Batman. Detective Comics. Gothamski Nokturn: Akt I - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 13 listopada 2024Pierwszy tom komiksu Batman. Detective Comics. Gothamski Nokturn rozbudził nadzieje na coś naprawdę wyjątkowego. Czy rozwinięcie tej historii daje radę?
Pierwszy tom komiksu Batman. Detective Comics. Gothamski Nokturn rozbudził nadzieje na coś naprawdę wyjątkowego. Czy rozwinięcie tej historii daje radę?
Już sama okładka nowego tomu, uciekająca od realistycznej stylistyki, zapowiada inny wymiar tej opowieści. Dostajemy obrazek autorstwa Evana Cagle, na którym widać wyraźny wpływ Tima Sale’a. Ten nieodżałowany artysta miał wyróżniającą się, mocno indywidualną kreskę, którą najlepiej znamy z Długiego Halloween. I zapewne Ram V, scenarzysta Gothamskiego Nokturnu, chciałby, żeby czytelnicy tak właśnie odbierali jego opowieść – jako coś mocno niestandardowego, choć jednocześnie śmiało korzystającego z całego dobrodziejstwa klasycznych opowieści o Batmanie.
Pytanie, czy w ogóle o Batmanie można napisać świeżą i dobrą historię? I to taką, która nie jest elswordem? To te ostatnie wyróżniają się jakością na tle ciągniętych od dziesięcioleci runów, a Ram V musiał mieć tego świadomość. Owszem, kiedy rozdawał karty w Gothamskim Nokturnie. Uwerturze, nastrój i narastające tajemnice zrobiły swoje. Teraz jednak nadszedł czas rozgrywki i pytanie, czy na tym polu uda się stworzyć coś nowego? I tak, i nie, można dyplomatycznie odpowiedzieć. Bo przecież w tym stałym schemacie (Batman kontra jego przeciwnicy) opowiedziano już wszystko. W systematycznym przyjmowaniu Gotham przez dynastię Orghamów nie ma niczego nowego. Czym zatem może nas jeszcze zaskoczyć Ram V? Okazuje się, że w jego przypadku wielowątkowością i gęstością podawanej nam historii.
Rodzina Orghamów jako przeciwnicy, w tle Talia al Ghul, z boku Two Face i Mr. Freeze, a jako pomocna ręka Batmana – detektyw (bo już nie komisarz) Jim Gordon i sporadycznie Batgirl i Batwoman. Krąg, który w zasadzie się nie zmienia, ktoś z niego wypada, ktoś wpada. I tak na zmianę. Ale mamy jeszcze tajemniczego, wciąż bezimiennego bohatera współpracującego z Gordonem, a także bardzo ciekawą rolę psycholożki Annabel Mead – w jej przypadku dostajemy naprawdę wciągający wątek powiązany z Mr. Freezem w jednej z pobocznych historii, za której scenariusz odpowiedzialny jest świetny Simon Spurrier. Czy jest tu jednak coś więcej? Owszem, bo cały zestaw bohaterów, wymieniony w niniejszym akapicie, to tylko wierzchnia warstwa. Pod nią kryje się wzmiankowana wyżej wielowątkowość i gęstość narracyjna Gothamskiego Nokturnu.
Ram V ciekawie rozwija wątek przeciwników Batmana, czyli rodziny Orkgamów. Każdy z jej przedstawicieli ma określoną rolę do odegrania w procesie przejmowania Gotham, a najciekawiej wypada, zdawałoby się, racjonalny i w jakiś sposób nawet przyjazny w swych podchodach do Bruce’a Wayne’a Arzen Orgham. Pod warstwą ogłady i strategicznego planowania u Orghamów kryje się jednak jakiś rodzaj demonicznej furii – wspólnie przypominają wampirzą rodzinę arystokratów, która tylko czeka na okazję, by pogrążyć się w szale mordowania. I ten obraz przeciwników Batmana naprawdę działa, zwłaszcza że w tym pojedynku nie dysponuje on takimi środkami jak kiedyś.
W kolejnych zeszytach, w których często zaglądamy do podziemi Gotham, eksplorowana jest również podświadomość bohaterów – co podpowiadają nieco surrealistyczne, znakomite okładki wybranych zeszytów autorstwa Coleen Doran. Napisałem wyżej o twórcach, ponieważ za te wędrówki po podświadomości odpowiada głównie Simon Spurrier. W opowieści o Harveyu Dencie daje on popisową introspekcję szaleństwa tego bohatera i pokazuje, w jak złożony sposób motywuje go ono do niestandardowych działań. A jest jeszcze przewijający się przez album wątek tajemniczej melodii, powracającej i zmuszającej bohaterów, by za nią podążać. To jeszcze mocniej wpycha tę historię w ramiona surrealistycznego koszmaru.
Dlatego nowy Batman. Detective Comics (w warstwie wierzchniej sensacyjno-gangsterski) zabiera nas w znacznie głębszą podróż z pogranicza horroru i złych snów. To także podróż w przeszłość – i to naprawdę odległą. Na koniec dostajemy bowiem historię z XVIII wieku, z czasów początków Gotham (nazwanego tu osadą Gathome). Religijny fanatyzm staje tu w kontrze do anomalii, którą według Orghamów stanowi dla Gotham Batman w ówczesnej wersji. Jest tak, jakby role się odmieniły – to Batmana nowi uzdrowiciele widzą jako chorobę, przeszkodę na etapie rozwoju miasta we właściwym kierunku. Miasta, które na skutek działań superbohatera stało się siedliskiem przemocy i szaleństwa. A te, razem z superbohaterem, trzeba wykorzenić, tak by nic nie stanęło na drodze ku świetlanej przyszłości. Stare idee powracają i tworzą nowe konflikty. To, co miało być zapomniane, budzi się ze snu. Demony krążą nad Gotham i hulają niczym rodzące się nieustannie kryzysy w naszym rzeczywistym świecie.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskinaEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryPremiery tygodnia
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1959, kończy 66 lat