What If...? - sezon 1, odcinek 5 - recenzja
Data premiery w Polsce: 11 sierpnia 2021What If...? zaszalało. Najnowszy odcinek najprościej opisać: superbohaterowie kontra zombie kontra superbohaterowie-zombie. A relacją na żywo zajmuje się Spider-Man.
What If...? zaszalało. Najnowszy odcinek najprościej opisać: superbohaterowie kontra zombie kontra superbohaterowie-zombie. A relacją na żywo zajmuje się Spider-Man.
What If...? tym razem zdecydowało się na dość odważny i szalony pomysł, ponieważ możemy zobaczyć naszych ulubionych superbohaterów w samym środku szalejącej apokalipsy zombie. Zwykli nieumarli są w stanie stworzyć świetną i napiętą akcję, a co dopiero tacy, którzy mają do dyspozycji magiczne moce i mogą w sekundę zmienić się w giganta. To właśnie te niezwykłe umiejętności sprawiają, że walki robią się naprawdę interesujące i nieprzewidywalne. W dodatku jest coś fascynującego w przyglądaniu się, jak wielcy herosi mogą wyglądać w tak oderwanej od normalności wersji, w której są zbyt zajęci jedzeniem innych, by ratować świat.
Choć w tym odcinku przyglądamy się, jak wiele osób albo ginie, albo odchodzi w absolutne szaleństwo, to mimo wszystko nie dostajemy tak dużego ładunku emocjonalnego jak ostatnio. W pewien sposób jesteśmy przygotowani na odfajkowanie z listy kolejnej osoby, która zmieni się w zombie. Nie przywiązujemy się nawet zbytnio do bohaterów, którzy mogą zostać przemienieni w każdej sekundzie. Miło ogląda się znajome twarze, ale prawie nikogo nie poznajemy bliżej lub od nowej strony. Jednak w kwestii oddziaływania na uczucia widza jedna rzecz zadziałała rewelacyjnie. A mianowicie to, jak twórcy podeszli do Petera Parkera. Już od pierwszych scen, w których kręci wideo, wiemy, że to właśnie nasz ukochany Pajączek. Szybko zaczynamy pałać do niego sympatią. Niesamowite, że to właśnie jego humor i pozytywna energia w czasie apokalipsy ostatecznie najbardziej ukłuły w serce, gdy po rozmowie z Hope zdajemy sobie sprawę, ile osób już stracił i że jego uśmiech jest przeznaczony właśnie dla nich. To był zdecydowanie najbardziej wzruszający moment. Bardzo dobrze twórcy zagrali dysonansem pomiędzy jego wiecznie szczęśliwą energią a smutkiem, który musi w sobie nosić. Ten kontrast sprawił, że jego osobista tragedia naprawdę wyróżniła się na tle całego odcinka. Szkoda, że nie możemy całego serialu o tym, jak Spider-Man kręci vlogi z przetrwania apokalipsy zombie.
Kolejnym wątkiem, który wyróżnił się na tle 5. odcinka What If...? była relacja Wandy i Visiona. Ta para ma naprawdę ogromne możliwości i wiele do pokazania. Choć w WandaVision to Scarlet Witch poświęciła innych, by ratować ukochanego, tym razem mieliśmy okazję przekonać się, co android zrobiłby dla niej. Twórcy zdecydowali się na dość odważny krok, ponieważ heros z rozmysłem decyduje się karmić przemienioną w zombie Wandę innymi ludźmi, by utrzymać jej głód w ryzach. Nie jest w stanie znaleźć logicznego wyjaśnienia na swoje działania. Później oglądamy, jak sam wymierza sobie karę. Ta zmiana zdania, gdy postanowił pomóc reszcie, była dość nagła i wydawała się trochę za mało usprawiedliwiona, bo zaszedł w tym szaleństwie dość daleko. Jednak pomijając to, warto było obejrzeć 5. odcinek, by przyglądać się kolejnemu wariantowi tej miłości, którą oboje zdają się stawiać na pierwszym miejscu. Serial w przeciwieństwie do filmów mógł sobie pozwolić na naprawdę mroczny i zakręcony ton. I w pełni to wykorzystał w tym wypadku. A Wanda w formie zombie płacząca nad ciałem Visiona to kolejna piękna scena w historii What If...?.
Obserwowanie, jak poszczególni bohaterowie zamieniają się w krwiożercze zombie, było fascynującym zjawiskiem, ponieważ superbohaterskie zombie zawsze będą ciekawsze od tych "normalnych". A dobieranie przeciwników było robione naprawdę sprytnie. Na przykład Bucky Barnes broni się przed przemienionym Kapitanem Ameryką. Twórcy doskonale wiedzą, że ta dwójka ma wspólną historię, którą można zapełnić niejedną książkę. Więc takie połączenie zawsze dobrze zadziała. Widać też, że dobrze bawili się pomysłami, co będzie wyglądać najbardziej kozacko na ekranie: wybuch w środku zombie, walcząca w pojedynkę peleryna Doktora Strange'a czy ogromny nieumarły łapiący samolot jak zabawkę dla dziecka? Akcja trzymała przed monitorem. Głównym minusem jest to, że po rewelacyjnym 4. odcinku, który zostawiał widza kompletnie roztrzaskanego emocjonalnie, ten wydaje się nie angażować tak bardzo w historię. Zbyt łatwo odpuszczamy sobie śmierci poszczególnych bohaterów i przechodzimy nad nimi do porządku dziennego.
W 5. epizodzie What If...? zostało poruszonych wiele wątków i mieliśmy do czynienia z całą plejadą bohaterów. Na tym etapie jednak historie z różnych odcinków wciąż się ze sobą nie łączyły. To jednak pierwszy raz, gdy zastosowano cliffhanger i nie mamy zamkniętego zakończenia, co może oznaczać, że już niedługo serial zmieni trochę swoją formę. Szczególnie że Thanos zawsze zwiastuje ogromne zmiany - a co dopiero zombie Thanos. Do tej pory każdy odcinek bawił się z trochę innym formatem i sposobem opowiadania historii, eksperymentując, ale ciekawie byłoby zobaczyć, jak to wszystko łączy się we większy obraz. What If...? po raz kolejny udowodniło ogromny potencjał świata Marvela, do którego pasuje dosłownie wszystko.
Poznaj recenzenta
Paulina GuzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat