramy Bitewnego Świata uświadamiają odbiorcę, do jak monumentalnej i jednocześnie przygnębiającej lokacji właśnie trafił. Takich paradoksów w pracy Ribica znajdziemy jeszcze więcej, a rysownik znajduje odpowiednią równowagę pomiędzy potężnymi bitwami a intymnymi sekwencjami z małą grupą bohaterów. Czytelnik nie przejdzie obojętnie również wobec całej feerii barw i świateł, która okrasza kolejne kadry. Znajdziemy tu całe spektrum kolorów; gdy trzeba, niebo nad Bitewnym Światem się rozświetla, by w innym miejscu oddawać mrok, gdzieś na symbolicznym poziomie będący przecież wyznacznikiem nowego imperium Doktora Dooma.
Tajne wojny to z całą pewnością jeden z najważniejszych komiksów Marvela ostatnich lat. W przeciwieństwie do niektórych innych eventów tego typu, trafia on do czytelnika tak poprzez swoje znaczenie, jak i samą fabułę. Co więcej, dla uniwersum Domu Pomysłów staje się prawdziwą rewolucją, nowym otwarciem dla świata, z którym odbiorcy zapoznawali się przez dekady. Jest tu wszystko to, o czym marzą i zagorzali fani, i laicy powieści graficznych: przemyślana narracja, pędząca na łeb na szyję akcja, monstrualne bitwy, zaskakujące zwroty akcji i jeszcze zaglądanie do umysłów poszczególnych bohaterów. Już sam ten fakt sprawia, że Tajne wojny stają się pozycją obowiązkową dla miłośników trykociarzy. A przecież dochodzi jeszcze fakt, że nowi czytelnicy będą mogli z tego komiksu dowiedzieć się, co w Marvelu piszczy. To o tyle ważne, że może on stać się inspiracją dla kinowego świata Domu Pomysłów.
Źródło: Zdjęcie główne: Marvel
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat