Fałszywy zając - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 23 kwietnia 2025To książka, która boli. Fernanda Melchor w Fałszywym zającu pokazuje świat, w którym przemoc, brutalność i popęd są jedynymi językami porozumienia. To nie jest historia o nadziei. To portret życia, z którego nadzieja dawno już uciekła.
To książka, która boli. Fernanda Melchor w Fałszywym zającu pokazuje świat, w którym przemoc, brutalność i popęd są jedynymi językami porozumienia. To nie jest historia o nadziei. To portret życia, z którego nadzieja dawno już uciekła.

Powieść rozpoczyna się gwałtownie, choć narracyjnie dość spokojnie: Andrik, młody chłopak uciekający z przemocowego domu, trafia w jeszcze gorsze miejsce. Spotyka człowieka, który nigdy nie powinien mieć styczności z dziećmi – ani z żadnym innym człowiekiem. Brutalność tej relacji pokazana jest dosadnie, bez skrótów i filtrów. I choć jego historia niesie jakiś cień zrozumienia, znamy jego przeszłość oraz dom, w którym nie było miejsca na miłość, trudno pozostać wobec niej obojętnym. Trudno też nie poczuć obrzydzenia.
Kolejne postacie, Pachi i Vinicio, to młodzi mężczyźni na granicy dorosłości, zagubieni, agresywni, pełni frustracji. Pachi to żywa siła – nieposkromiona, impulsywna, często niebezpieczna. Vinicio wydaje się spokojniejszy, bardziej wrażliwy, z marzeniami o byciu artystą, ale przyjaciel wciąż ściąga go na dno. Ich przyjaźń opiera się na alkoholu, narkotykach i eskapizmie, który nie działa. Choć miałam nadzieję, że ich relacja wniesie coś więcej, zabrakło mi głębi. Zamiast rozwoju widzimy powtarzalny ciąg impulsów i destrukcji.
To, co najbardziej zaskakuje, to odwaga, z jaką pisze Fernanda Melchor. Nie ukrywa niczego. Nie cenzuruje. Ale nie daje też miejsca na wytchnienie. Język tej książki jest ostry, brutalny, czasem aż fizycznie nieprzyjemny. Sceny onanizmu, seksu i przemocy pojawiają się zbyt często i nie zawsze wnoszą coś do rozwoju postaci czy fabuły. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, gdzie przebiega granica między literacką bezkompromisowością a epatowaniem szokiem.

Początkowo trudno było mi się wciągnąć i to nie ze względu na styl. Narracja przypominała raczej ciąg dusznych, męczących obrazów niż rozwijającą się historię. Brakowało mi refleksji bohaterów, ich emocji, konsekwencji. Miałam poczucie, że jestem jedynie świadkiem ich fizycznych impulsów bez dostępu do wnętrza. Przez chwilę liczyłam, że retrospekcje przyniosą jakieś zniuansowanie, ale pozostały tylko dodatkiem do tej samej brutalnej teraźniejszości.
Autorka pokazuje świat, w którym nie ma łatwych podziałów i to jej siła. Ale w tej historii zabrakło mi równowagi. Prawie każda relacja jest przesiąknięta przemocą, pożądaniem lub nadużyciem. Brakuje światła, oddechu, alternatywy. Czy to obraz meksykańskiej rzeczywistości, czy literacka decyzja? Trudno powiedzieć. Dla mnie to było po prostu za dużo.
Zakończenie nie przynosi ulgi. Nie zamyka rany, a raczej ją rozdziera. Pozostaje niesmak, może nawet złość. Ale też nie mogę powiedzieć, że ta książka jest zła. Jest brutalnie skuteczna. Tylko trzeba wiedzieć, w co się pakuje.
Podsumowując: to książka, która działa jak sól na ranę. Jeśli jesteś gotowa na literacką konfrontację z tym, co odpychające, cielesne i niewygodne – spróbuj! Ale jeśli, tak jak ja, szukasz w literaturze nie tylko emocji, ale i jakiejś refleksji, nadziei, przestrzeni, Fałszywy zając może okazać się zbyt duszny i bezlitosny. Po tej lekturze potrzebuję oddechu i czegoś wolnego od potu i krwi.
Poznaj recenzenta
Serafina Knych



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1952, kończy 73 lat
ur. 1976, kończy 49 lat

