„Brooklyn 9-9”: sezon 2, odcinek 7 – recenzja
Choć Brooklyn 9-9 jest teraz w takim gazie, że po prostu nie może zejść poniżej pewnego przyzwoitego poziomu, najnowszy odcinek (z okazji Święta Dziękczynienia) zachwyca tylko momentami, a serial nie utrzymuje wyśmienitej formy sprzed tygodnia.
Choć Brooklyn 9-9 jest teraz w takim gazie, że po prostu nie może zejść poniżej pewnego przyzwoitego poziomu, najnowszy odcinek (z okazji Święta Dziękczynienia) zachwyca tylko momentami, a serial nie utrzymuje wyśmienitej formy sprzed tygodnia.
Brooklyn 9-9 ("Brooklyn Nine-Nine") nadal dostarcza mnóstwa zabawy i jeśli chodzi o obecną kondycję komedii stacji ogólnodostępnych, jest on poza wszelką konkurencją. Tym razem jednak tylko część dowcipów dała radę porządnie rozśmieszyć, a pozostałe przeszły bez większego echa. Mamy w "Lockdown" tylko dwie przeplatające się historie. Komisariat podlega kwarantannie, gdy bohaterowie znajdują podejrzany biały proszek, a dowództwo nad załogą jest pod nieobecność Holta w rękach Jake’a. Twórcy chcieli chyba powrócić do motywu znanego z 1. serii, kiedy to bardzo często Peralta znajdywał się w sytuacjach, które zmuszały go do podejmowania dojrzałych decyzji i zwyczajnie kazały mu zapomnieć o tym, że jest dużym dzieciakiem. W tym sezonie jest tego mniej, a scenarzyści pozwalali mu się wyszaleć, ale jak widać – do czasu.
Cały wątek wypada dość nierówno, ale jest w nim garstka momentów, które z powodzeniem go ratują - szczególnie przekomarzanki pomiędzy Amy i Jakiem w kwestii odpowiedniego dowodzenia jednostką. Śmieszą niesamowicie odwołania do filmu Kapitan Phillips z Tomem Hanksem i wyśmienite "I’m the captain now!", które wykorzystywane jest w telewizji niezwykle często, ale jeszcze się nie znudziło. Znakomicie wyszły też wstawki z nawiązaniami do Lepiej późno niż później, komedii, którą z jakiegoś powodu Rosa niezwykle uwielbia.
[video-browser playlist="632803" suggest=""]
Andre Braugher nie miał w tym tygodniu wielu okazji do wykazania się. Tym razem raczej pozostawał w tle i pozwolił wyjść na pierwszy plan Terry’emu. To właśnie w domu rodzinnym sierżanta rozgrywa się historia obu panów, związana z powrotem do miasta jego szwagra. Trzeba przyznać, że pomysł ze znalezieniem aktora masywniejszego od Crewsa, który gra postać wiecznie nabijającą się z "małego" Terry’ego, był zacny, acz wykonanie znów nieco kuleje. W odpowiednich momentach sytuację poprawia jednak Holt, skacząc na gumowej piłce albo swoim: "Crumb me up".
Czytaj również: "Parks and Recreation" – Jon Hamm i inni powracają do serialu (SPOILERY)
Brooklyn 9-9 nie rozłożyło nas w tym tygodniu na łopatki, ale tez w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że był to słaby odcinek. Po prostu wiemy, że scenarzystów stać na więcej. Ale też rozumiemy, że nie mogą co chwilę wytaczać najśmieszniejszych dział. Taki urok produkowania ponad 20 odcinków na sezon. Tym razem było "tylko" nieźle.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat