American Horror Story: Apokalipsa: sezon 8, odcinek 9 – recenzja
Nadchodzi koniec świata. Wiedźmy są w rozsypce, Michael triumfuje, a Mutt i Jeff mają niezłą radochę, obserwując cały ten bałagan. American horror story wciąż balansuje na granicy absurdu i groteski. Czy i tym razem wychodzi z tego obronną ręką?
Nadchodzi koniec świata. Wiedźmy są w rozsypce, Michael triumfuje, a Mutt i Jeff mają niezłą radochę, obserwując cały ten bałagan. American horror story wciąż balansuje na granicy absurdu i groteski. Czy i tym razem wychodzi z tego obronną ręką?
Dwóch nerdów w dziwacznych fryzurach wymyśla koniec świata – ten dowcip z pewnością twórcom American Horror Story się udał. Mutt i Jeff zadebiutowali w serialu dość późno, ale swoją osobliwą charyzmą kradną każdą scenę. Okazuje się, że nie trzeba być przebojowym samcem alfa, aby znaczyć coś w tym świecie. Panowie, mimo że nie grzeszą ogładą, całkiem nieźle rozgrywają swoją partię szachów. Nie dość, że należą do iluminatów, to jeszcze wprowadzają do ugrupowania samego Antychrysta. Udaje im się również zmanipulować Michaela poprzez sterowanego przez nich robota. Jest w tym coś paradoksalnego, że do końca świata doprowadzają właśnie tacy jegomoście. Naukowcy potrafią również w odpowiednim momencie rozluźnić atmosferę popkulturowym żartem. Tym razem ofiarą dowcipkowania stał się Langdon, którego plan został porównany przez Mutta i Jeffa do scenariusza filmu The Final Conflict.
Zanim jednak spadną bomby, a świat zamieni się w postnuklearną pustynię, Michael musi zająć należyte mu miejsce na tronie świata. Nie może jednak tego zrobić, póki na jego drodze będą stać „wredne wiedźmy”. Antychryst nie bawi się w subtelności. Langdon gotuje czarownicom masakrę w starym dobrym stylu. AHS wciąż potrafi zaszokować brutalnością i przerysowanym okrucieństwem. Serial już dawno przestał być klasycznym horrorem, ale dzięki motywom, takim jak masakra w domu wiedźm czy pentagram ułożony z ciał czarnoksiężników, zyskujemy pewność, że dla American horror story nie ma tematów tabu.
Bezlitosny atak Antychrysta rozbił w pył morale wiedźm. Cordelia, Myrtle, Mallory, Madison i Coco nie mają jednak czasu na żałobę, ponieważ Michael czyha również na ich dusze. Okazuje się bowiem, że osoba zabita przez syna Szatana nie ma już szans na powrót. W tym momencie twórcy idą jednak na fabularne skróty. Co zrobić, jeśli sytuacja jest beznadziejna i nie ma szans na zwycięstwo? Podróż w czasie powinna załatwić sprawę. Twórcy wysyłają Mallory do 1918 roku na Syberię, aby pomogła nastoletniej wiedźmie z rodu Romanowów przetrwać egzekucję. Ten przeskok o 100 lat to dygresja, która wydaje się jednak niepotrzebna. Wiedźmy są integralną częścią opowieści. Bardzo dobrze wkomponowały się satanistyczną i postapokaliptyczną opowieść. Tworzenie kolejnej płaszczyzny czasowej na tym etapie jest niepotrzebne, zwłaszcza że można było pokazać pełnie mocy Mallory na dziesiątki innych sposobów.
Mimo to twórcom udaje się pokazać brutalność wojny między dobrem i złem. Obie strony konfliktu ponoszą wielkie straty. Jeszcze kilka odcinków temu, to Michael znajdował się na kolanach, teraz czarownice przegrywają bitwę. Potyczka między Antychrystem a czarownicami nie jest ani skomplikowana fabularnie, ani jakoś mocno finezyjna, ale stanowi idealną przeciwwagę do tych karykaturalnych i sarkastycznych motywów, którymi bieżący sezon AHS jest przepełniony. Omawiany epizod jest świetnie zabalansowany pod tym względem. Z jednej strony twórcy mrugają do nas, sugerując, że nic tu nie jest na poważnie, z drugiej tworzą całkiem epicką opowieść. Paradoksalnie działa to jak należy. Nikt nie czuje się zniesmaczony, gdy po masakrze w domu wiedźm, w której ginie kilka ważny postaci, twórcy pozwalają Muttowi i Jeffowi zironizować całą sytuację.
Jesteśmy już na finiszu całej serii i chyba nikt nie ma wątpliwości, że cross-over w ramach świata AHS to eksperyment udany. Nie dość, że udało się połączyć dwa zupełnie odmienne światy, to jeszcze całość nabrała unikatowego charakteru. Ta postmodernistyczna forma była oczywiście obecna w poprzednich sezonach, ale tym razem to ona jest tutaj najważniejsza. AHS:Apokalipsa to nieskrępowana popkulturowa zabawa, czyli łakomy kąsek dla smakoszy nieszablonowych treści w sztuce. Czy będzie można bieżącą serię postawić obok takich seriali jak Legion czy Fargo? Werdykt już niedługo, bo seria właśnie dobiega końca.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat