Seria Niefortunnych Zdarzeń: przeczytaj początek finałowego tomu w dniu premiery
Przygoda dobiegła końca – ostatni tom Serii Niefortunnych Zdarzeń już w księgarniach. Z tej okazji mamy dla Was fragment Końca końców.
Przygoda dobiegła końca – ostatni tom Serii Niefortunnych Zdarzeń już w księgarniach. Z tej okazji mamy dla Was fragment Końca końców.
Towarzysz podróży Baudelaire’ów nazywał się Hrabia Olaf. Sieroty miały nieszczęście znosić jego towarzystwo, odkąd zostały sierotami, a on ich prawnym opiekunem. Olaf niezmordowanie knuł intrygi, chcąc przechwycić w swoje brudne łapska gigantyczną fortunę, którą Baudelaire’owie odziedziczyli po rodzicach, a chociaż wszystkie te intrygi spaliły na panewce, podłość łotra stała się w jakimś sensie także udziałem dzieci. I oto teraz Olaf i Baudelaire’owie płynęli jedną łódką. Zarówno dzieci, jak i hrabia byli odpowiedzialni za liczne zbrodnie, chociaż sieroty Baudelaire miały przynajmniej tyle przyzwoitości, by odczuwać z tego powodu wyrzuty sumienia, podczas gdy Olaf przeciwnie – jeszcze się przechwalał!
– Odniosłem triumf! – obwieścił po raz setny Hrabia Olaf. Stał dumnie na dziobie łodzi, wsparty o galion, którym była rzeźba ośmiornicy atakująca mężczyznę w kombinezonie nurka. – Myślałyście, sieroty, że mi się wymkniecie, ale wpadłyście nareszcie w moje ręce!
– Owszem, Olafie – przyznała ze znużeniem Wioletka.
Nie chciało jej się dodawać, że skoro wszyscy razem dryfują pośrodku oceanu, to można równie dobrze powiedzieć, że Olaf wpadł w ręce Baudelaire’ów. Westchnęła tylko i spojrzała w górę na czubek masztu, z którego smętnie zwisał podarty żagiel. Wioletka od początku podróży próbowała wynaleźć mechanizm, który napędzałby łódź bez pomocy wiatru, lecz do dyspozycji miała na pokładzie tylko dwie wielkie szpatuły z solarium hotelu Ostateczność. Dzieci wiosłowały nimi przez jakiś czas, jednak wiosłowanie łodzią na pełnym morzu to ciężka robota, zwłaszcza gdy towarzysz podróży jest zanadto zajęty przechwałkami, żeby pomóc. Wioletka wciąż nie traciła nadziei, że wymyśli system szybszego napędzania łodzi.
– Spaliłem hotel Ostateczność! – wykrzykiwał Olaf, gestykulując dramatycznie. – I raz na zawsze zniszczyłem WZS!
– Wolno panu mieć własne zdanie – burknął pod nosem Klaus, nie odrywając oczu od księgi cytatów.
Klaus od pewnego czasu notował w tym granatowym tomiku najświeższe detale z życia Baudelaire’ów, na przykład fakt, że to sieroty, a nie Olaf, spaliły hotel Ostateczność. WZS była tajną organizacją, o której Baudelaire’owie słyszeli co rusz podczas swoich podróży. Klaus wiedział, że ta organizacja nie została zniszczona – przynajmniej nie całkiem – chociaż spora liczba agentów WZS znajdowała się w hotelu w chwili wybuchu pożaru. W chwili, o której mowa, Klaus przeglądał swoje notatki o WZS i schizmie, czyli wielkim sporze w łonie organizacji, którego ważkim elementem była pewna cukiernica. Nie wiedział, co znajduje się w cukiernicy, podobnie jak nie wiedział, gdzie znajduje się obecnie jedna z najdzielniejszych agentek WZS, Kit Snicket. Dzieci spotkały Kit tylko raz, zanim wyruszyła ona samotnie na morze w poszukiwaniu trojaczków Bagiennych, dawno niewidzianych przyjaciół sierot Baudelaire, którzy bujali gdzieś w obłokach samowystarczalnym balonowym domem. Klaus miał nadzieję, że uważna lektura notatek pomoże mu ustalić położenie łodzi.
– A fortuna Baudelaire’ów jest wreszcie moja! – tokował Olaf. – Stałem się nadzwyczajnie bogatym człowiekiem, a to znaczy, że wszyscy muszą mnie słuchać!
– Doremifasola! – mruknęło Słoneczko.
