Najlepsze filmy Martina Scorsese’ego
Urodzony i wychowany w Małej Italii, dzielnicy Nowego Jorku, Martin Scorsese miał dwie drogi do wyboru – mógł zostać gangsterem lub księdzem. Początkowo innej alternatywy nie widział i jako młody chłopak wybrał drugą opcję, czyli wstąpił do seminarium duchownego. Nie trwało to jednak długo, po roku zrezygnował ze szkoły i postanowił ruszyć trzecią drogą. A było nią kino. Dzięki temu dostarczył nam, kinomanom, wielu niezapomnianych wrażeń. Korzystając z okazji, że na naszych ekranach obecny jest już najnowszy film Scorsese Milczenie przygotowałem listę, według mnie, najlepszych filmów tego reżysera.
Urodzony i wychowany w Małej Italii, dzielnicy Nowego Jorku, Martin Scorsese miał dwie drogi do wyboru – mógł zostać gangsterem lub księdzem. Początkowo innej alternatywy nie widział i jako młody chłopak wybrał drugą opcję, czyli wstąpił do seminarium duchownego. Nie trwało to jednak długo, po roku zrezygnował ze szkoły i postanowił ruszyć trzecią drogą. A było nią kino. Dzięki temu dostarczył nam, kinomanom, wielu niezapomnianych wrażeń. Korzystając z okazji, że na naszych ekranach obecny jest już najnowszy film Scorsese Milczenie przygotowałem listę, według mnie, najlepszych filmów tego reżysera.
Po godzinach (1985)
Po godzinach to chyba najbardziej zwariowany film w twórczości tego reżysera. Pozornie niby odległy od tego, do czego przyzwyczaiło widzów kino twórcy Taksówkarza, po jego dokładnym obejrzeniu już niekoniecznie. Po godzinach to historia programisty komputerowego Paula Hacketta, który postanawia wyrwać się z rutyny codzienności i wybiera się na randkę z przypadkowo poznaną dziewczyną. I tu zaczyna się niesamowicie zakręcona, słodko-gorzka, przepełniona groteską i nonsensem historia. Tego nie da się opowiedzieć w kilku słowach, to trzeba zobaczyć, bądźcie pewni, ten obraz na długo pozostanie w waszej pamięci. Ostatecznie nasz bohater, po szalonej i pełnej nieprzewidywalnych zwrotów akcji nocy, postanawia powrócić do swojego dotychczasowego życia. Jedno jest pewne, na pewno ta noc go odmieniła. Po godzinach to chyba najciekawszy obraz Nowego Jorku w kinie Scorsese'ego. Od zawsze portretował mroczną stronę tego miasta, ale tutaj dodał do tego całą galerię niezwykłych i szalonych postaci, które są stałym elementem nocnego krajobrazu Wielkiego Jabłka. Nasz bohater tylko pozornie wydaje się najnormalniejszym z nich. W ostateczności tak bardzo się od nich nie różni i idealnie wpisuje się w tą znakomitą, surrealistyczną galerię ludzkich figur. Duża w tym zasługa aktorstwa Griffina Dunna. O stronie technicznej nie ma sensu się rozpisywać. Powiem tylko, że tu wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
The Last Temptation of Christ (1989)
Pomysł na ekranizację kontrowersyjnej powieści Nicosa Kazantsakisa Ostatnie kuszenie Chrystusa kiełkował w głowie Scorsese'emu od 1972 roku, kiedy na planie filmu Boxcar Berta, grająca w nim Barbara Hershey, podarowała reżyserowi na pamiątkę tę książkę. Już w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych Scorsese starał się o ekranizację, ale zła sława książki odstraszała od tego projektu kolejne studia filmowe. Przerwą od tych zmagań była realizacja zakręconego Po godzinach. Ponowny zapał do pracy, który narodził się na planie tego filmu, zmusił reżysera do dalszej walki o ekranizację Ostatniego kuszenia... Ostatecznie udało się znaleźć producenta i w 1988 roku na ekranach kin pojawił się film o Chrystusie. Oczywiście problemy wokół tego filmu nie skończyły się wraz premierą, a wręcz odwrotnie. W wielu krajach, także w Polsce, film uznano za bluźnierczy i zakazano jego emisji. Przypuszczalnie w niektórych państwach do dnia dzisiejszego dzieło Scorsese'ego jest zakazane. Czy słusznie? Uważam, że nie, gdyż obok Ewangelii wg św. Mateusza Passoliniego jest to najwybitniejszy film o życiu Jezusa Chrystusa. Scorsese, idąc tropem Kazantsakisa, pokazuje Chrystusa przede wszystkim jako człowieka. Człowieka pełnego wątpliwości i zwyczajnie ludzkich pragnień i obaw. Pokazuje, w jaki sposób Chrystus radzi sobie z ogromną rolą, jaka została mu wyznaczona przez Boga, i że zwyczajnie na świecie boi się tego. Jest to film o dojrzewaniu do boskości, o stawieniu czoła temu, co jest nam pisane. Chrystus przede wszystkim jest tu człowiekiem, w którym, w wyniku wewnętrznej walki, rodzi się pierwiastek boskości. W znakomity sposób zagrał to Willem Dafoe, który bardzo subtelnie pokazuje tę powolna przemianę. Poza tym cały film jest fantastycznie zrealizowany i zagrany, a największe laury należą się Peterowi Gabrielowi za muzykę, która od czasu premiery żyje własnym życiem. Oklaski należą się też Harveyowi Keitelowi za fantastyczną rolę Judasza, tak całkowicie innego od tego, jaki został przedstawiony w znanych nam ewangeliach.
Goodfellas (1990)
Po raz pierwszy z Chłopcami z ferajny spotkałem się na początku lat 90., w złotej erze VHS. Mój ojciec stwierdził, czemu obecnie się nie dziwię, że nagromadzenie w tym filmie przemocy i „fucków” nie jest odpowiednie dla osoby w moim wieku i nie pozwolił mi obejrzeć tego dzieła. Wiadomo jednak, że zakazany owoc smakuje najlepiej, więc szlaban został szybko złamany. Już wtedy w wieku nastu lat film zrobił na mnie ogromne wrażenie, a najciekawsze jest w nim to, że pomimo większej ilości lat na karku, nadal to robi. Każdy kolejny seans z Goodfellas to niesamowite przeżycie. To spotkanie za jednym zamachem ze znanym i nieznanym. Chłopcy z ferajny to dekonstrukcja mitu gangsterskiego zaproponowanego przez Ojca chrzestnego. To kino brutalne, bezwzględne i niesamowicie intensywne. Co sprawia, że do dnia dzisiejszego tak znakomicie się to ogląda? Wszystko. Znakomite aktorstwo z Joe Pescim na czele. Rewelacyjny scenariusz i mistrzowska reżyseria. Świetne zdjęcia i niezapomniane długie ujęcia. Plusy tego filmu mógłbym wymieniać godzinami, ale po co, skoro lepiej po raz kolejny nacisnąć na odtwarzaczu przycisk play i dać porwać się tej historii. A, zapomniałbym, Ray Liotta nigdy wcześniej i później nie był tak dobry.
The Age of Innocence (1993)
Wiek niewinności obejrzałem późno, znając już większość filmów Scorsese'ego, i przeżyłem wielkie zaskoczenie. Wiedziałem, że Martin potrafi być liryczny, ale nie wiedziałem, że aż tak. Poza tym ten obraz to typowe dla Scorsese'ego tematy, wielokrotnie poruszane w jego filmach, ale nigdy wcześniej aż tak mocno wyeksponowane. Historia Newlanda Archera (Daniel Day Lewis) i hrabiny Ellen Oleńskiej (Michelle Pfeiffer) to klasyczny melodramat, który Scorsese przedstawił w typowym dla siebie stylu. Historię zakazanej miłości przedstawił jako kolejny wariant trudnych relacji damsko-męskich. Poza tym jest to także niesamowita wizja Nowego Jorku z początku XX wieku. Niespotykana wcześniej w jego kinie, ale wcale od niego nie odbiegająca. Jest to nadal brutalny Nowy Jork, tylko że przemoc dokonywana jest w białych rękawiczkach i dotyczy głownie sfery uczuciowej i towarzyskiej. Całość tej misternej i brutalnej opowieści o niespełnionej miłości dopełnia warstwa wizualna. Powiedzieć, że jest wybitna, to mało. Nie ma słów na opisanie jej piękna.
The Wolf of Wall Street (2013)
Po realizacji Wieku niewinności Martin Scorsese złapał małą zadyszkę. Nie oznacza to jednak, że nagle zaczął robić filmy słabe, czy wręcz złe. Nie, dla wielu twórców jest to nadal poziom nieosiągalny, ale czegoś w nich brakowało. Tego specyficznego dotyku geniuszu, charakteryzującego jego najlepsze produkcje. Z powyższych słów wynika, że Wilk z Wall Street ten dotyk posiada. I tak, i nie. Z pewnością jest to najlepszy film Scorsese'ego od prawie dwudziestu lat, zapewne wielu z was się z tym nie zgodzi, ale biorę to na klatę. I już teraz mogę powiedzieć, że Wilk z Wall Street spowodował, że Scorsese dostał wiatru w żagle i jest na dobrej drodze do stworzenia kolejnego arcydzieła. Moje słowa potwierdza nie tylko Wilk… ale i najnowszy film mistrza – Milczenie. Oba filmy to jeszcze dzieła w paru elementach niedoskonałe, ale dające nadzieję na to, że zbliżający się The Irishman (nareszcie ruszyła praca nad tym filmem) może być dziełem niezwykłym. No, ale to temat na inny artykuł, a ja tu przecież o już nakręconych filmach. Dlaczego uważam, że Wilk z Wall Street jest filmem bardzo dobrym? Dlatego, że ten trzygodzinny film ogląda się w mgnieniu oka. Dlatego, że z ekranu płynie, dawno niespotykana w kinie Scorsese'ego, młodzieńcza energia. Dlatego, że ten film mówiący o poważnych sprawach, jest przede wszystkim rozrywką na najwyższym poziomie. I dlatego, że Leonardo Di Caprio stworzył tu swoją najlepszą jak do tej pory kreację aktorską. Poza tym narracja zbliżona jest do tej z Chłopców z ferajny – podobny bohater i prawdziwa historia. Wiemy, że Jordan Belford to zły człowiek, który żeruje na naiwności innych, ale pomimo tego kibicujemy mu i po części jest nam go szkoda. A to dużo. Pokazać negatywnego bohatera w taki sposób i w takim stylu to wielka zasługa reżysera. No i film jest perfekcyjnie zrealizowany, ale to żadna nowość w twórczości Scorsese'ego.
Zapewne brakuje tu paru tytułów, a kilka innych nie powinno się na tej liście znaleźć. Ale to mój osobisty wybór i to tytuły do których wracam najczęściej. I co ciekawe, pisanie tego krótkiego podsumowania nastroiło mnie ponownie do zmierzenia się z całą, bogatą filmografią Martina Scorsese'ego. Filmografią uwzględniającą także filmy dokumentalne te o muzyce i te o kinie. A Was zapraszam do kin na najnowszy film mistrza – Milczenie.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat