OSCARY 2013: Po co nam Oscary?
Co roku kolejne filmy według powszechnej opinii "niezasłużenie" dostają nagrodę Akademii Filmowej. Jakby Oscary były jakimś konkursem popularności albo miały obiektywnie wyłaniać najlepsze filmy.
Co roku kolejne filmy według powszechnej opinii "niezasłużenie" dostają nagrodę Akademii Filmowej. Jakby Oscary były jakimś konkursem popularności albo miały obiektywnie wyłaniać najlepsze filmy.
Jeśli wierzyć opiniom w Internecie, to wszyscy znają się na filmach lepiej niż osoby przyznające Oscary. W zeszłym roku Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy filmowej błędnie wytypowała jako najlepszy film "Artystę" Michela Hazanaviciusa, zamiast np. "Hugo" Martina Scorsese. Najprawdopodobniej przez pomyłkę francuska produkcja zdobyła złotą statuetkę także w czterech innych kategoriach. A to tylko zeszłoroczna edycja.
Oscary to najważniejsze nagrody filmowe na świecie. Nominacjami do nich chwalą się dystrybutorzy wprowadzający swoje filmy na ekrany kin – informacja o szansach na statuetkę to jeden z najważniejszych elementów zwiastunów czy plakatów. Sugerują się nimi widzowie, zarówno ci niedzielni, jak i ci "piątkowi", którzy z wypiekami na twarzy czekają na premierę produkcji ukochanego reżysera. Choć słyszymy, że kolejne decyzje Akademii stają się coraz bardziej kuriozalne, uparcie chodzimy na obrazy nominowane lub nagrodzone Oscarem. Po co? By móc potem wygarnąć Amerykanom, jak bardzo nie znają się na filmach?
Jakkolwiek by mówić o przewidywalności nagród Akademii, dużo łatwiej jest chyba jednak wyznaczyć faworyta w dowolnej dyscyplinie na Igrzyskach Olimpijskich. Oczywiście znajdą się murowani kandydaci do statuetki, ale w przypadku najważniejszej kategorii, dla najlepszego filmu, rzadko można wskazać tylko jedną produkcję. Najprostszą metodą jest hierarchizacja według liczby uzyskanych nominacji, która rzeczywiście daje możliwość wyliczenia procentowych szans na zdobycie statuetki. Jednak historia niejednokrotnie już pokazała, że cyfry nie muszą mieć w tym wypadku znaczenia – nie tylko te określające liczbę nominacji, ale także budżet produkcji. Kosztujący ponad 200 milionów dolarów "Avatar" Jamesa Camerona został pokonany przez kameralny (w porównaniu do niego) film wojenny Kathryn Bigelow pt. "The Hurt Locker. W pułapce wojny".
[image-browser playlist="594281" suggest=""]
Akademia nie zawsze wskazuje też najlepsze filmy. Właściwie przeciętny anglojęzyczny obraz bierze górę nad świetnym dziełem europejskim czy azjatyckim – ma to miejsce i w nominacjach, i w późniejszym wyborze najlepszej produkcji danego roku. Od początku swojego istnienia ta najważniejsza kategoria zdominowana była przez produkcje amerykańskie lub brytyjskie. Gdy wśród tych najlepszych pojawia się już coś nieanglojęzycznego, zazwyczaj na nominacji się kończy. Właśnie tu najlepiej widać największą "wadę" Oscarów – decyzje są podyktowane typowo amerykańskim sposobem myślenia. Chętnie nagradzane są obrazy z historią "od zera do bohatera", o przezwyciężaniu słabości, realizowaniu swoich celów przez ciężką pracę. Dodatkowe plusy dostaje się też, jeśli główny bohater należy do jakiejś mniejszości rasowej lub etnicznej, a film ma subtelny wydźwięk prodemokratyczny. Wśród laureatów i nominowanych dominują różne wariacje amerykańskiego snu.
"Najważniejsza nagroda filmowa traci prestiż. Uroczystą galę z roku na rok ogląda coraz mniej widzów" – czytamy w nowym numerze "Newsweek Polska". Czy tak jest faktycznie? W dobie internetu, kiedy każdy może skrytykować opinię dziennikarza, czy właśnie odpowiadających za Oscary, można uznać, że tak. Ilość negatywnych opinii zwykle znacząco przytłacza pozytywy. Tyle że te same media donoszą nam wieści o kilkunastu innych plebiscytach poprzedzających ceremonię Akademii Filmowej. Znamy już zwycięzców Złotych Globów, nagród BAFTA, gildii amerykańskich scenarzystów, reżyserów i aktorów. Nie mówiąc już o dziesiątkach zestawień najlepszych produkcji ubiegłego roku, które przedstawia każdy szanujący się portal. Należąc do tłumu wykrzykującego różnorodne opinie, łatwiej zaś skupić się tylko na jednej osobie, na jednej ceremonii. A potem krytykować tylko ją.
Jedno jest pewne - w tym roku znów wygra film oscarowy. Właściwie nie do końca wiadomo, co to znaczy, ale każdy ma na ten temat pewnego rodzaju wyobrażenie. Po ogłoszeniu werdyktu, co roku zyskujemy natomiast kolejny element składający się na tę tajemniczą definicję.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat