Czysta krew – 04×07
Najnowszy odcinek czwartego sezonu Czystej krwi nareszcie przełamał niemoc z ostatnich kilku tygodni i pokazał kawał fajnej historii, dając nadzieję, że druga część sezonu będzie zdecydowanie lepsza od pierwszej.
Najnowszy odcinek czwartego sezonu Czystej krwi nareszcie przełamał niemoc z ostatnich kilku tygodni i pokazał kawał fajnej historii, dając nadzieję, że druga część sezonu będzie zdecydowanie lepsza od pierwszej.
W moim odczuciu na korzyść odcinka zdecydowanie przemawia połączenie kilku wątków w jeden główny (związany z czarownicami) i ograniczenie pozostałych ścieżek fabularnych do minimum. Nadal jest ich dużo, nawet za dużo, ale chaos panujący w poprzednich epizodach dało się opanować na tyle, że siódmy odcinek oglądało się z dużym zaciekawieniem. To wszystko zasługa Marnie, a właściwie ducha Antonii Gavilan de Logrono - potężnej nekromantki, która jako jedyna potrafi zapanować i kontrolować zmarłych, w tym wampiry. Fiona Shaw dawała pokaz fajnego aktorstwa już w momencie, gdy grała Marine. Teraz, wcielając się w ducha Antonii, robi to jeszcze lepiej i jest na tę chwilę jednym z niewielu dużych pozytywów czwartego sezonu.
W Czystej krwi jesteśmy świadkami chyba pierwszej sytuacji, w której wampiry są w totalnym odwrocie. Duch Antonii jest na tyle silny, że potężne, nieznające strachu, terroryzujące ludzi stworzenia zmuszone są do posrebrzania, osłabiania samych siebie, tylko po to, by nie wyjść na palące ich słońce (z pomocą czarów Antonii). Tak jak w poprzednich odcinkach brakowało akcji, dynamiki, ważniejsze było to, kiedy w końcu Sookie dosiądzie Erica, tak w siódmym epizodzie dzieje się sporo. Szczególnie pod koniec, kiedy to magia Antonii wyrywa cierpiące wampiry w stronę słońca.
[image-browser playlist="609090" suggest=""]
©2011 Home Box Office, Inc.
Skupiam się cały czas na głównym wątku, bo tak naprawdę tylko on utrzymuje mnie przy czwartym sezonie Czystej krwi. Gdyby odcinek został powycinany z wielu innych scen nie mających związku z wątkiem nekromantki, nie zrobiłoby to na mnie wielkiego wrażenia. Twórcy obiecywali zmianę i metamorfozę Tary. Cóż z tego, skoro laska jest jeszcze bardziej drażniąca niż w poprzednich sezonach, a jej nagła chęć pomagania Antonii, wymyślona dla mnie na siłę, tylko po to by, nie wyjechać z Bon Temps i tym samym nie zniknąć z serialu? Jak to dobrze, że Sam tak szybko rozwiązał tajemnicze zachowanie swojej nowej wybranki. Pytanie tylko, który raz z rzędu wykopywał za drzwi swojego brata, tak by ten kilka odcinków później ponownie wrócił?
Lafayette jako medium. A to ci dopiero… Przy wymyślaniu wątków dla tej postaci scenarzyści muszą mieć niezły ubaw. Tyle że mnie jego perypetie związane z jego ukochanym Jesusem kompletnie nie ruszają. Podobnie jak Alcide, który nie ma praktycznie żadnego związku z główną osią fabularną. Dlaczego? To jedna z najlepszych postaci, jakie mogły przytrafić się temu serialowi! Cieszy za to powrót do formy Jasona i ostateczne zakończenie idiotycznego wątku z panterami.
[image-browser playlist="609091" suggest=""]
©2011 Home Box Office, Inc.
W recenzji poprzedniego odcinka Sylwia wspominała, że kupuje przemiany w bohaterach, które zachodzą na przestrzeni poprzednich trzech i obecnie emitowanego, czwartego sezonu Czystej krwi. Według mnie scenarzyści pisząc fabułę trochę się pogubili. Nie chcieli zapomnieć o żadnej z wielu postaci, czego efekty widać. Zdecydowanie brakuje mi jeszcze jednego, wyrazistego wątku, który pobudziłby kilku bohaterów i sprawił, że nie będzie nudno! W siódmym odcinku za sprawą Antonii dało się tego uniknąć, oby podobnie było w kolejnych epizodach.
A na rozwinięcie się wątku wróżek chyba się już w tym sezonie nie doczekam… Szkoda!
Ocena: 8/10
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat