W garniturach: sezon 5, odcinek 11 i 12 – recenzja
Serial W garniturach wraca po przerwie i trzeba przyznać, że jest w niesamowitej formie - jak gdyby przerwa była konieczna, aby wziąć oddech i przygotować się na nadchodzące wydarzenia.
Serial W garniturach wraca po przerwie i trzeba przyznać, że jest w niesamowitej formie - jak gdyby przerwa była konieczna, aby wziąć oddech i przygotować się na nadchodzące wydarzenia.
Dość jakichkolwiek kompromisów i ustępstw - wątków pobocznych niemal nie uświadczymy, a nawet jeśli jakiś będzie wydawał się mniej ważny, od razu okazuje się, że wszystko ładnie się zazębia. Trzeba przyznać, że sprawa Mike’a dotyka już nie tylko jego, ale wszystkie osoby z nim pracujące oraz te, które po prostu zna. Scenarzyści Suits wytoczyli ciężkie działa i wykorzystali niemal wszystkie postacie, które ostatnimi czasy się pojawiały. Dzieje się bardzo dużo, ale jest jak zwykle inteligentnie, z humorem i dreszczykiem emocji. Nie brakuje także wspomnień, chwili zadumy, aby rozszerzyć świat przedstawiony i go wzbogacić o nowe element. Czego chcieć więcej? Szybszego emitowania odcinków!
Mike ma przerąbane. Tym razem trudno będzie mu się wykręcić, szczególnie że ambitna i nie cofająca się przed niczym pani prokurator chce dorwać nie tylko jego. Ba! Ross to płotka, o czym dobrze wie. Gotowa iść na układ, aby tylko dobrać się do skóry prawdziwym grubym rybom, czyli Jessice i Harveyowi. Losy kancelarii są zagrożone, ale cała drużyna stara się grać do jednej bramki, choć i tutaj nie brakuje intryg wewnątrz intryg – istna Incepcja.
O ile jedenasty odcinek dopiero buduje intrygę i uczucie zagrożenia, to dwunasty jest istną jazdą po bandzie - co chwilę dowiadujemy się, że kolejna osoba jest zaangażowana w sprawę. Powraca Sheila; powraca kochający hazard profesor etyki; powraca i Jeff Malone w roli prawnika Jessiki, która gra z Mikiem we własne gierki, zabezpieczając się przed ewentualnymi stratami. Jest i Donna, która powraca do Harveya. Właściwie jest wszystko, znajdzie się nawet czas na krótki pojedynek w sądzie, który wygląda niczym starcie mistrzów szachowych - co chwilę mamy szach, ale jeszcze nikt nie jest na tyle mocny, by krzyknąć „mat”.
Cieszy intryga. Jest wielowarstwowa, a widać, że osoba twardej prokurator jest bardzo dobra. Takich czarnych charakterów mieliśmy już kilka, a choć wszystkie są do siebie podobne - potrafią oszukiwać, nie boją się konfrontacji - to nadal wyśmienicie się w serialu sprawdzają. Mike wymyśla sposoby na oczyszczenie swojego imienia, a Harvey musi nie tylko troszczyć się o Mike’a, ale także o wystawioną na ataki Donnę.
W tym momencie jest 2:1 dla prokuratury. Kiedy już okazuje się, że jest możliwość ukręcenia łba sprawie, zanim ta się naprawdę rozwinie, scenarzyści zmieniają bieg i dają niesamowity zwrot akcji z Sheilą i Gretchen, byłą sekretarką Harveya, a obecną Louisa. Kto by się spodziewał, że ten efekt motyla, przewrócenie jednej kostki domina w misternie ułożonym wzorze sprowadzi takie konsekwencje. Czasami, chcąc zrobić coś dobrze, psujemy wszystko. Tak jest i tym razem, gdy Gretchen daje cynk gazecie o Mike’u, chcąc poprawić nastrój Specterowi. Nie wie jednak, że Mike nie może być na pierwszych stronach gazet. Zbieg okoliczności? Jasne, ale bardzo nieszczęśliwy, szczególnie że tajemnicę Rossa zna sporo osób, co pokazuje odwiedzanie ich przez duet głównych bohaterów i proszenie, aby nic nie zeznawali. Uderzenie przyjdzie jednak ze strony samego Harvarda.
Lśni znowu Louis Litt i Donna – dwa najjaśniejsze światełka produkcji. Irytuje Rachel, która w trudnych momentach pokazuje, że nie jest gotowa brać odpowiedzialność za swoje czyny oraz wspierać partnera i miłość swojego życia. Rozumiem jej rozterki, fakt, że ma prawo się obawiać, gdyż dotychczas żyła pod pięknym kloszem, jedynie stresując się w pracy i zawsze mając gdzie wrócić - do ciepłego, pięknego domu i wysoko postawionych rodziców - jednak jej zachowanie potrafi wkurzyć. Ale to dobrze, jak poszczególne wątki wywołują emocje, nie pozostawiając widzów obojętnymi.
Gra się toczy o wysoką stawkę. Właściwie to nie mam pojęcia, jak można z tego wybrnąć. Czyżby Suits zmierzało do wielkiego finału, czy uda się wymyślić fortel idealny i obronić Mike’a? Koniec bycia prawnikiem jest bliski, bo Pearson/Specter/Litt znaleźli godnego przeciwnika, a ich obrona jest słaba jak nigdy. Zaiste ciekawe to i intrygujące, ale taki jest też ten serial, jeden z najlepszych obecnie emitowanych, z błyskotliwymi dialogami i świetnymi kreacjami. Uczta dla fanów i dwa mocne odcinki.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat