Czysta krew – 04×11
Przedostatni odcinek czwartej serii "Czystej krwi" wywołał we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony dużo się działo, było nawet sporo interesujących, zabawnych i emocjonujących sytuacji, ale z drugiej strony głupota głównej bohaterki chyba sięgnęła zenitu. Dlatego, żeby łatwiej było mi ocenić ten epizod wypisałam sobie plusy i minusy. Rozpoczynam od tego, co było dobre i warte uznania.
Przedostatni odcinek czwartej serii "Czystej krwi" wywołał we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony dużo się działo, było nawet sporo interesujących, zabawnych i emocjonujących sytuacji, ale z drugiej strony głupota głównej bohaterki chyba sięgnęła zenitu. Dlatego, żeby łatwiej było mi ocenić ten epizod wypisałam sobie plusy i minusy. Rozpoczynam od tego, co było dobre i warte uznania.
Wampiry w skórach z pełnym uzbrojeniem. To było mocne i z pazurem… a raczej kłem. Zawiodły tradycyjne wampirze środki, to wyciągnęli ciężki arsenał. Mnie się to podobało.
Jason ratujący sytuację. Scena, którą zatytułowałam "Fucking Sookie" była całkiem zabawna, pokazała, że Jason ma jaja i wypomina wampirom, że ta (wiadomo jaka) Sookie nieraz uratowała im skórę. Z drugiej strony czy nie mieli oni trochę racji? Ta dziewczyna ma magnes na kłopoty, a jej wrodzona głupota (o której więcej potem) raczej nie pomaga.
Marnie kontra Antonia, zbyt wcześnie stwierdziłam, że to koniec tego wątku. Scenarzyści pociągnęli go i nakreślili granicę, kto w tym związku jest złym. To Marnie - pełna kompleksów i o niskim poczuciu własnej wartości zmieniła się w szaloną i pełną goryczy kobietę, która zdecydowała się sięgnąć po najczarniejszą magię by zatrzymać przy sobie Antonię i korzystać z jej mocy. Znów mogliśmy tutaj podziwiać niesamowitą grę Fiony Shaw, która przybrała nową twarz. To było dobre zagranie.
Na plus i to duży zasługuje w tym odcinku Alcide. Widocznie zabicie Marcusa i wyrzeczenie się Debbie to było coś czego potrzebowała ta postać. Był to też pewnego rodzaju katalizator zmian, o których mówił Joe Manganiello na spotkaniu z fanami w Warszawie. Myślę, że Alcide zyskał w oczach niektórych fanów, ponieważ przestał być tym jedynym, dobrym w serialu i nabrał trochę "kolorów". Scena w której wyrzuca ze swojego życia Debbie, wygłaszając formułę, która jest najgorszą rzeczą jaka może spotkać wilkołaka (w książkach przynajmniej), była tak samo dobra niż ta napisana przez Charaline Harris.
Pozytywem odcinka był o dziwo Jesus zagłębiający się w czarną magię i rozdzielający Anotnię od Marnie. Fajna scena.
[image-browser playlist="608131" suggest=""]
©2011 Home Box Office, Inc.
Było kilka smaczków, które porządnie doprawiły ten odcinek: Eric wysysający serce - dla mnie najlepsza krwawa scena w całym serialu. Stary, dobry wiking wrócił. Ten sposób w jaki wyrwał organ, usunął błonę i patrząc na Marnie i lubując się tym ssał jak ze słomki, a potem polizał paluszki, z taką miną… To właśnie jest kwintesencja wampirów w tym serialu. Rozbawiła mnie Pam zabierająca biżuterię Cartiera (ciekawe jak teraz będą wyglądały jej stosunki z Erikiem?) oraz Andy gadający do siebie w lesie.
To by było na tyle jeśli chodzi o ten dobre strony odcinka. Miał on trzy poważne negatywy, które nadszarpnęły ostatecznie moją opinię na jego temat. Przede wszystkim głupota Sookie nie znała granic. Począwszy od ryczenia, kiedy Bill i Eric mieli się zabić (zamiast użyć mocy i załatwić Marnie), przez włączenie się do kręgu i pomoc w zniszczeniu wcześniej wymieniony wampirów (wtedy złapałam się za głowę i krzyknęłam coś w stylu: "O ja $^&*^&@# co za głupia laska!"), aż do przeprosin za użycie mocy, kończąc na staniu w kręgu ognia, mazaniu się i czekaniu aż ogień strawi ją żywcem. Wybaczcie - tyle głupoty ze strony głównej bohaterki nie mogę już akceptować. Zamiast użyć swoich mocy w gorących sytuacjach (bo takie najczęściej je aktywują) ona zazwyczaj stoi i się gapi lub stoi i się marze… Na pewno Sookie książkowa tak by nie zrobiła, z drugiej strony ona tam nie posiadała takich mocy.
[image-browser playlist="608132" suggest=""]
©2011 Home Box Office, Inc.
Drugą rzeczą, która zasługuje na krytykę była samobójcza akcja Billa i Erica. Wiem, to było takie romantyczne. Dwóch gorących nieumarłych zdecydowało się na "prawdziwą śmierć" bez chwili zastanowienia. Nie wiem, dla mnie brakowało jakiegoś dramatyzmu, myślałam, że oni mają jakiś plan, Sookie przestanie ryczeć i coś zadziała… Pam uratowała sytuację, niestety będzie to ją sporo kosztować.
A teraz dwa zapychacze: Andy i wróżka (bo to była wróżka, czyż nie?) Mariella, uprawiający seks w lesie. Ja nie wiem po co i na co to było, oprócz oczywiście zapchania odcinka. Nie to, żebym był zaskoczona, bo absolutnie nie byłam, ale mam nadzieję, że powrót Marnie zza światów coś jeszcze wniesie.
Ogólnie odcinek oceniam na 6+. Mimo tego, że zapowiadało się emocjonująco, ten odcinek mnie nie oczarował. Wszystko przez Sookie, w której płynie krew wróżek, a nie potrafi korzystać ze swoich mocy tak jak trzeba.
Ocena: 6+/10.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat