Burza
Po obejrzeniu "Romeo i Julii" z roku 1996, me serce pokochało Szekspira. Produkcja ta, choć była raczej nowoczesną interpretacją aniżeli wierną adaptacją, sprawiła, że dzieła angielskiego pisarza przestały być tylko trudnym do zrozumienia bełkotem i zaczęły być fantastycznymi opowieściami pełnymi symboliki i morałów. Gdybym jednak obejrzał wtedy "Burzę" – moje zdanie było zupełnie odwrotne.
Po obejrzeniu "Romeo i Julii" z roku 1996, me serce pokochało Szekspira. Produkcja ta, choć była raczej nowoczesną interpretacją aniżeli wierną adaptacją, sprawiła, że dzieła angielskiego pisarza przestały być tylko trudnym do zrozumienia bełkotem i zaczęły być fantastycznymi opowieściami pełnymi symboliki i morałów. Gdybym jednak obejrzał wtedy "Burzę" – moje zdanie było zupełnie odwrotne.
Nadzieje przed seansem były spore – za reżyserię odpowiada bowiem Julie Taymor, która ma na koncie wspaniałą "Fridę". Najmocniejszy punkt biograficznego dramatu z Salmą Hayek stanowiła warstwa wizualna. Połączono tam świetną inscenizację i scenografię z nietuzinkową, rzucającą się w oczy pracą kamery. Dokładnie tego potrzebowała "Burza", gdzie Szekspir z epickim rozmachem opisywał tytułowe zjawisko, a także scenerię wyspy, na której rozgrywa się cała akcja. Taymor udało się pod tym względem sukces powtórzyć… ale tylko pod tym.
[image-browser playlist="607124" suggest=""]©2011 Buena Vista Home Entertainment
Wierność adaptacji przepadła wraz z odważna decyzją zmiany płci głównego bohatera z mężczyzny na kobietę – rola Mirandy dla Helen Mirren była widocznie zbyt skromna. Tak czy inaczej, historia bierze podobny obrót, z tym że w samym centrum znajduje się nie książę Medialanu, a jego żona. Prospera po śmierci męża zostaje wyprawiona na morze w łodzi, skąd trafia na wyspę, na której wraz z córką spędza 12 lat. Kiedy po tym czasie przypadkowo obok wyspy przepływa statek z obecnymi władcami Mediolanu, pełna gniewu Prospera rozpętuje burzę, w wyniku której statek rozbija się na brzegu wyspy.
Taymor oryginalną, podniosłą opowieść zmienia w bezmyślną grę, której nie wiadomo nawet, co dokładnie jest celem. Film został bezceremonialnie spłaszczony i pozbawiony wszelkich pozytywnych elementów, które znamy z pierwowzoru. Mamy tutaj pierwszorzędną obsadę, która posługuje się tragicznymi dialogami, masę postaci, którym brak wyrazistości i potężną dawkę efektów specjalnych, jednak wcale nie tak znakomitej jakości. Całość przypomina bardziej niskobudżetową wersję "Harry'ego Pottera" niż adaptację klasycznego dramatu.
[image-browser playlist="607125" suggest=""]©2011 Buena Vista Home Entertainment
Pomyśleć by można, że obraz zostanie uratowany przez Helen Mirren, ale niestety nawet jej nienaganny kunszt aktorski nie pozwala zapomnieć o tandetnym scenariuszu i żałosnych rockowych wstawkach muzycznych. Na to, jakim cudem w tym filmie znalazł się także Russel Brand, również nie potrafię znaleźć wytłumaczenia.
Jakież to siły nieczyste musiały opętać reżyserkę, by tak okrutnie potraktowała ostatnią sztukę Szekspira? Wypływająca z ekranu groteska sprawia, że on sam w grobie na pewno przynajmniej raz zmienił pozycję.
Ocena: 3/10
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1991, kończy 33 lat
ur. 1947, kończy 77 lat
ur. 1955, kończy 69 lat