Ucho Prezesa: sezon 3, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 8 stycznia 2017Idziemy na wojnę z całym światem! Tak brzmi przesłanie Prezesa na najbliższą przyszłość. Szef wszystkich szefów właśnie powrócił i jest jeszcze bardziej przebiegły niż dotychczas.
Idziemy na wojnę z całym światem! Tak brzmi przesłanie Prezesa na najbliższą przyszłość. Szef wszystkich szefów właśnie powrócił i jest jeszcze bardziej przebiegły niż dotychczas.
Nie upłynęło wiele wody pomiędzy drugim a trzecim sezonem Ucho Prezesa. Tym czasem, w naszej rzeczywistości politycznej, okres ten należał do najbardziej dynamicznych w ostatnich latach. Zmiana premiera, rekonstrukcja rządu, usunięcie ministra wojny, nowa przewodnicząca Nowoczesnej, porażka Ryszarda Czarneckiego w Parlamencie Europejskim… Było tego dużo więcej. Nic więc dziwnego, że Ucho Prezesa w premierowych odsłonach nowego sezonu musi nadrobić zaległości.
W pierwszej kolejności dostaje się jednemu z najbardziej charakterystycznych bohaterów poprzednich serii. Były minister obrony narodowej pojawia się wraz z powracającym z zaświatów Misiem w celu odnalezienia winnych swojej dymisji. Miota się i rzuca, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że został wystrychnięty na dudka przez samego Prezesa. Co ciekawe, Wojciech Kalarus, aktor wcielający się w Antoniego, dość mocno wyszedł ze swojej roli. Nie dość, że zgolił charakterystyczny zarost (który mocno odmłodził artystę), to jeszcze pozbył się maniery upodabniającej go niebywale do byłego ministra. Zastanawiające może wydawać się również wyciągnięcie z politycznego niebytu poczciwego Misia. Obie postacie zaczynają żyć własnym życiem, oddalając się mocno od swoich rzeczywistych odpowiedników.
Takie rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Z jednej strony szkoda, że serial rezygnuje z nietuzinkowego stylu ministra obrony, z drugiej - produkcja staje się dużo bardziej rozbudowana fabularnie. Antoni i Misiu rokują na pełnoprawnych bohaterów drugoplanowych, których historie z powodzeniem mogą towarzyszyć równolegle wydarzeniom z Nowogrodzkiej.
Ten bardziej fabularny charakter całości widać również w drugim wątku. Otóż do gry wchodzi Donald Tusk i to portretowany przez nie byle kogo. Obsadzenie Cezary Pazura w roli przewodniczącego Rady Europejskiej to prawdziwa niespodzianka. Nikt nie spodziewał się, że ten popularny aktor odegra tak znaczącą rolę w Uchu Prezesa. Twórcy trzymali tę informację w tajemnicy i zdecydowanie udało im się zaskoczyć widzów. Wcześniej rolę Donalda z Brukseli odgrywał sam Robert Górski, co też było znaczącym rozwiązaniem (dwie strony tego samego medalu, yin yang). Cezary Pazura wnosi do produkcji wysoką jakość aktorską, którą widać już w pierwszych minutach jego występu.
Wątek z jego udziałem to kolejna rozbudowana fabularnie historyjka. Do tego bardzo zabawna. Tusk, Angela Merkel i Jean-Claude Juncker podczas głupkowatej zabawy wysyłają niezrozumiałego tweeta na Nowogrodzką. Prezes odbiera to jako frontalny atak i spuszcza psy ze smyczy. Całość jest podsumowana dość interesującym monologiem Roberta Górskiego na temat znaczenia prawdy w polityce ekipy rządzącej. Bardzo interesująca obserwacja. Satyryk po raz kolejny wchodzi w buty Stańczyka, celnie konkludując naszą polityczną rzeczywistość.
Ucho Prezesa powróciło w bardzo dobrej formie. Serial wciąż ewoluuje pod względem formy i treści. Staje się coraz obszerniejszy. Nie jest on już ciągnącym się przez kilkanaście minut skeczem, a rozbudowaną fabularnie formą satyryczną, bawiącą się swoją konwencją na wszelkie możliwe sposoby. Co ciekawe, twórcom wystarczyło 13 minut do skonstruowania opowieści. Nie brakuje tu niczego, a całość ani przez chwilę się nie dłuży. Jeśli kolejne odcinki zostaną zrealizowane równie sprawnie, już po kilku epizodach uda się nadrobić zaległości i twórcy będą mogli przejść do wydarzeń bieżących.
Źródło: zdjęcie główne: Showmax
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat