Recenzja zawiera spoilery z finału 4. sezonu Castle

Finał trzeciego sezonu Castle wyemitowany przed rokiem był spektakularny. Emocje budowano kilka odcinków wcześniej, by zmiażdżyć widza w ostatnich minutach. Scenarzyści bardzo wysoko postawili sobie poprzeczkę, ale niestety, w finale czwartej serii nie przeskoczyli jej. Poziom odcinka i emocje które mu towarzyszyły były znacznie niższe, niż rok temu. Głównie dlatego, że czwarty sezon, a zwłaszcza jego ostatnie epizody budowały podwaliny pod ostateczne połączenie się głównych bohaterów w tzw. „Caskett”.

Zgodnie z tradycją, w finale każdego sezonu Castle poruszany jest wątek morderstwa matki głównej bohaterki, tym razem połączony ze śmiercią Roy’a Montgomery’ego i z postrzeleniem Kate. Sprawy te nieszczególnie posunęły się do przodu. Ujawniono jedynie tożsamość snajpera, który rok temu strzelał do Beckett. Jednocześnie stał się on głównym przeciwnikiem bohaterki. Tym samym wyjaśniło się, kogo w tym odcinku zagra znany z Battlestar Galactica Tahmoh Penikett i wygląda na to, że jego rola będzie równie ważna w przyszłości.

[image-browser playlist="602622" suggest=""]

©2012 ABC

Kompletnie niezrozumiałe dla mnie było rozpoczęcie odcinka od sceny, w której Kate zwisała z dachu budynku, po czym (no bo jak mogłoby być inaczej) puściła krawędź. Jeśli miało to przyciągnąć niezdecydowanych widzów przed telewizory i pokazać, że „w tym odcinku jeszcze będzie się działo”, było to kompletnie nieudolne. No bo kto mógł uwierzyć, że Kate faktycznie spadnie? Szczególnie słysząc, że ktoś (Castle) biegnie jej na ratunek?

Główna bohaterka słusznie zauważyła, że przez 11 miesięcy nie pojawił się żadnen ślad, który mógł naprowadzić detektywów na trop snajpera. Wydaje mi się, że był to błąd scenarzystów, bo zarówno bohaterowie, jak i widzowie trochę o głównym wątku zapomnieli. Dlatego też trudno było w finale wyciągnąć z niego coś więcej. Dowiedzieliśmy się kim jest tajemniczy snajper, który dodatkowo namierzył równie tajemniczego przyjaciela Montgomery’ego. Ponownie usłyszeliśmy o kimś potężnym, kto steruje całą maszyną napędzającą główny wątek. Zabrakło jednak faktów i konkretów, które mogłyby popchnąć fabułę do przodu.

[image-browser playlist="602623" suggest=""]

©2012 ABC

Na finał czwartej serii scenarzyści mieli inny pomysł, ściśle związany z prywatnymi relacjami głównych bohaterów. Był to idealny czas, by ten wątek ostatecznie rozwinąć. Nie zniósłbym kolejnego sezonu podchodów Castle’a do Beckett, ich wzajemnych kłótni, rozstań i powrotów do pracy. Główna bohaterka – jak to kobieta – potrzebowała czasu (i kolejnego spotkania twarzą w twarz ze śmiercią), by zrozumieć kto jest dla niej najważniejszy. Scena w jej mieszkaniu, kiedy Castle przyszedł prosić, by Kate odpuściła śledztwo napisana została fantastycznie. Zarówno ze strony Ricka, który w końcu powiedział wprost co czuje, a także ze strony Beckett, która zaślepiona żądzą zemsty kompletnie zignorowała prośbę partnera.

Gdzieś w tle przewinął się wątek postaci drugoplanowych, czyli Javiera i Kevina, którzy zachowywali się jak diabełek i aniołek. Esposito poszedłby za Beckett w ogień, ale to postawa i decyzje Ryana były kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa głównej bohaterki. Jej rezygnacja zapewne okaże się przedwczesna i Kate wróci do służby na początku 5. sezonu. Nawet jeśli nie będzie tego chciała, wydarzenia z premiery kolejnej serii zmuszą ją do powrotu. Przed scenarzystami Castle nowe wyzwanie, ale też świetny wątek do zgłębienia. Miłosny związek głównych bohaterów można pokazać na wiele ciekawych sposobów.

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj