Black Myth: Wukong – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 20 sierpnia 2024Black Myth: Wukong to nie żaden soulslike, ale czerpie wiele z tego gatunku. Bliżej mu do współczesnej wersji God of War, tyle że w chińskiej mitologii. I jest równie dobry!
Black Myth: Wukong to nie żaden soulslike, ale czerpie wiele z tego gatunku. Bliżej mu do współczesnej wersji God of War, tyle że w chińskiej mitologii. I jest równie dobry!
Ten tekst mieliście przeczytać kilka dni temu, gdy tylko zeszło embargo. Niestety, po kilku godzinach zabawy dotarłem do ściany – nie mogłem otworzyć pewnych drzwi. Jak się okazało, problem tkwił w wersji językowej systemu Windows. Niestety, rozwiązanie „na szybko” przyszło zbyt późno, by wyrobić się w czasie.
Małpi Wybraniec w chińskiej przypowieści
W Black Myth: Wukong gracz wciela się w małpiego wojownika, zwanego Wybrańcem, który podąża śladami legendarnego Sun Wukonga. Celem protagonisty jest odnalezienie sześciu relikwii, czyli zmysłów, a cała podróż prowadzi go przez pięć głównych obszarów świata, podzielonych na rozdziały (plus jeden specjalny –końcowy). Każdy z regionów ma unikalną scenerię i wątek poboczny. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by skupić się na fabule, a następnie wrócić do jednej z wcześniejszych krain. Można je dowolnie odwiedzać i przenosić się z miejsca na miejsce.
Można przejść przez Black Myth: Wukong w 20 godzin, traktując grę jako serię walk z bossami, ale można też spędzić z nią ponad 40 godzin – polować na każdego bossa, uczyć się go, planować starcia, by stracić jak najmniej zdrowia, a także zbierać kolekcjonerskie przedmioty i rozmawiać z NPC-ami.
Pojawiające się gdzieniegdzie w sieci narzekania na fabułę w Wukong wydają się przesadzone, ponieważ to wątki poboczne budują całą otoczkę i tworzą zbiór przypowieści, które trzeba samodzielnie odkryć. To właśnie stanowi esencję tego tytułu. Esencję, którą chłonąłem jak gąbka wodę, a która finalnie skierowała mój wzrok ku pierwowzorowi – klasycznej chińskiej powieści pt. Wędrówka na Zachód.
Jako osoba, która źródłowego tekstu nie zna, byłem oczarowany tym, co otrzymałem. Z jednej strony świat gry jest autentyczny i żywy, z drugiej – to arcyciekawa chińska mitologia z Yaoguai, bóstwami i nieśmiertelnymi. Nie wiem, jak to ma się do oryginału, ale mnie tym kupili. Każda obca lub mniej znana mitologia jest dla mnie atrakcyjnym kąskiem. Dzięki bestariuszowi i bogatej encyklopedii wewnątrz gry przedstawienie bohaterów i napotkanych przeciwników jest bardziej przystępne dla osób bez znajomości oryginału.
Świat pełen uroku i detali
Nie wiem, jak prezentuje się konsolowa wersja, ale produkt dostarczony do recenzji na PC wygląda oszałamiająco na silniku Unreal Engine 5. Grafika – jednocześnie stylizowana i realistyczna – jest klimatyczna i pełna detali. Udostępniony przez twórców benchmark pozwala zaś uniknąć kupowania kota w worku i sprawdzić, jak gra będzie wyglądała na konkretnych ustawieniach, a przy tym zasugeruje, co zmniejszyć lub podnieść na wyższy poziom, by cieszyć się lepszą oprawą i wydajnością.
Każda z odwiedzanych przez nas krain to na dobrą sprawę zupełnie inny biom. Znajdziemy tętniące życiem lasy, ciche pola śnieżne, misterne świątynie i grubo ciosane, surowe skały. Lokacje przykuwają oko i aż chce się zatrzymać w nich na dłużej, by rozglądać się i podziwiać piękno gry. Taką okazję dają między innymi punkty medytacji, czyli miejsca, w których możemy rozwinąć bohatera.
Lokacja lokacji nie jest równa
O ile jednak lokacje zachwycają pod kątem wizualnym, o tyle już na ich konstrukcję można narzekać. Tereny są bardzo różne także pod względem rozmiaru. Mamy do czynienia z bardziej korytarzowymi miejscami i większymi, rozległymi terenami. Wydawać by się mogło, że nie ma w tym nic złego, ale nie w tym przypadku!
