Contrition - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 13 września 2023Contrition to solidny, ale nieoczywisty kryminał, mocno niejednoznaczny w ocenie. Zadaje pytanie, jaka zbrodnia usprawiedliwia samosąd? I czy śmierć na pewno jest najsurowszą karą?
Contrition to solidny, ale nieoczywisty kryminał, mocno niejednoznaczny w ocenie. Zadaje pytanie, jaka zbrodnia usprawiedliwia samosąd? I czy śmierć na pewno jest najsurowszą karą?
Carlos Portela stworzył opowieść, w której bardzo łatwo nam jest opowiedzieć się po jednej ze stron. Napisał o osiedlu, gdzie żyją, jak na swoistym zesłaniu, ludzie skazani za przestępstwa seksualne – w myśl restrykcyjnego prawa stanu Floryda. Izolowani od społeczeństwa i objęci społecznym ostracyzmem tkwią w zawieszeniu, w beznadziejnej egzystencji, która niejako nie ma już celu ani sensu. Oczywiście odruchowo rodzi się w nas poczucie, że ich kara jest słuszna, a może nawet zbyt mało adekwatna dla przewin. Kiedy więc okazuje się, że śmierć jednego z nich nie była przypadkowym zdarzeniem, a zaplanowaną zbrodnią, wzbudzamy w sobie odruchowy bunt przeciwko potępieniu sprawcy. Uznajemy jego postępek za zasadny, za właściwy – przeciwnie do Marcii, lokalnej dziennikarki, która otwarcie neguje prawo do samosądu. Nie sekundujemy jej w śledztwie (choć śledzimy je z uwagą), nie chcemy bowiem, by sprawca został odkryty. Bronimy go, uznając, że jego czyn jest dopełnieniem systemowej sprawiedliwości, która – w naszym odczuciu – zawiodła. Jednak czy na pewno? Czy cywilizacyjny rozwój i wynikający z niego system prawny pozwala nam – czy też powinien pozwalać – na samodzielne wymierzanie kary na człowieku, który został już osądzony, skazany i ukarany? Pomijając ohydność jego postępowania – czy przysługuje mu sprawiedliwość wg litery prawa? A może lepsza jest kara wynikła z emocjonalnego (choćby i słusznego) gniewu społecznego?
Na takie pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo nawet jeśli chcielibyśmy przyznać rację Marcii, to coś wewnątrz nas się buntuje, przeciwstawia przekazaniu prawa do wymierzenia kary systemowi, który w obliczu pedofilii zawsze zdaje się nazbyt łagodny.
Komiks interesująco rozwija historię, bo śledztwo dziennikarskie szybko wskazuje na o wiele większą złożoność sprawy niż tylko upozorowanie śmiertelnego wypadku. Ciało na miejscu pożaru nie należy do domniemanej ofiary. Okazuje się, że to zabrane z cmentarza zwłoki. Gdzie jest więc pozornie zamordowany mieszkaniec Contrition? Uciekł? Ktoś mu w tej ucieczce pomógł? A jeśli tak, to jakie miał ku temu powody? Jakie motywy nim kierowały?
Poznając kolejne rozdziały opowieści, uzyskujemy szerszą perspektywę, obrazującą mnogość problemów współczesnego świata. Co dzieci robią w sieci? Jakie zagrożenia na nie tam czyhają? Jak możemy im zapobiec? I czy w ogóle możemy?
Dalsza część opowieści skupia się na pragnieniu zemsty, która determinuje działania kolejnego bohatera i skłania go do czynów zaskakujących czy wręcz szalonych. I prowadzi do bardzo nieoczywistego zakończenia, które jednak – po starannym rozważeniu – muszę uznać za w pełni słuszne. Mimo że jest mocno odmienne od tego, czego się spodziewamy, czego odruchowo pragniemy, okazuje się i moralnie właściwe, i zasadne. Sprawia też wrażenie kary o wiele dotkliwszej. Chyba najdotkliwszej, jaką można było w tej sytuacji wymierzyć. Kary, która może i nie naprawia wyrządzonych krzywd, ale też nie uwalnia od odpowiedzialności za nie, a w każdym dniu, w każdej godzinie o nich przypomina.
Znakomite jest stopniowanie napięcia. Bardzo starannie składana jest cała mozaika zdarzeń, z której powoli, z każdym rozdziałem i każdą planszą, wyłania się pełniejszy obraz całości. I dopiero finalnie uzyskujemy całościowy obraz historii. Nic nie jest tak oczywiste i zero-jedynkowe, jak się nam z początku wydaje.
W sukurs tej ponurej, pełnej napięcia opowieści przychodzą znakomite rysunki Keko – tonące w czerni, mroczne, odmalowujące świat nie czarno-biały, a pełen odcieni szarości. Potęgują one poczucie beznadziei i tragizmu, towarzyszące chyba wszystkim postaciom w komiksie, choć każdej w inny sposób, w innym wymiarze.
Rysunki Keko przypominają graficznie styl Alexa Inkera z Colorado Train, choć tutaj jest jeszcze bardziej ponuro, mniej jest światła, przejrzystości. Tam światło dnia kryło jakąś nadzieję. Tutaj dzień jest równie ponury i przytłaczający, jak noc.
Keko to uznany madrycki artysta, który sam określa się spadkobiercą Alberto Brecci i Willa Eisnera. Są to z pewnością inspiracje zauważalne. Staranność oddania detalu w połączeniu z surowością kreski oraz skupienie na mocnym kontrastowaniu czernią każdego kadru dobrze wpasowują się w ciężar rysowanej historii, potęgując przytłaczający wydźwięk scenariusza. Keko okazuje się dla tej historii rysownikiem wręcz idealnym.
Contrition nie jest komiksem lekkim, łatwym ani przyjemnym. Porusza koncepcję winy i kary w perspektywie szerszej niż nasze (choćby słuszne) emocjonalne oceny. Ma odwagę zadawać trudne, prowokacyjne pytania, zmuszając nas do przerewidowania naszego postrzegania świata. W rzeczywistości – inaczej niż w komiksowym szkicu – świat nie jest czarno-biały i nie ma jednoznacznych moralnie odpowiedzi. Wszystko jest bardziej skomplikowane, złożone. Zakończenie komiksu może nie zadowolić wszystkich, może okazać się zbyt mało dosadne, odmienne od naszych wewnętrznych założeń i oczekiwań. Ale czy nie jest słuszne? Na to każdy czytelnik musi sobie samodzielnie odpowiedzieć. Mimo wszystko warto poznać tę historię. Może właśnie dlatego, że obcujemy w niej z brudem, który oblepia nas, zostawiając skazę na naszym myśleniu, naszym sumieniu?
Poznaj recenzenta
Mariusz WojteczekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat