All About Levkoviches – recenzja filmu [TOFIFEST 2024]
All About Levkovich nie jest typowym kinem festiwalowym, bo to niekonwencjonalny komediodramat traktujący o życiu i żałobie. Pełen sprzeczności, który ostatecznie rozszerza festiwalowe horyzonty.
All About Levkovich nie jest typowym kinem festiwalowym, bo to niekonwencjonalny komediodramat traktujący o życiu i żałobie. Pełen sprzeczności, który ostatecznie rozszerza festiwalowe horyzonty.
All About the Levkoviches to historia o żydowskiej rodzinie z Węgier, w której dochodzi do śmierci, więc skonfliktowany z ojcem syn przyjeżdża z Izraela na pogrzeb. Chociaż jest tu sporo rzeczy związanych z religią i kulturą, całość jest zaskakująco uniwersalna, bo to, co czyni ten film interesującym, to nie te detale nadające mu charakteru, ale czysto ludzka opowieść o obliczach żałoby, która jest w stanie pokazać wiele absurdów życia i relacji rodzinnych. Być może dlatego nie ma znaczenia, że to żydowska rodzina, a jedna z osób oddaje się religii, by poradzić sobie ze śmiercią, bo to wszystko nie przytłacza ani przyćmiewa tego, co tutaj jest najważniejsze. W tym leży duża zaleta tej produkcji.
Reżyser ustalił tutaj konwencję komediodramatu, który stara się dość naturalnie operować humorem, absurdem i emocjami. Nic tutaj nie popada w skrajności, banały czy prostotę, bo twórcy udaje się spokojnie budować historię niegłupią w sposób staranny i skrupulatny. Nie idzie w tanie zagrania, głupi humor i przesadę, co wpływa korzystnie dla wydźwięku fabuły i jej ponadczasowych emocji. A tych w ogóle nie brakuje, bo pokazanie relacji rodzinnych w oderwaniu od kulturowo-społecznych detali pozwala to zrozumieć, poczuć i utożsamić się bez większego problemu. Dzięki temu obie części konwencji – komedia i dramat – mają tutaj swoje miejsce i czas, by wybrzmieć i zbudować spójną całość, pokazującą opowieść dobrze poruszającą emocje.
Te różne oblicza żałoby są też piękne ukazane, bo zarówno dziadek, syn, jak i wnuk przeżywają to na swój specyficzny sposób. Ich wzajemne relacje w tym czasie, działanie sobie na nerwy brakiem wzajemnego zrozumienia procesu, budują ciekawie skonstruowaną dawkę absurdu, generującą niekonwencjonalny humor. Nie jest to coś, co będzie rozbawiać do łez, bo nie o to tutaj chodzi. To buduje przede wszystkim zadziwiającą lekkość łączącą się z dość smutnym i poważnym tematem. Jednak daje to do myślenia, że w grę wchodzi alternatywna interpretacja: to nie jest film o żałobie, ale o miłości. Na pierwszy rzut oka to, co przechodzą dziadek, syn i wnuk może być żałobą, ale jednocześnie jest właśnie oznaką miłości wobec zmarłej. Robią wiele rozmaitych rzeczy z tego powodu dla tej osoby, która odeszła, nie do końca umiejąc okazać ją tym, którzy są jeszcze obok. To trochę zmienia perspektywę tego, co oglądamy, bo w zależności od interpretacji, którą w nas wywołają emocje, odbiór może być zgoła odmienny, ale na tym samym poziomie pozytywny. To duży sukces, gdy potrafi się skutecznie łączyć tego typu różne wizje, nadające unikalny charakter danej historii.
Piękne jest to, jak pokazano relacje bohaterów. Początkowe zamknięcie, niechęć, brak otwartości na pogodzenie przeobraża się w stopniową przemianę, porzucenie bezsensownej dumy (którą notabene raczej każdy zna z relacji rodzinnych i sytuacji konfliktowych) i pozwolenie sobie na zrozumienie własnych emocji i przyczyn danych sporów. Porusza to, jak wnuk w niekonwencjonalny sposób stał się tym, kto w nietypowy sposób doprowadził do przemian ojca i syna. To pokazuje, że All About Levkoviches to coś więcej niż sugeruje tytuł, ponieważ to nie jest „wszystko o Levkovichach”, ale wszystko o człowieczeństwie. Coś, co dzięki przystępnej formie trafia w serce i pokazuje, że festiwale filmowe mogą oferować szerszą perspektywę na różne oblicza życia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat