Teoria wielkiego podrywu: sezon 11, odcinek 15 – recenzja
Data premiery w Polsce: 13 listopada 2024Kolejny epizod Teorii wielkiego podrywu w najlepszym razie można nazwać tylko średnim. Widać, że główni bohaterowie stają się coraz poważniejszym problemem produkcji.
Kolejny epizod Teorii wielkiego podrywu w najlepszym razie można nazwać tylko średnim. Widać, że główni bohaterowie stają się coraz poważniejszym problemem produkcji.
Doceniam, że scenarzyści starają się od czasu do czasu budować historie dłuższe niż jeden odcinek. To pozytywna sprawa i warto z niej częściej korzystać. Niestety pomysł to nie wszystko, bo trzeba jeszcze odpowiednio go zrealizować. W The Novelization Correlation to się nie udaje, a wszystkiemu winni jak zwykle główni członkowie gangu, zwłaszcza Sheldon.
Uczłowieczanie dr. Coopera to zły pomysł, który psuje tę niegdyś uwielbianą postać. Jim Parsons ma wyraźne problemy w odgrywaniu poważniejszych scen, a w tych z zamierzenia komicznych winę można zwalić na scenarzystów. Wiele żartów już widzieliśmy albo po prostu nie pasują do postaci. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie przy sucharze o internetowym trollingu. Jego mądralińska postawa również się już przejadła, tak samo zresztą jak specyficzna relacja z Willem Wheatonem (aktor zaliczył przyzwoity występ gościnny). Najpozytywniej w tym wszystkim ocenić można Howarda i Raja oraz tekst Sheldona o bondowskich złoczyńcach, chociaż i tutaj mowa co najwyżej o przeciętności. Rozwój postaci kuleje w produkcji, a ta odsłona tylko potwierdza tę tezę.
Drugi wątek o książce pisanej przez Leonarda również jest kontynuacją i to niespodziewaną. Tutaj akurat zostałem bardzo mile zaskoczony - z krótkiej sceny postanowiono zbudować cały wątek. Znów jednak sporo zabrakło do satysfakcjonującego poziomu. Relacja Leonarda z Penny jest tylko w porządku. Nie za bardzo śmieszy, ale żadne z nich nie irytuje jak Sheldon. Gorzej, że twórcy znów pokazują nam, że są świadomi, iż blond postacie kobiece w Teorii… można w zasadzie opisać tymi samymi przymiotnikami. Tak w zasadzie to wszystkie trzy bohaterki pasowały do Ilsy (i jak na ironię matka Leonarda najmniej, choć jej króciutki występ podreperował opinię o epizodzie). Słabo prezentowały się sekwencje wyjęte z książki. Winowajcą tutaj jest brak humoru. Tego najbardziej zabrakło w tym niecodziennym koncepcie.
Zepchnięcie Raja i Howarda do roli tła nie wyszło na dobre Teorii…, bo przez to fani dostali irytującego Sheldona, który dwoi się i troi, by stać się człowiekiem, oraz niewywołujący większych emocji wątek Leonarda. Oby na kolejny przebłysk i bardziej zabawny odcinek twórcy nie kazali czekać zbyt długo.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1991, kończy 33 lat
ur. 1947, kończy 77 lat
ur. 1955, kończy 69 lat