Otwarte tereny sprawiają, że znalezienie różnego rodzaju elementów kolekcjonerskich jest trudne i frustrujące, gdy natrafiamy na niewidzialne ściany. Często ograniczają one dostęp do miejsc, które wyglądają na dostępne. Z biegiem czasu ogranicza to radość z eksploracji. Z drugiej strony, na mniejszych lokacjach, bardzo łatwo jest na przykład przegapić apteczkę, gdy jest ona zamknięta w maleńkim złotym pudełku w równie maleńkiej złotej kapliczce umieszczonej w słabo oświetlonym pokoju zalanym efektami cząsteczkowymi.
Walka w zwarciu
Jednym ze wspólnych mianowników gry z serią Dark Souls jest walka w zwarciu i uniki. Tutaj nie warto tylko przeć do przodu. Trzeba obserwować i uczyć się wrogów, a przede wszystkim unikać (nie ma bloku) ich ciosów i kontratakować. Styl walki Wybrańca opiera się na atakach jego kosturem. Do dyspozycji mamy dwa: szybki i lekki oraz powolny i ciężki. Z czasem odblokowujemy nowe style, dzięki którym możemy jeszcze efektowniej i efektywniej eliminować stających na naszej drodze bossów. Dodatkowym urozmaiceniem są też zaklęcia. Niektóre pozwolą nam na moment odetchnąć, inne zaś zadają zwiększone obrażenia.
Wukong to RPG akcji, gdzie zdobywamy punkty doświadczenia, które rozdysponowujemy pomiędzy kilka drzewek rozwoju poświęconym walce czy też magii. Większość punktów zdobywa się poprzez awansowanie na kolejne poziomy doświadczenia, a niektóre dzięki punktom medytacyjnym. Co ciekawe, punkty doświadczenia możemy za darmo resetować i przyznawać na nowo w każdej z kapliczek, w której się odradzamy. Dzięki temu możemy zmieniać taktyki na bossach, którzy sprawiają nam najwięcej trudności.
Starcia z bossami w Black Myth: Wukong to prawdziwa sztuka. Przeciwnicy są świetnie zaprojektowani, często mają więcej niż jeden pasek życia. Na dodatek jest ich sporo i czasami występują praktycznie jeden po drugim. Walki z nimi są trudne, ale nie aż tak wymagające, jak w większości gier soulslike. Mimo tego myślę, że każdy znajdzie tu takiego, który napsuje mu krwi. W moim przypadku, co może być dość zaskakujące, był to jeden z pierwszych oponentów z dwiema formami. Radość z jego pokonania była nie mniejsza niż po poradzeniu sobie z pierwszą poważniejszą maszkarą z Dark Souls. Studio Game Science przygotowało też dodatkowych, ukrytych bossów, którzy będą największym testem umiejętności – coś na wzór Walkirii w God of War.
A co ze zwykłymi wrogami? Dostajemy wielu powolnych, słabych i łatwych do unieszkodliwienia przeciwników. Nie stanowią w zasadzie żadnego zagrożenia. Mimo tego i oni mają jakąś wartość, bo można wykorzystać ich do napełniania paska doświadczenia.
Black Myth: Wukong bardzo mi się spodobał. Historia przedstawiona w grze jest interesująca, choć pewnie do pięt nie dorasta pierwowzorowi. Niemniej jest na tyle wciągająca, że zachęca do sięgnięcia po Wędrówkę na Zachód. Walka jest satysfakcjonująca – przynajmniej z bossami, a wykreowany świat to prawdziwe cudo! To ekscytujące widzieć tak bogatą scenerię, która nie jest surowa i martwa, a tętni życiem. To wszystko sprawia, że wyłania nam się obraz bardzo dobrej gry, którą dotknęły problemy wieku dziecięcego, takie jak błędy (w tym ten związany z polskim Windowsem), niewidzialne ściany czy brak pełnego tłumaczenia. Nie jest to jednak tak wielka wpadka, jak w przypadku premierowego wydania Cyberpunka 2077, który na konsolach wymagał wielu poprawek, by dojść do obecnego stanu.
PLUSY:
+ niesamowity i interesujący świat;
+ oprawa graficzna;
+ napakowana sekretami;
+ wątek fabularny;
+ świetne starcia z bossami;
+ przystępniejsze niż Dark Souls i podobne gry.
MINUSY:
- gamebreaking bug (rozwiązany przez zmianę języka w systemie);
- nudna walka ze standardowymi postaciami;
- niewidzialne ściany;
- nierówna konstrukcja poziomów.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat