The Walking Dead: sezon 6, odcinek 11 – recenzja
Po nieco luźniejszym odcinku sprzed tygodnia The Walking Dead w Knots Untie powraca do formy, solidnie rozwija główny wątek fabularny i wprowadza do historii nowych bohaterów.
Po nieco luźniejszym odcinku sprzed tygodnia The Walking Dead w Knots Untie powraca do formy, solidnie rozwija główny wątek fabularny i wprowadza do historii nowych bohaterów.
Już dawno serial The Walking Dead nie był tak zgodny z komiksowym pierwowzorem. Wprowadzenie postaci Jesusa, a następnie kolonii Hilltop i konkrety na temat Zbawców sprawiają, że produkcja AMC idzie w kierunku z góry wytyczonym przez komiksy Roberta Kirkmana - i okazuje się, że robi to w zaskakująco dobry sposób. Dość szybko twórcy nakreślili wątki na drugą połowę sezonu, a także coraz częściej słyszymy o postaci Negana jako człowieka, przed którym każdy ma ogromny respekt. Nietrudno też przewidzieć, że zuchwałość Ricka i jego grupy skończy się tragicznie.
Jednak z drugiej strony bohaterowie nie mają nic do stracenia. Zapasy jedzenia w Alexandrii wyczerpały się zaskakująco szybko, a kolonia Hilltop staje się miejscem, z którym warto negocjować i liczyć na współpracę. Przedstawienie nowej osady wypadło w odcinku całkiem nieźle, aczkolwiek trudno uwierzyć, że mieszkańcy byli w stanie przetrwać bez żadnego uzbrojenia (poza włóczniami!). Podobało mi się też wprowadzenie do serialu postaci Gregory’ego, w którego wciela się Xander Berkeley. Z daleka czuć, że to krętacz, kombinator i osoba niezwykle fałszywa. Przeczuwam, że gdyby miał negocjować z nim Rick, Gregory błyskawicznie straciłby kilka zębów.
Pozytywnie (podobnie jak tydzień wcześniej) wypada też postać Jesusa. To bohater nie tylko walczący o swoich ludzi, ale też posiadający sporą wiedzę na temat Zbawców. To właśnie od niego cała grupa dowiaduje się o Neganie i jego ludziach, a także o tym, w jaki sposób Negan kontroluje mniejsze i słabsze osady. Rick i pozostali bohaterowie są pewni siebie i wciąż nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka, a do konfrontacji ze Zbawcami może dojść znacznie szybciej, niż mogło nam się wydawać, bo już w kolejnym odcinku.
Oczywiście nie wszystko w tym odcinku było tak idealne. Wciąż zupełnie nie kupuję czułych spojrzeń i trzymania się za rękę pomiędzy Rickiem i Michonne. Mało tego – te sceny wydają mi się niesmaczne i zupełnie nie pasują do formy całej historii. W Knots Untie scenarzyści idą krok dalej i usiłują przedstawić nieco bardziej czułą stronę Abrahama, rozdartego pomiędzy stabilną relacją z Rositą i pewnymi sygnałami od Sashy. Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę Abraham oświadczy się jednej z nich, a ojciec Gabriel będzie miał okazję do udzielenia ślubu.
Nie przypuszczałem też, że kolonia Hilltop wyposażona jest w aż tak dobre generatory prądu i USG pozwalające na sprawdzenie, czy z dzieckiem Glenna i Maggie jest wszystko w porządku. Z jednej strony rozumiem, że scenarzyści próbują pokazać bardziej ludzką stronę życia w tym trudnym świecie pełnym żywych trupów, z drugiej mam jednak wrażenie, że szczęście Glenna i Maggie nie będzie trwało wiecznie, a twórcy nie pozwolą sobie na wprowadzenie do całej historii kolejnego (po Judith) niemowlaka.
Zobacz również: Zwiastun kolejnego odcinka The Walking Dead
Knots Untie oceniam pozytywnie dzięki solidnemu rozwojowi fabuły i nakreśleniu jasnego oraz spodziewanego kierunku, w jakim podąża historia. The Walking Dead to w szóstej serii o wiele lepsza (mimo swoich głupot) produkcja niż w poprzednich latach - i z tego wszyscy powinni się cieszyć.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat