W rozmowie z Entertainment Weekly Harington opowiedział o sporych problemach na początku pracy na planie 3. sezonu Gry o tron. W lipcu zeszłego roku, po imprezowej nocy zdał sobie sprawę, że zgubił klucze. Chcąc za wszelką cenę wejść do mieszkania, postanowił wspiąć się do otwartego na pierwszym piętrze okna. Prawie mu się udało... Prawie, bo spadł i złamał nogę w kostce. - To było niesamowicie głupie. Byłem idiotą. Na planie nawet nie mogłem nad sobą się użalać. Zacząłem czytać scenariusz i zobaczyłem, że w wątku Jona jest bardzo dużo akcji. Znacznie więcej niż w drugim sezonie - powiedział Harington.
Kontuzja aktora mogła mieć znaczny wpływ na maszynę produkcyjną Gry o tron. To największa telewizyjna produkcja, a zdjęcia trwają dłużej niż praca nad filmem. Plany zdjęciowe są ogromne, a serial ma 27 (!) regularnych bohaterów. Sezon trzeci produkowały trzy osobne zespoły w pięciu krajach - Chorwacji, Irlandii Północnej, Maroku, Islandii i Stanach Zjednoczonych. Kiedy fani pytali HBO, dlaczego nie zamówi więcej niż 10 odcinków na sezon, producenci stwierdzili, że to maksymalna liczba, by logistycznie ogarnąć ogrom produkcji i zachować wysoką jakość serialu. Co jeśli jeden z kluczowych aktorów nie może wykonywać swojego zawodu?
Harington powiedział, że producenci podeszli do jego kontuzji w świetny sposób. W końcu z tak dużą liczbą aktorów w serialu nietrudno o nieoczekiwane problemy. - Kupiłem producentom konkretną butelkę whiskey, bo czułem się niesamowicie winny. Plan zdjęć zmodyfikowany został tak, że Harington otrzymał maksymalną ilość czasu na wyzdrowienie, a zdjęcia na Islandii przesunięte zostały o kilka tygodni. W kilku scenach producenci musieli użyć dublerów, szczególnie w ujęciach, które kręcone były z większej odległości. Żartowali, że Harington ma tak charakterystyczną fryzurę, iż łatwo jest stworzyć iluzję.