„Wiedźmin 3: Dziki Gon”: Polskie dzieło sztuki – recenzja
Data premiery w Polsce: 19 maja 2015Kiedy na przestrzeni ostatnich kilku lat w mediach pojawiały się nowe zapowiedzi i informacje związane z grą "Wiedźmin 3: Dziki Gon", już wtedy czułem, że gdy ujrzy ona światło dzienne, będziemy mieli okazję obcować z czymś wybitnym. I tak jest w istocie. Mimo pewnych wad i problemów nowy "Wiedźmin" to produkcja wyjątkowa, którą każdy z Polaków może chwalić się na całym świecie. To tytuł, o którym nikt nie zapomni przez wiele lat.
[Recenzja wersji na konsolę PlayStation 4 - zawiera wzmianki dotyczące edycji pecetowej.]
Kiedy na przestrzeni ostatnich kilku lat w mediach pojawiały się nowe zapowiedzi i informacje związane z grą "Wiedźmin 3: Dziki Gon", już wtedy czułem, że gdy ujrzy ona światło dzienne, będziemy mieli okazję obcować z czymś wybitnym. I tak jest w istocie. Mimo pewnych wad i problemów nowy "Wiedźmin" to produkcja wyjątkowa, którą każdy z Polaków może chwalić się na całym świecie. To tytuł, o którym nikt nie zapomni przez wiele lat.
[Recenzja wersji na konsolę PlayStation 4 - zawiera wzmianki dotyczące edycji pecetowej.]
Nie mogę napisać ani jednego złego słowa o fabule „The Witcher 3: Wild Hunt”. Jest kompletna, wciągająca, szalenie rozwinięta i rozbudowana. Momentami inspiruje się najlepszymi grami RPG, jak choćby serią „Mass Effect”, co mi osobiście bardzo się spodobało. Z wątkiem przewodnim przeplata się szereg mniejszych zadań/questów równie istotnych dla całej historii. Niekiedy gra wymusza na nas realizowanie zadań pobocznych tylko po to, by popchnąć do przodu główną ścieżkę fabularną. Do tego „Dziki Gon” nie boi się poruszać kontrowersyjnych tematów, takich jak np. polowanie na czarownice, brutalne morderstwa i spalenia na stosach. Gra – podobnie jak poprzednie części – epatuje seksem, wulgaryzmami i brutalnością, ale co ważne, są one uzasadnione. W świecie wykreowanym przez Sapkowskiego żyje się trudno. Różnice w klasach społecznych są ogromne, ale Geralt ma w zwyczaju pomagać zarówno tym bogatym, jak i biednym. Podoba mi się też zróżnicowanie kulturowe zaprezentowane w grze oraz zwyczajnie ludności, szczególnie tej zamieszkującej Skellige. Na archipelag trafiamy po około 10-15 godzinach gry i już wtedy staje się on miejscem, do którego często będziemy wracać nie tylko z powodu wykonywania kolejnych misji.
Przejdźmy do konkretów – jak się w „The Witcher 3: Wild Hunt” gra? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to: znakomicie, a zaraz później: nadzwyczaj łatwo. Początki może nie są zbyt spektakularne, ale gdy zaczynamy rozwijać Geralta w kierunku lepszego posługiwania się mieczami, jego ruchy nabierają płynności, estetyki i mocno przypominają sekwencje walki z serii „Batman: Arkham”. Grałem na 2 poziomie trudności („normalny”) i mając około 20-25 level, ze spokojem pokonywałem przeciwników z poziomami wyższymi nawet o 5-8. Tylko momentami gra wymusza na nas korzystanie z dodatkowych eliksirów i olejów. Częściej używałem znaków, które zwyczajnie urozmaicają rozrywkę. Może to dziwne, ale podpalanie bandytów znakiem Igni jest niezwykle przyjemne. Warto odnotować, że Geralt korzysta też z kuszy, która przydaje się pod wodą oraz w walce z latającymi potworami.
O ile jednak sama walka i poruszanie się Wiedźminem nie rozczarowują, to słabo wypada kierowanie Płotką, czyli koniem. W dużych miastach, a także na Skellige praktycznie nie opłaca się z niego korzystać, bo nie dość, że jest powolny, to jeszcze gubi ścieżki i zacina się na najmniejszych przeszkodach. Szybka podróż w grze funkcjonuje, ale tylko przy drogowskazach, których łącznie na całym terenie znajduje się ponad 100. Walka na koniu również nie zachwyca. Płotką steruje się topornie i trudno trafić przeciwnika, gdy już jednak uda się go nabić na miecz, przeważnie jest to cios kończący.
Już od pierwszych chwil wypada przywyknąć do tego, że Geralt często zmieniał będzie nie tylko ciuchy, ale też broń. Okno ekwipunku jest bardzo przejrzyste i łatwo utrzymać w nim porządek. Podoba mi się też sposób craftingu i alchemii. Tworzenie mieczy i zbroi jest bardzo proste - wymaga znalezienia płatnerza lub kowala i posiadania odpowiednich składników. Z kolei mikstury tworzymy sami, a nieśmiertelna Jaskółka to stały element wyposażenia głównego bohatera przed każdym zadaniem.
[video-browser playlist="709418" suggest=""]
„Dziki Gon” to gra przepiękna, ale mająca swoje małe graficzne grzeszki. Jestem przekonany, że na mocnych pecetach gra wygląda wybitnie, ale i na PlayStation 4 są momenty, kiedy widoki zapierają dech w piersiach. Wschody i zachody słońca (szczególnie na Skellige) robią ogromne wrażenie. W przypadku efektów graficznych pogoda odgrywa dużą rolę. Nie spotkałem się jeszcze z grą, w której w tak plastyczny sposób wiatr wpływa na przechylanie się drzew, a gdy dochodzi do tego deszcz i burza z piorunami, robi się jeszcze ciekawiej. Niestety gra cierpi na problemy znane użytkownikom konsol Sony, czyli spadki FPS. Szczególnie jest to odczuwalne w Novigradzie, gdzie gęstość zabudowy i liczba wyświetlanych postaci nieco zwalniają wyświetlanie animacji. Sytuację dodatkowo lubi pogarszać deszcz. [Mnogość opcji graficznych na PC pozwala uniknąć tych problemów nawet na niezbyt mocnych sprzętach - Janusz Wyczołek]
Oprawa audio również daje radę. Charakterystyczne utwory znane ze zwiastunów potęgują klimat, a mi osobiście najbardziej przypadł do gustu motyw przewodni ze Skellige, przy którym spędziłem naprawdę dużo czasu, zwiedzając każdy zakątek archipelagu. Zupełnie rozczarował mnie polski dubbing. Przy tej liczbie postaci wiele z nich brzmi po prostu nienaturalnie. Z polskim dubbingiem wytrzymałem jakieś 8 godzin, po czym przełączyłem się na angielską wersję językową. Trzyma znacznie wyższy poziom niż rodzimy odpowiednik.
Jednym z podstawowych problemów „Dzikiego Gonu” na PlayStation 4 są ekrany ładowania. Jeśli wczytujemy misję bądź przenosimy się do Novigradu, ze spokojem możemy odłożyć pada i iść zaparzyć kawę. Gra wczytuje się nawet 1,5 minuty. Jest to szalenie frustrujące, szczególnie gdy często giniemy. Na szczęście czasy ładowania są zależne od miejsca, do którego się przenosimy. Narzekaliście na loadingi w „Bloodborne”? W „Dzikim Gonie” są one jeszcze dłuższe i obawiam się, że REDzi nie są w stanie nic na to poradzić. [Na PC z takim problemem się nie spotkałem. Wczytywanie save'a trwa góra kilkanaście sekund, a szybka podróż między lokacjami to kwestia kilku sekund, nawet na dyskach talerzowych. Możliwe, że czasy te są dłuższe przy wyśrubowanych ustawieniach - JW]
[video-browser playlist="709420" suggest=""]
„The Witcher 3: Wild Hunt” posiada też sporo mniejszych niedoróbek. Tekstury (a nawet minimapa) wczytują się momentami bardzo powoli. [Doczytywanie zarostu czy innych drobnych elementów sporadycznie zdarza się również na PC - JW] Gra zacina się też podczas dialogów. Gdy chcemy je szybciej przewijać, obraz na chwilę się przywiesza, a dopiero po chwili kamera przeskakuje na drugiego rozmówcę. Aby rozpocząć interakcję z NPC, czasem trzeba poczekać, aż nad jego głową pojawi się odpowiednia ikonka lub wręcz odejść na moment i powrócić za kilkanaście sekund. [Tych problemów na PC nie zauważyłem - JW] Irytujące są też „ataki klonów” - często zdarza się, że na ekranie widzimy tak samo wyglądające postacie. Przykładowo – taka sama dziewczynka pojawia się w dwóch questach, które następują jeden po drugim, choć jest to zupełnie inna postać.
W ciągu ostatnich tygodni CD Projekt RED tak intensywnie łatał „Dziki Gon”, że niespodziewanie zepsuł coś, co funkcjonowało dobrze – naliczanie doświadczenia. Jedna z łatek (1.03) blokowała nabijanie punktów doświadczenia za zadania wykonywane na wyższym levelu niż sugerowany. Po tygodniu problem został naprawiony, ale sprawił, że wielu graczy zmuszonych zostało odstawić „Wiedźmina” na pewien czas lub przerwać wykonywanie questów. [Nadmienić trzeba, że wersja pecetowa łatana jest, przynajmniej na razie, zdecydowanie szybciej niż konsolowe - JW]
„The Witcher 3: Wild Hunt” mocno cierpi na choroby wieku dziecięcego, ale to i tak diabelnie dobra gra! Najlepsza, jaką stworzono w naszym kraju, i jedna z najlepszych w historii branży gier wideo w ogóle. CD Projekt RED stworzył dzieło kompletne, zapewniające zabawę na ponad 100 godzin, za co będziemy studiu wdzięczni przez wiele lat. Nie wyobrażam sobie, że „Dziki Gon” zakończy trylogię Geralta. Chciałbym za kilka lat znów powrócić do tego świata. A wiecie, co jest najgorsze? Za kilka miesięcy, w IV kwartale 2015 roku wyjdzie całkiem sporo nowych gier, a ja już dziś wiem, że żadna z nich nie będzie tak dobra jak „Wiedźmin 3: Dziki Gon”.
PLUSY:
+ gra na ponad 100 godzin,
+ wielki, żyjący, różnicowany świat,
+ urzekający archipelag wysp Skellige,
+ słowiański klimat,
+ genialne efekty pogodowe (wiatr!),
+ wyjątkowa, złożona, wciągająca fabuła,
+ ogromna liczba zadań do wykonania,
+ zróżnicowanie questów,
+ przemyślane i świetnie rozpisane dialogi,
+ poboczne rozrywki, w tym gra w Gwinta,
+ znakomita oprawa audiowizualna.
MINUSY:
- spadki animacji,
- długie czasy ładowania,
- fatalny polski dubbing,
- drobne, niewpływające na rozgrywkę bugi.
- 1
- 2 (current)
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat