Q. Cząstka strachu: przeczytaj początek powieści w świecie Jamesa Bonda
Już za parę dni będzie miała miejsca polska premiera książki Q. Cząstka strachu. Mamy dla was do przeczytania jej początek.


4
Trzeba przyznać, że Rosjanie potrafią dopiąć swego.
A jeśli czegoś chcą, i tak to sobie wezmą, bez względu na okoliczności.
Obudził się z myślą o Nikołaju. Przypomniało mu się spotkanie sprzed piętnastu lat. Z czasów, gdy Rosja nie była może sojusznikiem, ale przynajmniej nie odgrywała roli rozwścieczonego niedźwiedzia, który dmie i sapie pod drzwiami Europy. Wówczas Anglik i Rosjanin mogli jeszcze wypić razem butelkę wódki w przyciemnionym barze w Moskwie, nie ściągając na siebie uwagi policji.
Nikołaj Sacharow: lustrzane odbicie Q, szef Dyrekcji X, czyli rosyjskiego odpowiednika Oddziału Q w Służbie Wywiadu Zagranicznego, rosyjskim MI6. Weteran zimnej wojny z wrzodami żołądka na potwierdzenie. Starszy od Q o dekadę, zaprzyjaźnił się ze swoim brytyjskim odpowiednikiem w czasach, gdy takie relacje nie tylko budziły niechęć, ale wręcz były tępione.
Tamtego dnia Nikołaj był w paskudnym nastroju. Chwilę wcześniej przydzielono go do Komisji Prawdy Historycznej, która miała za zadanie bezczelnie przepisywać historię Rosji tak, aby wybielić Związek Radziecki i zamieść jego najmroczniejsze zbrodnie pod dywan.
– Te obleśne stare morsy każą mi tańczyć, Q. Jak niedźwiedziowi z lufą przy głowie.
– Współczuję, stary przyjacielu. Widziałem, jak tańczysz.
– Ha! – Strzelił kieliszek wódki i zamachał ręką, żeby zamówić kolejny. – Zapamiętaj moje słowa. Będzie wojna. Może nie dziś, może nie jutro, ale wkrótce. Moi przełożeni patrzą na Kijów łakomym wzrokiem, jak więzień na krwisty stek. – Spojrzał na Q z ukosa, marszcząc ciemne brwi. Wyglądał jak przystojny neandertalczyk. Miał dwie byłe żony, trójkę dzieci, które zostawił, i cztery koty. – Gdyby wiedzieli, że tak z tobą rozmawiam, postawiliby mnie pod ścianą.
Q milczał. Nie było potrzeby mówić czegokolwiek. Zaufanie było towarem deficytowym w kręgach piekła, po których się poruszali. Jeśli się je oferowało, to bez oczekiwań. A częściej z oczekiwaniem zdrady.
Obaj nie byli jednak agentami terenowymi, lecz naukowcami. Kto chciałby likwidować naukowców w czasie pokoju?
Dlatego też Q był w szoku, gdy miesiąc później, siedząc w biurze w MI6, otworzył raport świeżo nadesłany z moskiewskiego wydziału i dowiedział się, że Nikołaj nie żyje. Jego ciało znaleziono w alejce, niecały kilometr od Łubianki. Dwa ciosy nożem w serce. Oficjalna wersja rosyjskich władz: napad rabunkowy, brak tropów. Nieoficjalna: za wszystkim stało MI6. A w drżących dłoniach Q trzymał potwierdzenie, że ostrze dzierżył 007.
Nigdy nie zapytał Bonda o szczegóły. W Oddziale 00 nie pytało się dlaczego. Raport został ocenzurowany. Nigdy się nie dowiedział, dlaczego jego przyjaciel-nieprzyjaciel musiał zginąć.
Q usiadł na łóżku. Zastanowiło go, dlaczego nagle myśli o Nikołaju.
Poczuł ukłucie w płucach, co zdarzało mu się ostatnio zbyt często. Chwilami całe to wyrzucenie z MI6 i trzy surrealistyczne miesiące, które nastąpiły potem, wydawały się okrutnym snem. Kaprysem losu, który po chwili miał się odwrócić, gdy dawna M wyskoczy z szafy z wuwuzelą w ręku i oznajmi, że to wszystko był tylko żart, stary chłopie, i że od jutra ma stawić się przy biurku, gotowy do działania.
To okropne uczucie: być cenionym przez tyle lat, a potem… przestać być potrzebnym.
Myśli Q znów powędrowały ku Nikołajowi.
Jego śmierć prześladowała go przez lata. Najgorsza była niewiedza.
A teraz znów odezwał się ktoś z dawnych lat. Przyjaciel zza grobu.
Peter Napier.
Tym razem Q mógł coś zrobić.
Tym razem prawda była w zasięgu ręki.
Jeśli tylko odważy się po nią sięgnąć.
Wziął prysznic i ubrał się. Przez chwilę stał przed dużym lustrem.
Wełniany garnitur w odcieniu grafitu leżał idealnie. Pod spodem miał koszulę w klasycznej bieli z jodełkowym splotem. Wypolerowane buty błyszczały tak, że można by w nich sprawdzić, czy pod autem dyplomatycznym nie ma ładunku wybuchowego. Poprawił granatowy krawat w białe groszki, kupiony w sklepie Ferragamo w Rzymie. Czuł, że jest gotowy.
Podniósł srebrną spinkę do krawata, przez chwilę trzymał ją na otwartej dłoni, po czym ją przypiął. Sięgnął po wieczne pióro marki Montblanc, wykonane z młotkowanego metalu pokrytego złotem i lakierem w kolorze głębokiego błękitu. Wsunął je w pętelkę wszytą wewnątrz marynarki.
Teraz naprawdę był gotów.
Na dole czekała na niego panna Honeypenny, nucąc cicho pod nosem w kącie pokoju.
Honeypenny. Nie było to przypadkowe imię.
Moneypenny była sekretarką M w MI6. Q bardzo ją cenił, choćby dlatego, że zdołała oprzeć się zalotom Bonda.
Bond tylko gorzko się uśmiechnął, gdy Q opowiedział mu o najnowszym nabytku swojego gospodarstwa domowego.
Q zatwierdził produkcję tych robotów na kilka miesięcy przed tym, jak wyleciał z pracy. Roboty społeczne miały być kolejnym wielkim hitem. „Robot w każdym domu do 2035 roku”, świergotał jakiś amerykański baron technologii w CNN. Od „każdego domu” do „każdego budynku rządowego” był już tylko krok. Oddział Q rozpoczął kilka projektów, w których badał, jak roboty społeczne mogą zostać przejęte przez „niewłaściwych ludzi”. Zgodnie z najlepszymi tradycjami nauki, Q zaczął od eksperymentów na sobie samym. Zabrał robota do domu i uruchomił go w środowisku, do którego został stworzony. Gdy wyleciał ze Służby, po prostu go zatrzymał. Alternatywą było roztrzaskanie go młotkiem.
Q wiedział, że Bond od razu pomyśli o imienniczce robota.
Pannie Moneypenny.
Tej, która mu się wymknęła.
Q postanowił nie mówić Bondowi, że przez jakiś czas coś go z nią łączyło. Na tę wieść mogłaby mu eksplodować głowa. Poza tym dżentelmenowi nie wypada rozmawiać o takich rzeczach. Romans się skończył i rozstali się w zgodzie.
I tak Q miał teraz Honeypenny, a technicznie rzecz biorąc, model Yamagoshi Labs 550-X. Humanoidalny tors na kółkach ze sztucznym mózgiem, zasilanym NPU, czyli jednostką przetwarzania neuronowego, najnowszym osiągnięciem w dziedzinie chipów. Modele 550-X zostały zaprojektowane jako towarzysze dla osób starszych. Albo samotnych.
Q nie był ani szczególnie stary, ani szczególnie samotny.
– Dzień dobry, Q.
– Dzień dobry, Honeypenny. Udało ci się zdobyć te informacje?
Podszedł do ekspresu do kawy marki Sage i stuknął w kilka przycisków. Wybrał podwójne espresso.
– Tak, Q. Wstępne dochodzenie w sprawie śmierci Petera Napiera prowadzili lokalni detektywi pod kierownictwem nadkomisarz Kathy Burnham.
Q znieruchomiał. Odwrócił się od ekspresu.
– Powiedziałaś… Kathy Burnham?
– Tak.
Q poczuł, jak ściska mu się żołądek. Spodnie zrobiły się tak ciasne, że krew zaczęła mu się cofać do mózgu.
Kathy Burnham.
To niemożliwe. A jednak.
Honeypenny wyrwała go z zamyślenia.
– Masz też trzy nowe wiadomości z PerfectPartner. Chcesz, żebym je odczytała?
– Nie. Usuń je.
Szok nadal dudnił mu w głowie. Kathy.
– Jesteś pewien, Q? Istnieje siedemdziesiąt pięć i osiem dziesiątych procent prawdopodobieństwa, że Rebecca Morris bardzo ci się spodoba. Ma czterdzieści siedem lat, jest po rozwodzie i pracuje jako biegła księgowa w Grant Thornton.
Randkowanie we współczesnym świecie przypominało chodzenie po polu minowym. Kiedy odrzuci się wszystkie osoby z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi i weekendowych satanistów, zostaje niewiele dla normalnego człowieka. Q tęsknił za czasami, gdy można było poznać kobietę w stary, dobry sposób, zderzając się parasolkami w deszczu lub przypadkiem w księgarni. Wszystko wydawało się lepsze niż szukanie partnerki w internecie.
– Jestem pewien, Honeypenny. Skasuj wszystko.
Podczas gdy Q przystępował do Operacji Śniadanie, czyli owsianki z kefirem, owocami, siemieniem lnianym, orzechami brazylijskimi i łyżką ekstraktu z miłorzębu japońskiego, układał plan na nadchodzący dzień. Wiedział, że nie będzie on należał do przyjemnych.
Pozostawało jedynie pytanie, jak bardzo będzie nieprzyjemny. Mówi się, że czas leczy rany. Ten, kto to powiedział, najwyraźniej nigdy nie dostał w twarz od przeszłości.
Q miał nadzieję zrobić postępy w „sprawie”. Dziwnie to brzmiało, jakby był prywatnym detektywem w jakimś filmie noir. Brytyjskim Philipem Marlowe’em, ale bez kapelusza, niedoścignionej chłodnej elegancji Bogarta i palenia papierosa za papierosem.
To właśnie palenie zabiło Bogarta, więc może nie jest aż tak fajne.
Rak przełyku w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat. Q to wiedział, bo padło takie pytanie na quizie w pubie. I także dlatego, że jego zmarła matka paliła jak smok.
Q powrócił myślami do Pete’a Napiera.
Pierwszym zadaniem było rozeznanie się w terenie, przynajmniej jeśli chodzi o policyjne dochodzenie w sprawie jego śmierci. Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Kathy Burnham.
Chryste. Nawet reżyser by tego nie wymyślił.
Dlaczego tu przyjechał? Dlaczego to robił?
Pytania bez łatwych odpowiedzi. List Pete’a wprawił koła w ruch. Q wrócił do Wickstone z mglistym zamiarem ponownego zbadania okoliczności śmierci dawnego przyjaciela. Tyle że nie widzieli się od lat. Dlaczego więc jego odejście tak go poruszyło?
Zapewne dlatego, że Pete był kiedyś jego najlepszym przyjacielem. I dlatego, że prawda miała znaczenie. W świecie, z którego Q pochodził, mężczyźni i kobiety umierali za prawdę. List Pete’a sugerował, że ten przeczuwał swój koniec. Czy to było samobójstwo? Q nie chciał w to uwierzyć. Pete, którego znał, by tego nie zrobił. Nie mógł też uwierzyć, że to był „nieszczęśliwy wypadek”. Nie mógł tak po prostu utonąć. Kto znał Pete’a, ten z pewnością o tym wiedział.
Instynkt to paskudna rzecz. Nigdy nie wiadomo, czy cię dokądś prowadzi, czy po prostu wodzi za nos.
Ale Q zbyt długo na nim polegał, żeby teraz go zignorować. I nawet jeśli nie wiedział nic o prowadzeniu śledztwa w sprawie śmierci, uznał, że najwyższa pora się tego nauczyć. Zasady były w gruncie rzeczy proste: motyw, środki, okazja. To nie mogło być zbyt trudne.
– Honeypenny, możesz znaleźć adres komisariatu, w którym pracuje nadkomisarz Kathy Burnham?
Chwilę później Q wpisywał dane w telefon.
Drań wbiegł do kuchni, rozłożył się w swoim koszu i znów przyjął pozę Najbardziej Przygnębionego Psa Świata.
Q postawił miskę z wodą pod jego nosem, po czym wziął własną miskę i wyszedł do ogrodu.
Źródło: Skarpa Warszawska



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1945, kończy 80 lat
ur. 1983, kończy 42 lat

Lekkie TOP 10
