Z drugiej strony
Święta, nie Święta, niektórzy i tak muszą pracować. Całe szczęście, że już dziś wieczorem w telewizji nowy odcinek Fringe.
Święta, nie Święta, niektórzy i tak muszą pracować. Całe szczęście, że już dziś wieczorem w telewizji nowy odcinek Fringe.
Wszyscy mówią, że "praca w Empire State Building", że "Nowy Jork", że "centrum świata" i w ogóle. Rzeczywiście, na początku robiło to wrażenie. Wspaniały, przeszklony, najwyższy po wieżach World Trade Center w mieście budynek, przestronne, nowoczesne wnętrza, dokładne legitymowanie przy wejściu jak w największych światowych korporacjach, wszystkim tym byłem w momencie zaczynania pracy oczarowany. Ale teraz? Teraz mam dość siedzenia na jednym z najwyższych pięter i słuchania co chwilę szumu i warkotu cumujących do iglicy sterowców. Zresztą nawet nie tylko tych, które zatrzymują się przy ESB. Przez większość dnia bowiem niebo jest nimi całkowicie wypełnione, tak jakby w ogóle opłacało się tym podróżować. Przepraszam bardzo, ale z Zeppelinów to ja uznaję jedynie tych, których nazwa zaczyna się od "Led".
Praca biurkowa może nie jest szczytem marzeń, ale jak przypomnę sobie czasy długopisów i kartek papieru, to od razu przestaję narzekać. Jakieś 10 lat temu, kiedy jeszcze były w użytku, pewnie była to prawdziwa rzeźnia. Ręczne obliczenia, zapisywanie wyników, prowadzenie dokumentacji – jak dobrze o tym nie myśleć i zajmować się ważniejszymi rzeczami. Monitor w biurku mówi mi jednak, że na dzisiaj dość, wybiła 16.00. W końcu mogę wyjść. Znów tylko trzeba przy dziesięciu bramkach pomachać kartą "Show Me". Jakbym nie chodził do tego biura od kilku lat. Jak to się stało, że nagle wszyscy musimy tego używać, nawet gdy chcemy tylko podjechać jeden przystanek autobusem? Kiedyś mieliśmy zwykłe dowody osobiste i jakoś nie było problemów.
[image-browser playlist="592732" suggest=""]
©2010 Warner Bros. Television
Oczywiście ten postęp technologiczny nie jest taki zły. Niemal wszystkie powierzchnie szklane wyposażone są w komputery, więc jadąc sto pięter w dół zdążę dowiedzieć się, co najważniejszego wydarzyło się danego dnia. Wiedzieliście na przykład, że ambasador John F. Kennedy w końcu odchodzi na emeryturę? Były prezydent jest już mocno po osiemdziesiątce. Ma chłop zdrowie. Choć kto obecnie go dziś nie ma. Dzięki nanotechnologii nawet solidne poparzenia i rany postrzałowe przestały być problemem. Z innych wieści, "The New York News" informuje, że rodzina Obamy wprowadza się do nowego Białego Domu. Ach, ten atak z 11 września... Nigdy wielkim fanem Barracka nie byłem, ale odkąd mamy tyle partii na scenie politycznej, trudno mi się połapać już, kto z kim sympatyzuje i właściwie przestałem się tym interesować. Najistotniejsze jest i tak to, co dzieje się na szczeblu stanowym. Piszą właśnie też, że niedługo rozpoczynają się wybory na gubernatora Górnego Półwyspu, a zaraz po nich na gubernatora Michigan. Ech, przy 48 stanach człowiek nie da rady chyba tego wszystkiego spamiętać.
Podróż do domu to znów ciągłe wyciąganie karty "Show Me" i nakładanie masek w miejscach, gdzie powietrze jest bardzo zanieczyszczone. Ciągle jest tylko gorzej i gorzej. Kto wie, czy niebawem nie zabursztynują znów jakiegoś obiektu, tak jak kilka lat temu Madison Square Garden i Uniwersytet Harvarda.
Dobrze, dość tych smutnych rozważań - przecież w ten piątek do kin wchodzi kolejna część "Powrotu do przyszłości"! Grający główną rolę Eric Stoltz mocno się zestarzał, ale i tak zapowiada się świetna zabawa. Obok ekranizacji komiksów to chyba najbardziej wyczekiwany film tego roku. Bo te jak zwykle w box office święcą triumfy. Ciekaw jestem, jak wypadnie premiera "Mrocznego rycerza" Zacka Snydera, którą planuje się na lipiec. Nolan wraz ze swoją trylogią o Supermanie (wzorowaną naturalnie na komiksie "Człowiek ze stali powraca" Franka Millera) podniósł poprzeczkę bardzo wysoko. Ostatnio oczekiwaniom nie sprostał już film poświęcony Czerwonej Latarnii, również bardzo popularnemu bohaterowi ze stajni DC. Sam żałowałem wydania banknotu z wizerunkiem Martina Luthera Kinga Jr. na seans, choć to właściwie tylko 20 dolarów.
[image-browser playlist="592733" suggest=""]©2010 Warner Bros. Television
Całe szczęście, że ostatnio telewizja serwuje niezłe produkcje - zawsze można znaleźć coś dla siebie. Osobiście unikam Toma Cruise'a, który zdaje się grać w niemal każdym serialu na antenie, choć wiem że ma on swoich zwolenników. Przyznam jednak, że w musicalu "Psy" zrobił na mnie świetne wrażenie. Oczywiście i na małym ekranie nie brakuje pomyłek czy ciągłych powtórek starych programów. Dziś na przykład znowu leci "Casablanca"! Nie to, że nie lubię Ingrid Bergman i Ronalda Reagana albo nie podoba mi się szczęśliwe zakończenie tego filmu, ale mam wrażenie, że puszczają to codziennie.
Na swoje ulubione seriale muszę czekać zaś przez cały tydzień, albo i kilka miesięcy, jak ich sezon akurat dobiegnie końca. Namiętnie oglądam od lat "Prezydencki poker" – pomimo kilkunastu serii wciąż nie traci swojego początkowego uroku. Podobnie zresztą jak Fringe. Hit pod względem oglądalności to czołowa pozycja w ramówce stacji FOX już od pięciu sezonów. Krytycy może nie są dla niego zbyt łaskawi, ale mnie ta historia o ludziach zmagających się z niewytłumaczalnymi zjawiskami urzekła od razu. Szczególnie wątek alternatywnej rzeczywistości. Dacie wiarę, że w tamtym świecie "Manhatan" piszą przez dwa "t"? Śmieszni są.
Źródło: fot. ©2009 Warner Bros. Television
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1959, kończy 65 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1962, kończy 62 lat