Nadchodzi Dzień Doktora. Wywiad ze Stevenem Moffatem
- Zwykle fabuła opowiada o ludziach, których Doktor spotyka albo którzy towarzyszą mu w podróży. Tym razem będzie zupełnie inaczej - mówi o jubileuszowym odcinku Doktora Who Steven Moffat, jeden z twórców nowej wersji serialu, która zadebiutowała w 2005 roku.
- Zwykle fabuła opowiada o ludziach, których Doktor spotyka albo którzy towarzyszą mu w podróży. Tym razem będzie zupełnie inaczej - mówi o jubileuszowym odcinku Doktora Who Steven Moffat, jeden z twórców nowej wersji serialu, która zadebiutowała w 2005 roku.
Pierwotny Doktor Who (dziś zwany Classic Who) trafił na ekrany telewizorów w 1963 roku. Po kilkudziesięciu latach emisji na pewien czas jednak znów zniknął z ramówki BBC. Nowe odcinki trafiły do telewizji za sprawą Russela T. Daviesa. Po czterech sezonach głównodowodzącym stał się Steven Moffat, któremu serial zawdzięcza swoją obecną wielką popularność. W tym roku obchodzimy 50-lecie serialu, z okazji czego przygotowano specjalny jubileuszowy odcinek. "Dzień Doktora", bo taki nosi tytuł, będzie można obejrzeć w Polsce 23 listopada o 20.50 w BBCEntertainment.
HATAK.PL: Jest pan scenarzystą jubileuszowego odcinka specjalnego Doktora Who. Jakie to uczucie?
STEVEN MOFFAT: Już jako mały chłopiec marzyłem o tym, żeby napisać historię o przygodach Doktora Who. Ale scenariusz odcinka specjalnego na pięćdziesięciolecie serii? To po prostu fantastyczne! Na tym właśnie polega potęga showbiznesu.
Skąd zatem wziął się pomysł na historię opisaną w "Dniu Doktora"?
- Nie chciałem, żeby ten odcinek ograniczył się do wspominania przeszłości. Moim zamiarem była celebracja całej mitologii i legendy Doktora. Pomyślałem, że to może być krok rozpoczynający nową podróż — ku setnej rocznicy! Dlatego poświęciłem tę historię najważniejszemu wydarzeniu z życia Doktora. Rzadko uciekamy się do takich zabiegów. Zwykle fabuła opowiada o ludziach, których Doktor spotyka albo którzy towarzyszą mu w podróży. Tym razem będzie zupełnie inaczej.
W "Dniu Doktora" powracają zmiennokształtni Zygoni, których nie widzieliśmy w serialu od lat siedemdziesiątych. Dlaczego zdecydował pan, że to właśnie oni powinni pojawić się w odcinku jubileuszowym?
- Nie ulega wątpliwości, że Zygoni to klasyka tej serii. Są wspaniali pod każdym względem, od głosu po wygląd. Wskrzeszony przez nas Zygon jest taki sam jak przeciwnik Toma Bakera z lat siedemdziesiątych. Chcemy w ten sposób zaznaczyć, że odcinek specjalny to z jednej strony święto legendy Doktora, a z drugiej – spojrzenie ku jego przyszłości.
W odcinku specjalnym poznajemy nieznane wcześniej wcielenie Doktora, w którego postać wciela się John Hurt. Co może nam pan powiedzieć o jego Doktorze? Co wnosi Hurt do tej roli?
- John Hurt wniósł przede wszystkim najwyższy kunszt aktorstwa, i chyba taki był jego zamiar. Hurt, który należy do najwyżej cenionych aktorów i najwybitniejszych gwiazd filmowych z Wielkiej Brytanii, stał się teraz częścią mitologii Doktora Who.
Wcześniej także powstawały jubileuszowe odcinki specjalne "Doktora Who", do dziś bardzo lubiane przez fanów. Czy ten odcinek także na długo pozostanie w pamięci?
- Tak naprawdę wcześniej był tylko jeden jubileuszowy odcinek specjalny, przygotowany na dwudziestą rocznicę serii: "The Five Doctors". Odcinek "The Three Doctors", uważany za odcinek jubileuszowy z okazji dziesiątej rocznicy, w rzeczywistości powstał o rok wcześniej.
Ja najbardziej lubiłem chyba właśnie "The Three Doctors" – to był wspaniały odcinek, błyskotliwie napisany, po prostu magiczny. "The Five Doctors" także bardzo mi się podobał, choć miałem wrażenie, że chęć uczczenia rocznicy nieco przyćmiła w nim potrzebę opowiedzenia ciekawej historii. Ale aż tak bardzo mu to nie zaszkodziło!
"Dzień Doktora" to pierwszy odcinek, który będziemy mogli oglądać w pełnym 3D. Czy pisząc scenariusz, brał pan to pod uwagę?
- Od początku myślałem o tym, że skoro robimy odcinek w 3D, trzeba uwzględnić to w fabule. Trójwymiarowy obraz musiał stać się częścią opowieści. Spróbowaliśmy użyć go do postraszenia widza. Oczywiście nie dotyczy to każdej sceny, ale w jednym z wątków wykorzystujemy potencjał obrazu 3D.
W odcinku jubileuszowym ponownie pojawi się David Tennant w roli Dziesiątego Doktora, nie zabraknie także Matta Smitha jako Jedenastego. Jak pracowało się, mając na planie dwóch Doktorów naraz?
- To niesamowite doświadczenie! Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo obaj ci aktorzy trwale kojarzą się już z postacią Doktora.
Matt i David doskonale ze sobą współpracowali, tworząc wyjątkowy, niepowtarzalny duet aktorski. Matt powiedział mi któregoś dnia: "To trochę tak, jakby na planie spotkali się Flip i Flip, a Flap nigdy się nie pojawił". Byli niesamowici: czasami kompletnie odmienni, a kiedy indziej – gdy uznali to za stosowne – dokładnie tacy sami.
A Billie Piper i David Tennant? Jak wyglądała ich współpraca?
- Billie i David razem na planie – to było po prostu kapitalne! W dodatku Billie prywatnie przyjaźni się i z Mattem, i z Davidem, więc – jak sama mi powiedziała – chwilami była w dużej rozterce. Nie wiedziała, jak radzić sobie, mając ich obu naraz: czasami mówiła do jednego, klepiąc po ramieniu drugiego…
Gdzie będzie pan oglądał odcinek specjalny 23 listopada?
- Mam dylemat. Z jednej strony chciałbym oglądać go w domu, w gronie przyjaciół, zwłaszcza tych, którzy przyczynili się do jego powstania. Z drugiej – chętnie wziąłbym udział w rocznicowej imprezie.
To trudny wybór. Kiedy razem z Mattem oglądaliśmy "Jedenastą godzinę", każdą scenę widzieliśmy już wcześniej po wiele razy. Nadszedł pamiętny 3 kwietnia 2010 r. Matt odwiedził mnie w domu, przyszli też jego i moi rodzice. Razem mieliśmy obejrzeć odcinek i podjąć decyzję o naszej wspólnej przyszłości… Wszyscy zasiedli przed telewizorem, ale Matt i ja nie byliśmy w stanie usiedzieć na miejscu. Tak więc niewykluczone, że i ten odcinek obejrzę razem z Mattem, kręcąc się nerwowo koło drzwi do kuchni…
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat