What If...? - sezon 1, odcinek 3 - recenzja
Data premiery w Polsce: 11 sierpnia 2021What If...? rozkręca się z każdym odcinkiem. Koniec z odwróceniem ról i małymi zmianami historii znanych z filmów MCU. Ten odcinek pokazuje koncept w pełnej krasie.
What If...? rozkręca się z każdym odcinkiem. Koniec z odwróceniem ról i małymi zmianami historii znanych z filmów MCU. Ten odcinek pokazuje koncept w pełnej krasie.
A gdyby...? tak naprawdę dopiero w 3. odcinku pokazuje pełną moc koncepcji alternatywnych światów, bawiąc się tym, manipulując wydarzeniami i wywracając wszystko do góry nogami. Biorąc na warsztat pytanie: co by było, gdyby Avengers nigdy nie powstali, bo zginęli, zanim grupa została stworzona, twórcy jeszcze dalej odchodzą od prostych alternatywnych historii danych wydarzeń, pokazując coś innego, świeżego i szalenie atrakcyjnego. To udowadnia, że ten serial może opowiadać naprawdę ciekawe i różnorodne historie, dostarczając emocji i angażując w pełni. Tutaj szczególnie ten drugi aspekt udał się znakomicie, bo solidnie zbudowano tajemnicę wokół tego, kto zabija Avengers i dlaczego. Fakt, że oryginalny Ant-Man w wykonaniu Michaela Douglasa mścił się za śmierć Hope, jest mimo wszystko rozwiązaniem szalenie zaskakującym. Jej wątek świetnie nawiązał do Zimowego Żołnierza, z którego dowiedzieliśmy się o misji Natashy w Odessie, więc w tej linii czasowej to Hope się tam udała, ale nie przeżyła starcia z kontrolowanym Buckym. Tego typu alternatywy działają o wiele efektywniej, niż to co widzieliśmy w pierwszym odcinku.
Cała intryga z polowaniem na Avengers dała też wiele efekciarskich scen, które w kluczowych momentach potrafiły zaskoczyć. Nie wiedząc, w jakim kierunku fabuła zostanie skierowana, udaje się wciągnąć i pokazać, że ten wróg w danym momencie naprawdę jest silny. Ciekawie było w kwestii Hulka, którego wątek wydaje się odwoływać do odwiecznych spekulacji fanów MCU: czy da się go zabić i czy Ant-Man może to zrobić? Dość ciekawe i intrygujące rozwiązanie, które pokazuje, że superbohater nie jest tak niezniszczalny, jak sugerowano. Każdy ma swoje słabe punkty. Dobrze tutaj wykorzystano znane momenty z filmów, by jednak nie wywołać wrażenia, jak w pierwszym odcinku, że jest to tylko lekka zmiana. Dużo wariacji sprawia, że każdy kolejny motyw to jeszcze większa alternatywna wersja wydarzeń, niż do tej pory widzieliśmy. A to wciąga, emocjonuje i na swój sposób bawi. Choć śmierć pozostałych bohaterów wydaje się racjonalna, nie jestem do końca przekonany co do łatwości, z jaką Thor zginął. Wydaje się to zbyt banalne.
Świetnym motywem okazał się Loki, którego losy w wyniku śmierci Thora potoczyły się inaczej. Świetnie podkreślono wszystko to, za co tego antybohatera kochamy, a zarazem mimo wszystko gdzieś na drugim planie tli się szczera chęć zemsty za brata. Mogli być w konflikcie, ale w tym momencie nie jest to jedynie Loki-bóg chcący zawładnąć Midgardem. Dlatego też znakomicie wygląda tutaj rozłożenie wszelkich akcentów – szczególnie humorystycznych w relacji z Nickiem Furym, jak efekciarskich w finałowej konfrontacji z Ant-Manem. Podbicie Ziemi przez Asgardczyków bez walki to dość ciekawie współgrający motyw z tym, co wiemy o Lokim, ale jednocześnie pozostawia on duży niedosyt. I to chyba jest największy problem What If...?, ponieważ te historie są zaledwie wstępem, zajawką, a nie pełnoprawnymi fabułami, które mogą dać pełną satysfakcję. Cały odcinek ma dobrą konstrukcję, emocje i ogląda się go ciekawie, ale zebranie przez Nicka Fury'ego nowych Avengers z Kapitanem Ameryką i Kapitan Marvel do walki z najeźdźcami w dużej mierze buduje potencjał i chęć poznania dalszych losów. A to niestety pozostanie tylko w sferze domysłu. Choć ogląda się to świetnie i ten serial zasługuje na dobre oceny, nadal pozostaje dość przyjemną ciekawostką, która nie wywołuje tak samo dużych emocji, jak filmy i seriale aktorskie MCU. Może jakby była tu większa historia, która do czegoś by prowadziła, a nie rozmaite linie czasowe rozpisane na odcinek, nabrałoby to większego znaczenia, ale na razie jest dobrze. Tylko dobrze, a cały koncept wydaje się mieć potencjał na więcej.
Odcinek, podobnie jak poprzedni, świetnie bawił się humorystycznymi niuansami nawiązującymi do filmów. W MCU agent Coulson był psychofanem Steve'a Rogersa, a tu w pewnym sensie staje się dziwacznie śmiesznym fanem Thora i jego perfekcyjnych włosów. Drobny gag, ale dobrze trafiający w określone punkty. A tego typu motywów było kilka.
What If...? dostarcza wrażeń, emocji, ale nadal odczuwam niedosyt. Być może format na takie historie jest za krótki, by dać pełnię satysfakcji? Jednak dobre i przemyślane osadzenie w konwencji MCU daje rozrywkę na oczekiwanym poziomie, a to chyba jest najważniejsze. Duży plus za Fury'ego, który w końcu pokazał, jakim jest twardzielem.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat