10 książek, których nie zapomnę
Książki, które mocno na mnie wpłynęły. Nie najmądrzejsze, nie najlepsze, nie najbardziej wartościowe, ale takie, które wtedy, gdy je czytałem, były super i na zawsze odcisnęły się w mej pamięci.
Książki, które mocno na mnie wpłynęły. Nie najmądrzejsze, nie najlepsze, nie najbardziej wartościowe, ale takie, które wtedy, gdy je czytałem, były super i na zawsze odcisnęły się w mej pamięci.
Nie jest łatwo wybrać tylko dziesięć, zwłaszcza biorąc poprawkę na to, jak człowiek dojrzewał, mądrzał (a przynajmniej tak mu się wydawało), z jednych rzeczy wyrastał, do innych próbował dorosnąć, ale oto zestaw, jaki dziś wydaje mi się najważniejszy, który mnie jakoś ukształtował. Bo to chyba oczywiste, że prawie wszystkie te książki (poza ostatnią) przeczytałem na grubo przed maturą, czyli... przynajmniej ćwierć wieku temu. Kolejność z grubsza chronologiczna (w sensie te, które czytałem jako młodszy, są na początku), a eklektyzm w pełni zamierzony:
Pierwsze podróże w czasie – Reinhard Heinrich, Erik Simon
Zaczynamy od niemieckiej fantastyki. Książka, którą podebrałem z biblioteki ojca (on miał tam całą fantastykę, jaka wychodziła w czasach PRL – kupował wszystko). Pamiętam, jak to mnie zachwyciło. Tam po raz pierwszy przekonałem się, jak można żonglować klasyką (w sensie Wellsem, oczywiście), jak bawić się schematami, jak dopisywać fajne boczne wątki do klasycznych historii i klasycznej historii. Zestaw opowiadań o gościach podróżujących w czasie, który dał podwaliny pod moje myślenie o kulturze popularnej.
Trzej muszkieterowie / W dwadzieścia lat później / Wicehrabia de Bragellone – Aleksander Dumas
Oczywiście ta książka i to myślenie o popkulturze mogło powstać dopiero na fundamentach przeczytania stert najróżniejszych klasycznych powieści. Co było o tyle proste, że na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdy zaczynałem czytać wielkie ilości wszystkiego popu, tak naprawdę po polsku nie było wiele. Zwłaszcza świeżego popu. Czytałem więc tony klasyki. Dumas był rewelacyjny. Trzej muszkieterowie byli długo książką, do której wracałem i wracałem. Kiedy nagle gdzieś przeczytałem, że jest ciąg dalszy, po prostu zwariowałem ze szczęścia. To gdzieś wtedy stałem się ultrafanboyem idei ciągów dalszych - gdy okazało się, że mogę wrócić do moich ulubionych bohaterów i przeczytać, co z nimi było dalej. Ależ to było uczucie!
Kajtek i Koko w kosmosie – Janusz Christa
Niech przedstawicielem komiksu na tej liście (w sumie mógłbym bez trudu zrobić taką drugą z komiksami, ba, nawet łatwiej by mi chyba było niż z książkami) będzie ten album Christy. To był ewenement na polskim rynku. Bardzo źle wydany (słaby gazetowy papier), ale gruby i pełen świetnych fantastycznych historii komiks, który pokazał, jak z lekkością i humorem można bawić się fantastyką, narracją, postaciami. Nikt tak nie opowiadał jak Christa; nigdzie wtedy nie było podobnych komiksów po polsku, a i ten w latach osiemdziesiątych był nie do zdobycia. Ten, kto miał w domu egzemplarz Kajtka i Koka w kosmosie, był naprawdę KIMŚ.
Janczarzy kosmosu – Stefan Weinfeld
I jeszcze jedna książka SF podciągnięta z ojcowskiej biblioteczki. Nie wiem, czemu akurat ta historia tak mnie urzekła, ale było coś we wczesnonastoletnim umyśle, co mocno reagowało na tę opowieść o kosmicznej inwazji przeprowadzonej siłami klonów porwanych z Ziemi dzieci. Weinfeld potrafił zajmująco opowiadać, tworzyć ciekawe postacie, a przede wszystkim prowadzić równolegle wiele wątków, dyskretnie je przeplatając między sobą. Jak mi się podobało. Dziś trochę się boję wracać do takich lektur sprzed dekad, ale skoro tak mnie dziś wzięło na wspomnienia, chyba jednak po to sięgnę i spojrzę, czy wciąż daje radę.
Serwus, Madonna – Konstanty Ildefons Gałczyński
Czas na element poezji w zestawieniu. Gałczyński zawsze był moim ukochanym poetą i z tym tomikiem zjeździłem Polskę wzdłuż i wszerz. Znałem na pamięć dziesiątki wierszy, wystawiałem monodram na podstawie Balu u Salomona, pisałem muzykę do niektórych wierszy. No po prostu uwielbiałem. A to konkretne wydanie po prostu się sprawdzało w podróży. Dziś jako stateczny starszy pan mam po prostu na półce pięciotomowe dzieła zebrane i po nie sobie czasem sięgam, ale wtedy do plecaka ten tomik wchodził najlepiej.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: Egmont
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat