The Walking Dead: sezon 6, odcinek 14 – recenzja
Podczas oglądania The Walking Dead trzeba być czujnym. Nawet z pozoru najnudniejszy odcinek sezonu, w którym bohaterowie snują się bez celu, może zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie.
Podczas oglądania The Walking Dead trzeba być czujnym. Nawet z pozoru najnudniejszy odcinek sezonu, w którym bohaterowie snują się bez celu, może zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie.
Przez ponad połowę odcinka wydawało mi się, że tak naprawdę na chwilę przed wielkim i spektakularnym (według zapowiedzi) finałem twórcy zaserwowali nam klasyczny zapychacz. No bo jak inaczej nazwać wyprawę dwóch niewielkich grup bohaterów (w większości) drugoplanowych po leki oraz do magazynu, który ma w przyszłości stać się fabryką amunicji? Po ostatnich wydarzeniach bohaterowie być może potrzebowali chwili wytchnienia, stąd też w odcinku zabrakło Ricka, Glenna czy Maggie. Był za to Daryl - jak się szybko okazało, kluczowa dla fabuły odcinka postać.
Pamiętacie odcinek, w którym Daryl stracił swoją kuszę? Bo ja o nim praktycznie zapomniałem. Motyw ten faktycznie przewinął się jakiś czas temu, ale nie był na tyle znaczący, by skupić na nim uwagę tuż przed wielkim pojawieniem się Negana. Dlatego też moment, w którym mająca swoje 5 minut w serialu Denise ginie od strzały wystrzelonej ze wspomnianej kuszy, dodatkowo trafiona centralnie w oko, był dość zaskakujący. Przecież nic na to nie wskazywało. Kolejny raz twórcom udało się uśpić moją czujność, gdy już pogodziłem się z faktem, że ten odcinek będzie po prostu słaby.
Denise być może nie odgrywała w The Walking Dead wielkiej roli, ale w Alexandrii pełniła ważną funkcję. Była lekarzem i wielokrotnie ratowała życie bohaterów; bez niej Rickowi i spółce będzie trudniej. Nawet jeśli była jednym z klasycznych drugoplanowych bohaterów „do ubicia”, to i tak jej śmierć mnie zaskoczyła. Moja druga połówka oglądająca ze mną odcinek od samego początku twierdziła, że Denise zginie, a ja uważałem, że nie, bo jest to zbyt proste i przewidywalne. Tym razem prostota okazuje się być środkiem do celu, jakim jest wprowadzenie do odcinka Zbawców.
Podoba mi się to, jak grupa przedstawiana jest w serialu. Jeśli już pojawiają się na ekranie, są twardzi, bezwzględni i nie mają żadnej litości. Dwight to postać dobrze znana z komiksów, a jego osobisty konflikt z Darylem na pewno nie został zakończony, dlatego też z wielką niecierpliwością wyczekuję finału oraz 7. sezonu, w którym grupa ta na pewno odegra istotną rolę.
Gdzieś w tym wszystkim nieco mniejsze wrażenie zrobił na mnie Eugene i Abraham, aczkolwiek nie ma co ukrywać – dość solidnie przyczynili się do przegonienia Dwighta i jego ludzi. Z drugiej jednak strony Zbawcy mieli sporą przewagę liczebną, a i tak dali się zaskoczyć łącznie przez 4 przeciwników. Jedyne, co w odcinku mnie rozczarowało, to wątek Carol. Zupełnie nie kupuję jej kolejnego odejścia i motywów, jakimi się kierowała. Wręcz zabawne może być, jeśli bohaterka w finale sezonu powróci i ponownie uratuje bohaterów, tak jak miało to miejsce w Terminusie.
W Twice as Far czuć ciszę przed burzą, która nadchodzi. Bez Ricka, ale z Darylem oraz ważnym wątkiem związanym z Dwightem, The Walking Dead ponownie miało kilka niezłych momentów. Nawet jeśli nie było zbyt wiele akcji, a fabuła nie poruszyła się do przodu, to rozwinęła wątek związany z kuszą Daryla i na dobre wprowadziła do serialu Dwighta, z którym trzeba będzie się liczyć tak samo jak z Neganem.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat