„Crossbones”: Ahoj, przygodo – recenzja
Crossbones nadal nie zachwyca, ale przynajmniej w kolejnych 2 odcinkach akcja odrobinę się rozkręca.
Crossbones nadal nie zachwyca, ale przynajmniej w kolejnych 2 odcinkach akcja odrobinę się rozkręca.
Crossbones przede wszystkim zrywa z hermetycznością miejsca akcji, która była bolączka Black Sails. W dwóch kolejnych odcinkach mamy wydarzenia głównie oparte na morskich wyprawach w różnych celach. Motyw z misją ratunkową z 3. epizodu okazuje się doskonałym pretekstem, by lepiej nakreślić osobowość Czarnobrodego oraz Lowe'a. Ten pierwszy okazuje się po raz kolejny mniej krwiożerczy niż dotąd nam sugerowano i nie do końca jest ten zabieg się udaje. Zachowanie Toma zmusza do myślenia, bo twórcy sugerują, że po tym dość krótkim okresie czasu pomiędzy nim a panią Kate nawiązało się jakieś uczucie. Tylko czy to usprawiedliwia jego metody? Kiedy nagle zabija swoich krajan, ale nadal pozostaje lojalny misji, trochę zaczyna to wyglądać niekorzystnie. Z jednej strony Lowe buduje większe zaufanie u piratów, ale gdy ktoś korzysta z motywu "cel uświęca środki" należy pokazać, jaki ma to na bohatera emocjonalny wpływ. A pan Lowe zabija pobratymców bez mrugnięcia oka i wówczas wrażenie nie jest dobre.
Czwarty odcinek w końcu sugeruje widzom jakąś większą historię na ten sezon. Tych informacji nie jest wiele, ale przynajmniej już teraz widać, że plan Czarnobrodego jest intrygujący i z czasem może być pretekstem do stworzenia dobrego widowiska i emocji. Zbieranie armii, mapy strategiczne i manipulowanie nieprzyjaciółmi - to wszystko buduje solidny plan, który musi zostać szybciej rozwinięty. Tempo jest zdecydowanie zbyt wolne. Jeśli Crossbones bardziej skupi się na tymże wątku, zamiast, jak się okazuje na kompletnie niepotrzebnym romansie Lowe'a, czy jeszcze bardziej absurdalnej relacji Selimy i Lowe'a (jedna z najgorszych pobocznych intryg tych 2 odcinków), od razu powinno być lepiej. Ten drugi wątek wygląda jakby ktoś na siłę chciał tworzyć zakulisową zdradę w obozie Czarnobrodego, inspirując się Grą o tron, ale kompletnie nie wie, jak to poprawnie pokazać.
Zobacz zwiastun odcinka:
[video-browser playlist="634788" suggest=""]
Ten serial to tak naprawdę popis dwóch aktorów. Z jednej strony mamy Johna Malkovicha, któremu nie można odmówić charyzmy i dobrej kreacji postaci. Zarzucić można jedynie samemu bohaterowi, który nie spełnia oczekiwań - jest zbyt grzeczny, a o jego legendarnym szaleństwie jedynie słyszymy, zamiast go zobaczyć. Nawet groźby rzucane przez samego pirata nie robią wrażenia. Scenarzyści zbyt dużo czasu poświęcają omamom Czarnobrodego, które zwyczajnie nie są interesujące. Szczególnie źle to wygląda w związku z cliffhangerem z czwartego odcinka, który jest chyba jednym z najbanalniejszych zabiegów, jakie ostatnio widziano w telewizji. Z drugiej strony jest też rewelacyjny Julian Sands, który w swojej karierze ma na koncie wiele udanych czarnych charakterów. Tutaj nie jest inaczej - budzi on grozę, charyzmy także mu nie brak, a jego występ jest okraszony dobrymi dialogami, przez co momentami powstaje efekt znakomitego monologu. I to się twórcom Crossbones udało - dwie centralne postacie są wyśmienite, ale jednocześnie nie można pozbyć się wrażenia, że można wyciągnąć z nich o wiele więcej. Ich rozgrywka, jeśli zostanie dobrze rozwinięta, zapewni sporo wrażeń.
Crossbones notuje delikatny wzrost jakości dzięki rozruszaniu akcji, zaintrygowaniu kilkoma motywami fabularnymi i obraniu ciekawszego kierunku rozwoju. Nadal jest przeciętnie, ale przynajmniej teraz budowane jest u widza jakiekolwiek zainteresowanie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat