Q. Cząstka strachu: przeczytaj początek powieści w świecie Jamesa Bonda
Już za parę dni będzie miała miejsca polska premiera książki Q. Cząstka strachu. Mamy dla was do przeczytania jej początek.


3
Śmierć.
Temat, który w ostatnim czasie często zaprzątał myśli nadkomisarz Kathy Burnham. W pewnym sensie była to część ryzyka zawodowego. Ciała znajdowane pod zawalonymi dachami. Zwłoki w zapuszczonych domach szeregowych, z rękami pokrytymi sinymi śladami po igłach. Pchnięcia nożem. Raz nawet postrzał. A także incydent z bulterierem i panią lizakową. Ten był wyjątkowo makabryczny.
Śmierć nigdy nie była sprawą łatwą. Nawet ta naturalna. Rok wcześniej Kathy siedziała przy łóżku ojca, gdy wydał ostatnie tchnienie. Tak powinno się odchodzić: otoczonym rodziną, z nadzieją, że przynajmniej niektórzy nie odliczają już w myślach sekund.
Wjechała bmw na podjazd szpitala i zaparkowała tuż przed miejscem zarezerwowanym dla karetek.
Wysiadła i ruszyła szybkim krokiem w stronę głównego wejścia.
Za nią w wiosennym słońcu szedł starszy aspirant Lazarus, który już zdążył się zasapać. Trudno się dziwić. Ostatnim razem, kiedy przeszedł test sprawnościowy, po ziemi stąpały jeszcze dinozaury.
Weszli do niewielkiego szpitala ogólnego, stosunkowo nowego nabytku w miasteczku, i skierowali się na oddział na drugim piętrze.
Posterunkowy siedział na krześle, czytając magazyn sportowy i trzymając w ręku kanapkę. Na widok przełożonych zerwał się z miejsca.
– Pani nadkomisarz. Panie aspirancie.
– Spocznij, Dobbs – rzucił Bob z uśmiechem, który spotkał się z równie serdeczną odpowiedzią.
Lazarus miał łatwość w kontaktach z ludźmi, co Kathy nieraz zauważała nie bez lekkiej zazdrości.
Czasem chciała być choć trochę bardziej jak Bob.
Ale zakładanie kolegom dźwigni i wciskanie ich twarzy w automat z batonami nie każdemu zapewniało popular‑
ność.
Co prawda zrobiła to tylko raz. A buc był tak protekcjonalny, że po prostu na to zasłużył. Ale smród tej sprawy ciągnął się za nią od tamtej pory. Aż do Wickstone.
I tak dorobiła się reputacji. Trudno. Jest dorosła.
Lepiej być nielubianą za to, kim się jest, niż lubianą za to, że daje się po sobie deptać.
Chłopak siedział wyprostowany na łóżku, z iPadem na kolanach. Prawą nogę miał w gipsie.
Obok siedziała jego matka, w dżinsach, bluzce w kwiaty i brzoskwiniowej chustce na głowie.
Kathy wiedziała, że nazywa się Sameera Youssef. I to tyle.
– Sam! – Bob się uśmiechnął. – Miło cię widzieć.
– Wzajemnie, starszy aspirancie.
– Ile razy ci mówiłem? Mów mi po imieniu. – Poklepał się po brzuchu. – Tamto pudełko baklawy prawie mnie zabiło. Moja druga połówka zabroniła mi zbliżać się do twojego sklepu pod groźbą bólu i męki.
– Pani Youssef – wtrąciła Kathy. – Nadkomisarz Kathy Burnham. Chcielibyśmy porozmawiać z pani synem.
Kobieta wyglądała na zatroskaną.
– Proszę mi wybaczyć, ale czy nie powinien być przy tym adwokat?
– Sam – przerwał Bob – na razie traktujemy to nieoficjalnie. To będzie luźna rozmowa.
– Pani syn popełnił poważne przestępstwo – dodała Kathy.
– Mam dwóch synów – powiedział Bob. – Prawdziwe urwisy w wieku Zaka. – Przybrał dobroduszny wyraz twarzy, coś między Świętym Mikołajem a Davidem Attenborough. Taki zmiękczyłby nawet serce nazisty. – Wiemy, że jesteś dobrym dzieciakiem, Zak. Wpakowałeś się w złe towarzystwo. Nie o ciebie nam chodzi… Kto ci kazał ukraść bentleya?
Kathy pochyliła się lekko.
– Albańczycy?
Zak spojrzał na matkę.
– Zak, jeśli wiesz cokolwiek, znasz choćby najmniejszy szczegół, musisz nam powiedzieć – oświadczyła Kathy.
Sameera wstała.
– Przepraszam państwa, ale mój syn nie czuje się na siłach, by odpowiadać na pytania.
– Jak na moje oko wygląda całkiem dobrze – odparł Bob. – Rzekłbym nawet, że to cud, że z takiego wypadku wyszedł zaledwie ze złamaną kostką. Bentley ma się zdecydowanie gorzej. Sądy nie są łaskawe dla młodocianych łobuzów, którzy przywłaszczają sobie cudze fury. Zwłaszcza te należące do niedawno zmarłych.
Zak drgnął na wzmiankę o denacie.
– Jeśli Zak będzie współpracował, możemy szepnąć o nim dobre słówko – oznajmiła Kathy. – Może uda się uniknąć odsiadki.
– Nie bój się, synu – dodał Bob. – Zapewnimy ci ochronę.
Zak zaśmiał się gorzko.
– Tak samo mówili nam w Syrii.
Kathy spojrzała na niego uważnie.
– W porządku. W takim razie będziemy musieli tu wrócić i aresztować cię, gdy tylko lekarze dadzą nam zielone światło. Pójdę z nimi porozmawiać.
– A jeśli wiem coś o Napierze? O jego śmierci?
Kathy zmarszczyła brwi.
– Śmierć Napiera była wypadkiem.
– A jeśli nie?
Bob się odezwał:
– Czy chcesz nam coś przekazać?
– Powiem, jak dogadamy się na piśmie.
– Ktoś chyba naoglądał się za dużo telewizji – mruknęła Kathy. – Mów wszystko, co wiesz. Dobrze ci radzę.
Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę.
Sameera odetchnęła głęboko.
– Bardzo przepraszam… Ale nie mogę pozwolić na kontynuację tej rozmowy.
– Sam… – zaczął Bob, ale Syryjka przerwała mu stanowczo:
– Przepraszam, ale znam prawa mojego syna. Nie może być przesłuchiwany, dopóki nie będzie w pełni sił. I nie bez obecności adwokata.
– Ta sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan – zapowiedziała Kathy. – Następnym razem, gdy będziemy rozmawiać z Zakiem, nie będziemy już tacy mili.
Źródło: Skarpa Warszawska



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1945, kończy 80 lat
ur. 1983, kończy 42 lat

Lekkie TOP 10
