Candy: Śmierć w Teksasie: odcinek 1 i 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 12 października 2022Candy: Śmierć w Teksasie od dziś można oglądać na platformie Disney+. Oceniam dwa pierwsze odcinki produkcji.
Candy: Śmierć w Teksasie od dziś można oglądać na platformie Disney+. Oceniam dwa pierwsze odcinki produkcji.
Candy: Śmierć w Teksasie to nowy miniserial inspirowany prawdziwą historią. Fabuła rozgrywa się we wczesnych latach 80. ubiegłego wieku, w spokojnym amerykańskim sąsiedztwie, gdzie pewnego dnia dochodzi do makabrycznej zbrodni – Betty Gore ginie z rąk swojej przyjaciółki, tytułowej Candy Montgomery, która brutalnie zabija ją siekierą. Nowa produkcja odcinkowa przybliża samą zbrodnię, jej motywacje oraz to, co nastąpiło po fakcie. W rolach głównych występują Jessica Biel i Melanie Lynskey. W Polsce serial można obejrzeć na Disney+.
Jak sugeruje tytuł produkcji, Candy to przede wszystkim historia morderczyni. W praktyce okazuje się jednak, że tak naprawdę mamy tu opowieść o dwóch kobietach, które są swoimi zupełnymi przeciwieństwami i które (co czuć od samego początku) grają równie ważne dla fabuły role. Z jednej strony jest więc Candy (Biel), perfekcyjna gospodyni domowa, zatroskana żona i spełniona członkini społeczności kościelnej, bardzo zaangażowana we wspólną praktykę religijną. Z drugiej zaś mamy Betty (Lynskey), zrezygnowaną i sfrustrowaną nauczycielkę, ewidentnie zmagającą się z depresją poporodową i kryzysem w małżeństwie. Kontrast między paniami widoczny jest gołym okiem, głównie za sprawą naprzemiennego montażu scen z ich udziałem – twórcy podkreślają te różnice od pierwszych minut pierwszego odcinka, umiejętnie dawkując napięcie. Co ciekawe, do samej zbrodni dochodzi bardzo szybko, bowiem już w premierowej odsłonie. Ma ona miejsce za zamkniętymi drzwiami, więc widz nie wie, co tak naprawdę się wydarzyło. Żadna teoria nie jest narzucana z góry. Wszystko ma się rozstrzygnąć dopiero w kolejnych epizodach, a to sprawia, że odcinek wprowadzający wypada naprawdę intrygująco.
Choć zbrodnia dokonuje się w zasadzie na starcie, na tym etapie nadal wszystko jest schludne i perfekcyjne – przerywnikami od tej sielanki są jedynie krótkie ujęcia na tytułową Candy, w pośpiechu zacierającą wszelkie ślady mogące łączyć ją ze zbrodnią (montaż następujący w trakcie całej tej sekwencji jest bardzo dobry i dodatkowo uwypukla presję głównej bohaterki na to, by w tym idealnym sąsiedztwie absolutnie wszystko było idealne). Widać, że wszyscy bohaterowie zaczynają z czystą kartą, a sam widz ma duże pole do własnej interpretacji i samodzielnego wysnuwania pewnych wniosków. Problemem staje się jednak tendencja twórców do "równoważenia sił" i wspomniany już fakt, że główna rola nie należy tu wyłącznie do Biel, choć tego w zasadzie można było oczekiwać po wszystkich materiałach promocyjnych. W serialu każda strona stara się pokazać to, co się wydarzyło, swoimi oczami. Takie podzielenie frontu na pół prowadzi do wyraźnego spadku napięcia w zasadzie już w drugim odcinku produkcji. Tutaj zarówno zabójczyni, jak i ofiara grają pierwsze skrzypce, co, owszem, pewnie i ułatwia wgląd w wydarzenia, jednak w pewnym sensie również zaburza perspektywę. Twórcy, poświęcając tak wiele uwagi życiu Betty, gubią gdzieś Candy, przez co w połowie produkcji jej motywacje nadal nie są czytelne. Z perspektywy pięciu odcinków wydaje się to niepotrzebne i niekorzystne dla serialu – poznając punkty widzenia wszystkich bohaterów, tak naprawdę nie zgłębiamy się dobrze w żadnej z nich.
Warto wspomnieć, że cały serial został rozpisany na zaledwie pięć 40- lub 50-minutowych odcinków, jednak już po dwóch pierwszych może się wydawać, że to trochę za długo. Podczas gdy epizod otwierający faktycznie trzyma w napięciu, od drugiego czuć już mocne wyhamowanie tempa całej opowieści, ponieważ przechodzimy w nim na płaszczyznę czysto obyczajową. Twórcy bardzo często uciekają się do retrospekcji, próbując możliwie najbardziej wiarygodnie zarysować to, co łączyło (i dzieliło) przyjaciółki, co z kolei skutkuje trudnymi do poukładania przeskokami w czasie oraz pewnymi dłużyznami, zwłaszcza w wątku Betty (który moim zdaniem zgłębiany jest aż za bardzo, biorąc pod uwagę, że teoretycznie serial nie jest o niej). Na tle pierwszego epizodu, który jest bardzo dobrze wyważony, spowolnienie jest faktycznie mocno odczuwalne, co nie do końca sprzyja zaangażowaniu widza – nie czuć już tego samego dawkowania napięcia, rzec nawet można, że gdzieś ono po prostu ulatuje. Oczywiście chęć poznania prawdy, co wydarzyło się w piątek 13 czerwca 1980 roku, w dalszym ciągu towarzyszy widzowi, jednak wynika to bardziej z chęci zaspokojenia niewiedzy, a nie z faktycznej siły przyciągania tej produkcji.
Serial Candy: Śmierć w Teksasie nie jest pełnym akcji thrillerem – jeśli interesuje Was sama historia, można się tu wiele dowiedzieć, ale seans raczej nie upłynie w napięciu i niepokoju, jak mógłby sugerować choćby wstawiony wyżej zwiastun. Produkcja opiera się przede wszystkim na bardzo dobrej grze aktorskiej i dialogach, co część widzów może w pewnym stopniu rozczarować, biorąc pod uwagę ciężar autentycznej historii Candy Montgomery i Betty Gore. Technicznie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik – począwszy od pełnej detali scenografii, poprzez samą charakteryzację głównych bohaterów aż do kompozycji kadrów czy gry światłocieniem. Całość z powodzeniem da się obejrzeć w jeden weekend, jednak już po pierwszych odcinkach czuć, że serial nie zostanie w pamięci na długo i raczej nie będzie żadną rewolucją w telewizji. Myślę, że dało się to zrobić lepiej. 6/10.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat