„W garniturach”: sezon 5, odcinek 3 i 4 – recenzja
Scenarzyści "W garniturach" ("Suits") bawią się z nami i Harveyem w kotka i myszkę - raz sprowadzają na niego ataki paniki, za chwilę leczą go z nich, by w następnym odcinku wpędzić go w nie znowu. Sprawia to, że serial (podobnie jak sam Specter) ma lepsze i gorsze momenty, ale ciągle można jeszcze mieć nadzieję, że wyjdzie z tego cało.
Scenarzyści "W garniturach" ("Suits") bawią się z nami i Harveyem w kotka i myszkę - raz sprowadzają na niego ataki paniki, za chwilę leczą go z nich, by w następnym odcinku wpędzić go w nie znowu. Sprawia to, że serial (podobnie jak sam Specter) ma lepsze i gorsze momenty, ale ciągle można jeszcze mieć nadzieję, że wyjdzie z tego cało.
„Suits” w piątym sezonie jakoś nie może mnie do siebie przekonać. Co prawda nie narzekam już tak bardzo jak po premierowym odcinku, ale nadal czuję jakiś niedosyt, który właściwie trudno jest wyjaśnić. Nie jestem fanką wątku problemów emocjonalnych Harveya (co już zapewne wiecie) i nadal wydaje mi się on naciągany oraz lekko śmieszny. Dostrzegam pewną konsekwencję w poczynaniach scenarzystów – w kolejny odcinkach Harvey wykonuje jeden krok w przód, by zaraz potem cofnąć się o dwa. To po części wyjątkowo przewidywalne, ale także bardzo ludzkie. Specter po raz pierwszy od pięciu sezonów okazuje słabość i jest to tak niepodobne do tej postaci, że aż wydaje się dziwne. Przełknięcie tego nowego Harveya przychodzi mi z trudem, ale pewnie niedługo będę musiała się z tym pogodzić na dobre, ponieważ scenarzystom chyba podoba się ten pomysł.
Chociaż relacja Donny i Louisa zapowiadała się całkiem ciekawie, zaczyna nudzić. W kolejnych odcinkach mogliby skończyć już z tym wiecznym powtarzaniem „proszę, nie opuszczaj mnie” i „nie, nie opuszczę cię”, bo brzmi to jak urywki dialogów z „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, a jak wszyscy dobrze wiemy, takie porównanie to stanowczo nie komplement. Obawy Louisa są zrozumiałe, ale przecież powtarzanie w kółko tego samego nic tutaj nie zmieni. Mało tego, im częściej Donna zapewnia Louisa o wytrwaniu w swoim postanowieniu, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że prędzej czy później jednak odejdzie. Nie wróżę temu duetowi długiej i świetlanej przyszłości, ale może scenarzyści mnie zaskoczą (bardzo chcę, żeby tak było) i podkręcą trochę dynamikę między tymi bohaterami. W tym samym czasie Harvey dociera się ze swoją nową sekretarką. Gretchen to całkiem fajna postać i bardzo dobrze, że wspiera Spectera, bo tego mu właśnie teraz potrzeba. Mogłaby tylko rzadziej go przepraszać i częściej stawiać na swoim. Może to stereotypowe myślenie, spowodowane trochę jej powierzchownością, ale wyobrażam ją sobie jako bardziej pyskatą, niedającą sobie w kaszę dmuchać kobitkę, która w razie czego powie Harveyowi do słuchu. Jak na razie kupuje sobie moją sympatię pomysłami na dokuczenie Louisowi i ciekawa jestem, co ma jeszcze w zanadrzu.
Interesujący wątek to sprawa prowadzona wspólnie przez Mike’a i Roberta Zane’a. Dobrze jest zobaczyć, jak Ross radzi sobie bez pomocy Spectera, ale z jeszcze większym zainteresowaniem ogląda się zmiany w relacjach Mike’a i jego przyszłego teścia. Zane, podejmując się tej sprawy, nie znał wszystkich możliwości Rossa i dopiero teraz odkrywa, z kim ma do czynienia. Nie mogę się tylko oprzeć wrażeniu, że ta nowa relacja między Rossem i Zane’em budowana jest tylko po to, by za jakiś czas malowniczo ją zniszczyć lub (co gorsza) by Robert stał się kolejną osobą, która dowie się o sekrecie Mike’a. Ku mojemu zdziwieniu nić przyjaźni zadzierzguje się też między Jessicą i Rachel. Jest to odrobinę dziwna sytuacja, która budzi moje lekkie podejrzenia. Nie mam pomysłu, do czego może to doprowadzić (ale mam nadzieję, że do czegoś jednak prowadzi). Jessica nie jest postacią, która wybiera się na plotki i zakupy z innymi pracownicami kancelarii, nie bardzo szuka też wśród nich przyjaciół, dlatego jest to dziwne jeszcze bardziej i można doszukiwać się tutaj drugiego dna.
[video-browser playlist="727660" suggest=""]
Odcinek „No Refills”, chociaż w moim mniemaniu trochę słabszy od „No Puedo Hacerlo”, zawiera kilka wartych uwagi momentów. Jak chociażby scena, w której Harvey wizualizuje sobie swoją terapeutkę jako Donnę i wylewa wreszcie wszystkie żale, czy też moment, gdy walcząc jednocześnie z atakiem paniki, daje popalić Jackowi. W 4. odcinku natomiast miło było zobaczyć wreszcie siostrę Louisa, szkoda tylko, że tak mało czasu poświęcono ich wspólnej relacji. Rekompensuje to trochę dość zabawna sytuacja na linii Louis-Esther-Harvey. Harvey myślący, że Esther jest podobna do brata (czyli brzydka), i Louis próbujący podsłuchiwać rozmowę siostry oraz Spectera w sali konferencyjnej - takie lekkie momenty to przyjemna odskocznia od emocjonalnego bałaganu, który ostatnio przeważa w odcinkach.
Czytaj również: „W garniturach” – będzie 6. sezon
Jednak tym, co wydaje się najciekawsze w odcinku „No Puedo Hacerlo”, jest bardzo zgrabnie skonstruowana paralela pomiędzy Esther i jej mężem a Harveyem i Donną. Stary trik (wykorzystywany wiele razy w wielu serialach), ale skuteczny – sprawa, którą prowadzi Specter, pomaga mu spojrzeć z innej perspektywy na swoje życie i pogodzić się z problemami. Dostrzeżenie, że to upór Esther blokuje zawarcie ugody, pozwala mu zrozumieć, że sam popełnia dokładnie takie same błędy, i ostatecznie (oby ostatecznie) podejść do sprawy dorośle i dojrzale. Pozostaje tylko pytanie, czy to już koniec, czy tylko kolejny przykład jednego kroku naprzód poprzedzającego dwa kroki w tył...
Poznaj recenzenta
Monika RorógKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat