A po nocy przychodzi dzień…
Coś się kończy, coś się zaczyna. Dziewiąty odcinek Mentalisty najdobitniej nam o tym przypomina. Zakończyło się polowanie na Red Johna, skończyła się zemsta Patricka. I choć twórcy bardzo starają się nas przekonać, że to tak naprawdę początek czegoś nowego, czuć pustkę.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Dziewiąty odcinek Mentalisty najdobitniej nam o tym przypomina. Zakończyło się polowanie na Red Johna, skończyła się zemsta Patricka. I choć twórcy bardzo starają się nas przekonać, że to tak naprawdę początek czegoś nowego, czuć pustkę.
Pustka ta ma co prawda wymiar bardzo przyjemny, bo niezwykle plażowy, ale jednocześnie symboliczny. Widać to nie tylko w tytule odcinka (każdy fan zauważy, że kolejne odcinki jak ognia unikają słowa "czerwony"), lecz także w pracy kamery, kolorystyce i zachowaniu samego Jane'a.
Zemsta na nemezis głównego bohatera, Red Johnie, była najważniejszym punktem produkcji. To przez mordercę Patrick rozpoczął współpracę z CBI; chęć zemsty zawsze była jednak najważniejsza i każde śledztwo w domyśle przybliżało go do ostatecznej konfrontacji. Teraz już tego nie ma, nastał dzień, po burzy przyszedł spokój i odbiło się to na życiu wielu osób z otoczenia Jane'a. Wszystko ma swoją cenę, a odcinek stanowiący swego rodzaju nowe otwarcie jest tego doskonałym przykładem.
Minęły dwa lata. Jane odpoczywa na rajskiej plaży, gdzie wiedzie spokojny żywot. Jest nieogolony, opalony, codziennie rano je jajecznicę i pije herbatę z mlekiem. Spaceruje, rozmyśla, po prostu egzystuje. Nie ma w tym większego sensu, ale chyba nie o sens chodzi, bo odnalazł go dwa lata wcześniej - teraz pozostała mu niczym niezmącona egzystencja. Przypomina to czekanie na śmierć, bo pomimo dobrego nastroju widać, że Patrick to człowiek zmęczony życiem, niemający już żadnego celu.
Pisuje listy do Lisbon, która została szeryfem. CBI zostało rozwiązane, a Rigsby i Van Pelt mają własną firmę ochroniarską i powodzi im się bardzo dobrze. Nie gorzej radzi sobie Cho, który został agentem FBI, i chyba on najwięcej skorzystał na całym zamieszaniu. Jane poszukiwany jest przez rząd, czeka go więzienie za zabicie Red Johna, co jest nieco naciągane. Z jednej strony zabił człowieka, z drugiej - już raz go zabił (fałszywego, ale jednak), a trudno być skazanym ponownie za to samo; no, chyba że tym razem miałby odpowiadać za zabicie szeryfa McAllistera. Nie roztrząsając tematu: mentalista nie ma się co pokazywać w USA.
[video-browser playlist="635119" suggest=""]
Zagrożenie (a jednocześnie nadzieja) przychodzi w momencie pojawienia się FBI na terenie Jane'a - a konkretnie, agenta Abbotta (tego samego, który miał posprzątać po wyczynach Stowarzyszenia Blake'a). Jak się okazuje, ma odnaleźć Jane'a nie tylko po to, żeby go sprowadzić do Stanów, ale przede wszystkim nakłonić do współpracy z FBI przy rozwiązywaniu morderstw. W tym samym czasie Patrick poznaje ładną kobietę i idzie z nią na randkę. Jest to o tyle ważne, że spotka ją na końcu w biurze... FBI.
Jak nietrudno się domyślić, Jane przystaje na propozycję i po załatwieniu wszystkich ważnych spraw (między innymi kwestii miejscowego przemytnika narkotyków) wraca tam, gdzie to wszystko się zaczęło, do Stanów Zjednoczonych. Pomimo jego wszystkich żądań (praca z Lisbon, pełna wolność etc.) Jane zostaje wykiwany. W ten sposób rozpoczyna się nowy rozdział w życiu mentalisty. Żeby odpokutować swoje winy, będzie współpracować z FBI, znajdując się pod ich pełną kontrolą. Ciekawie? Możliwe.
Dziewiąty odcinek równie dobrze mógłby być pilotem. Takim średnio emocjonującym pilotem. Jako epilog całej historii sprawdza się nieźle, ale brakuje jakiejś magii. Coś się skończyło. Pytanie, czy coś ciekawego się zacznie. Bez wyraźnego wątku głównego może być... zwyczajnie. A na to Mentalista nie zasługuje.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat