Gene Wilder – mistrz ekranowej zabawy
Są komicy, którzy zostają w pamięci na zawsze. W pamięci widzów i w pamięci następnych pokoleń komików. Jednym z nich z pewnościa był Gene Wilder.
Są komicy, którzy zostają w pamięci na zawsze. W pamięci widzów i w pamięci następnych pokoleń komików. Jednym z nich z pewnościa był Gene Wilder.
W tym samym 1974 r. Brooks i Wilder stworzyli jeszcze jeden film (wtedy filmy robiło się szybko) – rewelacyjną parodię kina grozy Young Frankenstein. Obu ich zresztą, za scenariusz do tego filmu nominowano do Oskara – a nominacje za scenariusze filmowych parodii nie zdarzają się często.
Skoro Wilder już grał i pisał scenariusze, to naturalnym krokiem wydawała się reżyseria. I tak właśnie się stało. W 1975 r. zadebiutował jako reżyser, równocześnie pisząc i grając główną rolę w swojej komedii. Rzecz się nazywała Przygody najsprytniejszego z braci Holmes i do dziś nieźle się to ogląda:
Współpraca z Melem Brooksem dobiegła końca, ale właśnie w tym momencie kariery Wilder spotkał nowego partnera – innego komika, z którym nakręcił wspólnie w sumie cztery filmy: Richarda Pryora. To oni rządzili kinowym humorem przełomu lat 70 i 80. A zaczęli w filmie Transamerican Express:
Przyśpieszmy trochę nasz przegląd. I poszukajmy czegoś, czym filmografia Wildera może nas dziś zaskoczyć? A czy wiecie, że zagrał jeszcze raz w westernie i to w duecie z Harrisonem Fordem? Wilder grał tam polskiego rabina a rzecz się nazywała Frisco Kid:
Lata osiemdziesiąte w wykonaniu Wildera to kilka świetnych obyczajowych komedii (że wymienię takie tytuły jak Stir Crazy czy Kobieta w czerwieni), ale najsłynniejszą jest oczywiście (zagrana w duecie z Pryorem) See No Evil, Hear No Evil. Wstyd nie znać tego filmu:
Niestety następna dekada to już powoli schyłek kariery. Inni młodsi przejęli bawienie ludzi, a Wilder co najwyżej z rzadka pojawiał się w telewizji. Nawet jego sitcom Something Wilder okazał się porażką. Serial zakończył się po kilkunastu odcinkach:
Wilder w ostatnich latach to coraz bardziej zmęczony i schorowany starszy pan. Nic dziwnego, że ostatni raz – jak już wspomniałem – stanął przed kamerą wcielając się w jakąś rolę w w 2003 r. w sitcomie Will i Grace. Ale i wtedy potrafił skupić na sobie uwagę, jak mało kto. Zobaczcie jak wychodził z sali. I uczcijcie jego odejście seansem którejś z jego komedii:
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat