Wolfenstein II: The New Colossus: Terror-Billy w formie – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 27 października 2017Wolfenstein II: The New Colossus jest niezaprzeczalnym dowodem na to, że gry singlowe mają się dobrze i oferują wiele.
Wolfenstein II: The New Colossus jest niezaprzeczalnym dowodem na to, że gry singlowe mają się dobrze i oferują wiele.
Blazko wraca na stare śmieci. Tam, gdzie wszystko się zaczęło. Bohater cyklu Wolfenstein powraca na swą rodzinną ziemię, by wyzwolić Amerykę spod nazistowskiego jarzma. Robi to w swoim jedyny i unikatowym stylu – zabijając wszystko i wszystkich, których napotka na swojej drodze. To było do przewidzenia jeszcze przed premierą The New Colossus, ale czy sprawdza się w finalnym wydaniu?
Terror-Billy
Zabawa z The New Colossus zaczyna się tam, gdzie skończyła się odsłona The New Order. Bohater podczas walki z Trupią Główką zostaje poważnie ranny. Jego dalsze losy dla gracza nie są znane. Poznajemy je dopiero w Nowym kolosie, który podejmuje wątki z poprzedniej gry. Twórcy postanowili wybrnąć z tej nieprzyjemnej sytuacji, jaką jest przedstawienie historii nowym graczom, ujawniając ją w formie przerywnika streszczającego fabułę. Pojawia się w nim decyzja kogo poświęcić, a kogo ocalić, którą William musiał podjąć w jednym z początkowych rozdziałów wydanej w 2014 roku gry.
Wydarzenia, które przeżywaliśmy w Wolfenstein: The New Order sprawiły, że William Joseph Blazkowicz zyskał niesamowitą popularność w środowiskach ruchu oporu. Natomiast dla nazistów stał się wrogiem numer 1. Celem, który trzeba zlikwidować za wszelką cenę. Zagrożeniem, które należy stłamsić w zarodku, zanim rozleje się na wszystkie ośrodki ruchu oporu i stanie się realnym problemem. Szkopy nadają mu ksywkę Terror-Billy.
Jedyna ocalała kluczowa nazistka z poprzedniej odsłony, Frau Engel, oszpecona przez działania Blazkowicza, postawiła sobie jeden cel w życiu – odszukanie i likwidacja Terror-Billy’ego. Sęk w tym, że od miesięcy nikt nie miał sygnału o dalszym losie Blazko. Nikt nie raportował jego obecności na okupowanych terenach. Nikt nie wiedział, co się z nim stało po wydarzeniach z The New Order.
W tym właśnie miejscu rozpoczyna się rozgrywka Wolfenstein II: The New Colossus. Poważnie ranny Blazko cudem unika śmierci, jednak jest tak pokiereszowany, że nie zostaje mu nic innego, jak wegetacja na łóżku. Wraz z rozwojem gry dowiadujemy się ile Blazko przeleżał plackiem, zanim nadszedł czas rozwałki.
Niepełnosprawny wojak szybko jednak wraca do formy. Co prawda na początku mizernie wygląda, poruszając się na wózku inwalidzkim, wzbudza żali i politowanie, ale organizm jeszcze pamięta jak się trzyma broń i co należy z nią zrobić, zwłaszcza w obliczu zagrożenia swoich najbliższych. Terror-Billy za sprawą nowoczesnej technologii szybko staje na nogi i pokazuje nazistom, gdzie ich miejsce w szeregu.
O, America!
Akcja gry szybko przenosi się z klaustrofobicznego U-bota, który stanowił bazę wypadową dla przyjaciół Blazko do Ameryki. Wielki kraj, z wielkimi tradycjami i burzliwą przeszłością, w niczym nie przypominał tego, którego bohater gry opuszczał, ruszając na wojnę. Obrazy w głowie Blazkowicza kłócą się z tym, co zobaczył, wracając do kraju. Zniszczony nuklearnym atakiem Nowy Jork czy olbrzymie getto w Nowym Orleanie to jedne z kilku lokacji, jakie zwiedzimy. Każda, do której Blazko trafia, budzi podziw gracza, ale jednocześnie przerażenie, kiedy do głosu dojdzie wyobraźnia, która podpowiada nam: „Tak mógł wyglądać świat, gdyby losy wojny potoczyły się inaczej”.
Nie tylko spowitą zniszczeniami Amerykę przyjdzie nam oglądać. Jedną z bardziej ciekawych lokalizacji jest Roswell, tętniące życiem miasteczko, które jest odzwierciedleniem obecnej Ameryki, tej w trendach multikulti, bardzo zróżnicowanej pod względem nie tylko narodowości, ale także przekonań i wiary.
Machine Games się postarało, budując miejsce akcji gry, a szkice koncepcyjne, które zaglądając pod każdy kamień i w każdy kąt, znajdziemy, pokazują, że był to przemyślany proces, który wyszedł grze na dobre.
Fabularnie jest tylko dobrze, aczkolwiek w mojej ocenie trochę brakuje do poziomu poprzedniej odsłony. Nie ma jakiś niespójności, ale przemierzając grę, towarzyszyło mi uczucie, że każda kolejna misja jest wypadkową poprzedzającej, bez większego wgłębiania się w scenariusz. Finał natomiast wygląda, jakby miał stanowić coś odrębnego, ale w ostatniej chwili zdecydowano się na dokooptowanie go do gry.
Giwera, albo dwie
Nieodzownym atrybutem bohatera serii jest jego zamiłowanie do wszystkiego, co nadaje się do zabicia nazistów. Tutaj nawet twórcy nie starają się tego ukryć, oddając w ręce gracza wymyślne pukawki, jak i te bardziej tradycyjne. Są też noże i toporki, którymi można rzucać, nie brakuje również granatów wszelakiej maści. Innymi słowy jest tu wszystko to, czego dusza zapragnie, a z każdej kolejnej broni strzela się jeszcze lepiej niż z poprzedniej. W dodatku każdą z nich możemy ulepszać poprzez modyfikacje. W tym celu musimy jednak wcześniej takową odnaleźć na mapie gry.
Rozgrywka naturalnie stoi na bardzo wysokim poziomie. Gra nastawiona jest przede wszystkim na dobrą zabawę, a naziści traktowani są tu jak mięso armatnie, które prowadzone jest na rzeź. Niespecjalnie grzeszą inteligencją, a ich siła polega na tym, że jest ich mnóstwo. Sama rozwałka wypada fenomenalnie, a całość okraszona jest sporą dawką humoru. Nie brakuje w grze sytuacji absurdalnych, ale spoglądamy na nie z przymrużeniem oka. No bo to Wolfenstein, no i dlatego, ponieważ to BJ Blazkowicz.
W tej odsłonie producenci serwują nam także wycieczkę w przeszłość, do czasów dzieciństwa Williama. W ten sposób dowiadujemy się nieco o jego przeszłości.
Wolfenstein II: The New Colossus z pewnością należy zaliczyć do jednej z najbardziej udanych gier tego roku. Bethesda jest na fali wznoszącej. Najpierw Prey, potem The Evil Within 2, a na zakończenie roku otrzymujemy małą perełkę w postaci FPS-a z jajem, który bawi na tyle dobrze, że zasługuje na swoje miejsce w kolekcji gier.
PLUSY:
+ wygląda i brzmi bardzo dobrze,
+ znakomity FPS,
+ dynamiczna akcja,
+ dostarcza sporo frajdy,
+ humor.
MINUSY:
– scenariusz lekko odstaje od reszty,
– kiepski finał opowieści.
Źródło: fot. Bethesda
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat