Efekt.Bazinga.S01E01.Trailery.i.piloty
Jak mawiał cesarz Oktawian August: “kto ma pilot ten ma władzę”. Władzę nad widzem. W kinie podobne właściwości ma króciutki trailer, ale chodzi dokładnie o to samo: dobre pierwsze wrażenie. Jak w życiu.
Jak mawiał cesarz Oktawian August: “kto ma pilot ten ma władzę”. Władzę nad widzem. W kinie podobne właściwości ma króciutki trailer, ale chodzi dokładnie o to samo: dobre pierwsze wrażenie. Jak w życiu.
Pierwszym trailerem, który mnie oszukał był ten do „Punishera” z 2004 roku. Frank Castle miał kreatywnie karać. W zapowiedzi pojawiły się takie cudeńka jak karabiny, łuki i noże motylkowe, przy czym nikt nie podejrzewał, że bohater zmieni w śmiercionośne narzędzie także loda na patyku i makaron. I może nauczył mnie czegoś ważnego o życiu (zawsze noś przy sobie hydrant), ale jednocześnie przydeptał powoli kiełkującą słabość do filmowych adaptacji komiksów. Tak by pewnie zostało, gdyby nie inny trailer zapowiadający film trójcy Rodriguez - Miller – Tarantino. „Sin City”. Dzieło sztuki nie ukrywające wstydliwie swojego od-komiksowego pochodzenia. Wręcz przeciwnie – dumnie przerysowane, w rytm instrumentalnej wersji „Cells” The Servants, namieszało człowiekowi w głowie na tyle, że zaraz po seansie przeczytał cały komiks.
Jeśli oszuka nas zapowiedź kinowa, to jeszcze pół biedy – filmy zwykle mają tylko dwie godziny. Gorzej z tymi pilotami. - O, jesteś w połowie sezonu - zagaja Osoba Trzecia - i jak? Nie odrywając ocząt od monitora odpowiadam, że źle, niedobrze, że równia pochyła i to taka, która na łeb, na szyję, ku upadkowi dąży. Zatem pada pytanie kolejne: To jak ty to możesz oglądać? Zastanawiam się długą chwilę i w końcu dochodzę do wniosku, że z rozpędu. To jest jedyne możliwe wytłumaczenie. Skoro ta dzieweczka przez trzynaście odcinków zastanawia się, czy wybrać bliżej nieokreślonego Dżejsona, czy jego najlepszego kumpla / najgorszego wroga, to chyba niewiele więcej możemy się po tym serialu spodziewać. Tym bardziej, że wybór jest śmiesznie prosty w swej zawiłości (zupełnie jak kobiecy mózg z resztą, ale o tym w następnym odcinku).
Tutaj na scenę wkracza kolejna Dobra Sentencja (tym razem z repertuaru Najstarszych Indian), że lepiej jeździć niż chodzić, a jeśli już jechać, to koniecznie na dobrej opinii. Jeździła zatem “Plotkara”, która w pierwszych odcinkach ociekała nowojorskim blichtrem i nam, prostaczkom łaskawie pozwalała ów blichtr sączyć powolutku przez cieniutką słomkę. Myśl o braku celu i sensu zaczynała człowiekowi świtać dopiero w sezonie drugim. Ostateczne potwierdzenie straconego czasu otrzymał w trzecim, w którym to scenarzyści po wykorzystaniu wszystkich możliwych konfiguracji damsko-męskich postanowili uzupełnić jedną z par nie byle kim, bo samą Hilary Duff. I dopiero wtedy człowiek gorzko zapłakał i chwycił za tom Dostojewskiego, żeby odkupić swoje winy i nadrobić stracony czas.
Czasami pilot, zamiast wciągnąć nas w jakieś szemrane interesy, zmienia nas na lepsze (odnajdujemy całkiem znośny sens życia, zostajemy weganami, stajemy się bardziej tolerancyjni i tego typu rzeczy). Do zombie nic nie mam, a już w szczególności nie mam do nich sympatii. Generalnie są to istoty bardzo pokrzywdzone przez kinematografię, bo nikt nie potrafił zrobić o nich dobrego filmu (a przynajmniej takiego, który nie doprowadziłby widza do nagłych wybuchów radości). I oto nastał pilot „The Walking Dead”, w którym trup nie tylko kładł się gęsto, ale potrafił też chyżo się przemieszczać, a nawet wchodzić po drabinie (co było dość zaskakujące, bo dotychczas zombie nie chwaliły się tą umiejętnością). Klimat natomiast uruchomił miłe wspomnienia z dzieciństwa o godzinach spędzonych przed „Falloutem”. Dzięki temu serial został podciągnięty pod Zasadę Trzech Pierwszych Odcinków, po których decyduję, czy oglądam go dalej, czy naciskam alt+f4. A że z każdym robiło się co raz lepiej, to i do zombie się człowiek przekonał.
Dlatego, gdyby ów tekst niechcący komuś coś zniszczył - proszę o drugą szansę (i trzecią gratis).
Choć zawsze można czytać z rozpędu.
W. Morgulis
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat