Carnival Row: sezon 1 - recenzja
Gra o Tron się skończyła. Dom grozy został zamknięty. W telewizji pojawiła się luka w produkcjach fantasy, którą próbuje zapełnić Amazon swoim Carnival Row z Orlando Bloomem i Carą Delevingne w rolach głównych. Jak prezentuje się ten nowy serial? Przeczytajcie naszą recenzję.
Gra o Tron się skończyła. Dom grozy został zamknięty. W telewizji pojawiła się luka w produkcjach fantasy, którą próbuje zapełnić Amazon swoim Carnival Row z Orlando Bloomem i Carą Delevingne w rolach głównych. Jak prezentuje się ten nowy serial? Przeczytajcie naszą recenzję.
Alternatywna rzeczywistość. Burgue, miasto przypominające wiktoriański Londyn, w którym ludzie żyją obok magicznych stworzeń takich jak wróżki. Nie jest to jednak kolorowe miasto pełne magii. Jest ono raczej mroczne. Podziały gatunkowe są coraz bardziej widoczne. Z dnia na dzień rozłam pomiędzy ludźmi i wszystkimi innymi gatunkami się pogłębia. Na dodatek ktoś lub coś zaczyna w brutalny sposób zabijać mieszkańców. Do sprawy zostaje przydzielony inspektor policji Rycroft Philostrate (Orlando Bloom). Człowiek, który walczył na wojnie u boku istot, które teraz są tak marginalizowane w jego mieście. On jako jeden z nielicznych funkcjonariuszy staje w ich obronie - stara się zrozumieć i im pomóc. Zajmując się sprawami, które inni funkcjonariusze bagatelizują. W tym samym czasie do miasta przybywa wróżka Vignette Stonemoss (Cara Delevingne), która musi uciekać ze swojej ojczyzny z powodu rzezi istot jej gatunku przez ludzi. Okazuje się, że Philostrate’a i Stonemoss łączy wspólna historia.
Opowieść oryginalnie bazująca na pomyśle i scenariuszu Travisa Beachama krążyła od dawna po rynku. Brakowało jednak śmiałka, który wyłożyłby niemałe pieniądze, by zrealizować ten pomysł z wymaganym rozmachem. To nie jest serial, do realizacji którego można przystąpić, mając mocno ograniczony budżet. Jednak rosnąca popularność seriali fantasy, którą niewątpliwie wśród telewizyjnych gigantów zapoczątkowała Gra o tron, otworzyła drzwi wielu takim projektom. Nagle każda telewizja i platforma stremingowa zechciała mieć swój serial z tego gatunku. I tak Amazon wyłożył spore pieniądze nie tylko na warstwę wizualną Carnival Row, ale także na gażę dla aktorów. Nie oszukujmy się, Orlando Bloom czy była modelka Cara Delevingne do najtańszych nie należą.
Niestety, wielki budżet i filmowe gwiazdy nie są w stanie zamaskować problemu scenariuszowego tej produkcji. Ciekawa opowieść kryminalna została tutaj rozciągnięta na 8 godzin. Gdyby to był miniserial składający się z 4-5 odcinków, widz nie miałby poczucia, że akcja się ślimaczy. Seria jest pełen do bólu przeciągniętych scen i dialogów, które nic nie wnoszą do całej opowieści. Są swoistymi zapchaj dziurami, by odcinki miały zaplanowane 58 minut.
Widz od pierwszej minuty daje się uwieść wykreowanemu światu, jednak po kilku minutach zaczyna mieć poczucie, że już to gdzieś widział. Tajemniczy zabójca zbyt szybko jest kreowany na nową wersję Kuby Rozpruwacza, a ścigający go Philostrate powoli zaczyna przypominać Holmesa. Przez ten zabieg mamy uczucie wtórności.
Głowni bohaterowie wizualnie wyglądają świetnie, ale gdy w grę zaczynają wchodzić emocje, to nasza para kochanków nie wypada zbyt przekonująco. Nie wiem, czy to bardziej wina Orlando Blooma, który zbyt mocno chce być Tomem Hardym z Tabu, czy może Cary Delevingne, której twarz cały czas pokazuje tylko jedną emocję – złość. Po prostu pomiędzy tą dwójką nie ma chemii, która została zapisana w scenariuszu. Widz nie widzi tej wielkiej miłości przerwanej przez wojnę.
Dużo ciekawiej prezentuje się wątek pokazujący, jak bardzo społeczeństwo jest podzielone. Można tu znaleźć sporo odwołań do naszej rzeczywistości, w której każdy emigrant jest uznawany jako wielkie zło, które przybyło do naszego kraju tylko po to, by odebrać nam pracę i zagrozić naszej rodzinie. Niestety, tu także twórcom zdarza się uderzać w mocno ograne tony. Od początku wiemy, że postać Imogen Spurnrose grana przez niedoszłą Daenerys z nigdy niewyemitowanego pilota Gry o tron, czyli Tamzin Merchant, zakocha się w swoim nowym sąsiedzie repetującym zupełnie inny gatunek. Choć nie powiem, jest kilka zaskakujących przemyśleń, które zostają nam zaserwowane. Świetnie prezentuje się wątek tracącego powoli władzę nad miastem kanclerza Absaloma Breakspeara, granego przez Jareda Harrisa. Pokazanie walki o przywództwo w tym mocno podzielonym mieście zostało świetnie wymyślone i napisane. Szkoda, że twórcy nie chcieli temu wątkowi poświęcić więcej uwagi.
Carnival Row miał wszelkie predyspozycje, by być świetnym serialem, ale niestety zawodzi na zbyt wielu poziomach, plasując się przez to gdzieś na średniej półce. Amazon już ogłosił, że serial dostanie drugi sezon, mam nadzieję, że twórcy wyciągną wnioski z przeciętnego startu i w kolejnej odsłonie zaserwują nam bardziej dopracowaną produkcję.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1996, kończy 28 lat