fot. Activision
Na początku października odbyły się beta testy Call of Duty: Black Ops 7 – najpierw w wersji zamkniętej, a następnie otwartej dla wszystkich zainteresowanych graczy. Była to doskonała okazja, by sprawdzić nową odsłonę serii przed premierą i przekonać się, czy warto będzie po nią sięgnąć, zamiast kupować przysłowiowego kota w worku.
Tym razem twórcy zadbali o sporą porcję zawartości do przetestowania, a sama beta była stopniowo aktualizowana i rozbudowywana o kolejne elementy. Dzięki temu można już na tym etapie wyciągnąć pierwsze wnioski na temat rozgrywki, choć warto pamiętać, że do premiery z pewnością doczekamy się jeszcze licznych poprawek i zmian w balansie. Można było odnieść wrażenie, że są one potrzebne – niektóre typy broni cieszyły się zdecydowanie większą popularnością od innych i zdawały się zwyczajnie zbyt potężne.
Już od pierwszych minut można było odczuć pewne różnice w sposobie poruszania się. Wprowadzony w Black Ops 6 system Omnimovement został wyraźnie rozwinięty. Teraz gracze mogą nie tylko wykonywać efektowne ślizgi i skoki, ale także biegać po ścianach i odbijać się od nich. Nie tylko wygląda to widowiskowo, lecz również otwiera nowe możliwości taktyczne – pozwala szybciej przemieszczać się po mapach, zaskakiwać przeciwników z góry czy dostawać się do wyżej położonych miejsc bez konieczności odkładania broni nawet na moment.
Dostępne w becie mapy z jednej strony przypominały klasyczne lokacje z serii – nastawione na szybkie, intensywne starcia i nieustanną akcję. Z drugiej jednak wprowadzono do nich zmiany projektowe, które lepiej wykorzystują potencjał rozbudowanego systemu ruchu. Doskonałym przykładem jest Exposure – mapa pełna kontenerów i konstrukcji, które można wykorzystywać nie tylko jako osłony, ale też jako powierzchnie do odbić i platformy do wyskoków. Dzięki temu rozgrywka stała się bardziej wertykalna i nieco mniej przewidywalna.
Pod względem mechaniki strzelania i tempa akcji Call of Duty: Black Ops 7 pozostaje wierne tradycji serii. Fundament rozgrywki wydaje się solidny, a sterowanie i model strzelania są jednocześnie satysfakcjonujące i bardzo przystępne – na tyle, że nawet kompletni nowicjusze mogą dość szybko wdrożyć się w zabawę online. Jednocześnie trudno nie zauważyć, że mimo nowych rozwiązań wciąż mamy do czynienia po prostu z kolejnym Call of Duty – grą zbliżoną w swojej strukturze do poprzednich odsłon. Część odbiorców może potraktować to jako zaletę i otrzymać więcej tego, co sprawiało im radość, inni zaś odbiorą to jako stagnację i brak chęci podejmowania ryzyka ze strony twórców oraz wydawcy.
Warto też zauważyć, że tegorocznej premierze Activision może nieco pokrzyżować plany konkurencja. Na rynku mocno rozpycha się Battlefield 6. Choć idzie on w zupełnie innym kierunku i dziś obie marki więcej dzieli, niż łączy, to porównań będzie trudno uniknąć. Electronic Arts dostarczyło na rynek udany tytuł, który przyciągnął przed ekrany setki tysięcy graczy – wśród nich bez wątpienia znaleźli się także dotychczasowi fani COD. Tegoroczna jesień zapowiada się naprawdę ciekawie, jeśli chodzi o rynek sieciowych strzelanek – zarówno tych bardziej „realistycznych”, jak i tych, które już lata temu odpuściły sobie aspirowanie do tego miana na rzecz elementów science fiction i efektownej, pełnej akcji rozgrywki.