Najmłodsza z Baudelaire’ów nie była już niemowlęciem, ale wciąż posługiwała się osobliwą mową. Mówiąc: „doremifasola”, komunikowała coś w sensie: „Hrabia Olaf plecie bzdury”. Istotnie, fortuny Baudelaire’ów próżno było szukać w wielkiej łodzi pośrodku oceanu, trudno więc powiedzieć, czy w tej chwili należała ona do kogokolwiek. Ale mówiąc: „doremifasola”, Słoneczko miało na myśli również fasolę. Jedną bowiem z nielicznych rzeczy na pokładzie łodzi był spory gliniany słój z gumowym korkiem, który stał wciśnięty pod jedną z ławek. Słój był zakurzony i wyglądał na bardzo stary, ale korek wyglądał na nienaruszony, a to oznaczało, że jedzenie w środku nadaje się do spożycia. Słoneczko bardzo się ucieszyło z tego znaleziska, gdyż poza tym pasażerowie łodzi nic nie mieli do jedzenia, ale ucieszyłoby się jeszcze bardziej, znalazłszy coś innego niż pospolitą białą fasolę. Z białej fasoli można przyrządzić niejedno pyszne danie. Rodzice Baudelaire’ów robili z niej na przykład sałatkę, dodając małe pomidorki, świeżą bazylię, sok z cytryny, oliwę z oliwek i pieprz cayenne. Było to fantastyczne danie na upały. Słoneczko jednak nie miało innych składników, więc raczyło współtowarzyszy podróży garściami rozgniecionej fasolowej mazi, która podtrzymywała ich przy życiu, ale w żadnym razie nie dawała satysfakcji ambitnej młodej szefowej kuchni. Słuchając przechwałek Hrabiego Olafa, Słoneczko zaglądało w pustoszejący słój, rozmyślając, co by tu jeszcze można zrobić z białej fasoli bez dodatków.
– Na początek kupię sobie błyszczącą, nową limuzynę! – perorował Olaf. – Z potężnym silnikiem, żebym mógł swobodnie przekraczać dozwoloną prędkość, i ze wzmocnionymi zderzakami, żebym mógł najeżdżać na inne auta, nie niszcząc sobie karoserii! Nazwę ten samochód „Hrabia Olaf”, na swoją cześć. Gdy rozlegnie się z dali pisk hamulców, ludzie będą mówili: „Uwaga! Nadjeżdża Hrabia Olaf!”. Sieroty, płyńcie natychmiast do najbliższego luksusowego salonu samochodowego!
Baudelaire’owie wymienili spojrzenia. Jak z pewnością sami wiecie, jest rzeczą mało prawdopodobną, aby na środku oceanu trafił się salon samochodowy, jakkolwiek słyszałem o sprzedawcy riksz urzędującym w podwodnej grocie w głębinach Morza Kaspijskiego. Bardzo męcząca jest podróż z kimś, kto bez przerwy stawia jakieś żądania, zwłaszcza gdy żąda rzeczy niemożliwych, dlatego dzieci nie utrzymały już języków za zębami, co tu oznacza: „otwarcie wygarnęły Olafowi jego głupotę”.
– Nie możemy płynąć do salonu samochodowego – powiedziała Wioletka. – Nie możemy płynąć donikąd. Wiatr ustał, a Klaus i ja nie mamy już siły wiosłować.
– Lenistwo to żadna wymówka – burknął Olaf. – Ja też jestem zmęczony swoimi intrygami, a się nie skarżę.
– Co więcej – dodał Klaus – nie mamy pojęcia, gdzie jesteśmy ani dokąd zmierzać.
– Ja wiem, gdzie jesteśmy – odparł z ironią Olaf. – Jesteśmy na środku oceanu.
– Doremifasola – zauważyło Słoneczko.
– Mam dość tej twojej mdłej paciai! – skrzywił się Olaf. – Jest gorsza od sałatki, którą podawali wasi rodzice! Jeszcze nigdy nie miałem gorszych pomagierów od was!
– Nie jesteśmy pana pomagierami! – oburzyła się Wioletka. – Przypadek zdarzył, że podróżujemy razem!
– Zapominasz, kto tu rządzi – skarcił ją Hrabia Olaf, bębniąc brudnym kciukiem po galionie. W drugiej ręce obracał kuszę harpunową – straszną broń, w której pozostał mu do niecnych celów ostatni harpun. – Jak nie będziecie mnie słuchać, otworzę ten hełm i będzie po was!
Baudelaire’owie z obrzydzeniem spojrzeli na galion. W hełmie znajdowały się zarazki Meduzoidalnego Mycelium – trującego grzyba, który mógł uśmiercić tego, kto wchłonął go z powietrzem. Nie tak dawno śmiertelnej groźbie zatrucia tym grzybem uległo Słoneczko. Uratowali je, na szczęście, Klaus z Wioletką, znajdując antidotum w postaci japońskiej mikstury wasabi.
– Nie ośmieli się pan uwolnić Meduzoidalnego Mycelium – odrzekł Klaus, starając się przybrać ton wielkiej pewności siebie. – Przecież zatrułby się pan wtedy razem z nami.
– Ekwiwalentna flotylla – dodało srogim głosem Słoneczko.
– Nasza siostra ma rację – wtrąciła się Wioletka. – Płyniemy jedną łódką, Hrabio Olafie. Wiatr ustał, nie mamy pojęcia, dokąd się kierować, i kończą nam się zapasy żywności. Szczerze mówiąc, bez środka nawigacji i wody pitnej zginiemy prawdopodobnie w ciągu paru najbliższych dni. Więc zamiast się tak rządzić, mógłby nam pan chociaż trochę pomóc.
Hrabia Olaf spiorunował ją spojrzeniem, po czym przeszedł statecznym krokiem z dzioba łodzi na rufę.
– Wy troje wymyślcie sposób wydostania nas stąd – rzekł po chwili – a ja zajmę się wymianą tabliczki z nazwą łodzi. Nie życzę sobie, żeby mój jacht w dalszym ciągu nosił nazwę „Karmelita”.
Źródło: HarperCollins Polska
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat