Fantastyczna Czwórka: Obalić Dooma – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 maja 2017Reed Richards traci moce i rozwiązuje Fantastyczną Czwórkę. Niestety, złoczyńcy nic sobie z tego nie robią. Jak poradzą sobie rozdzieleni członkowie rodziny w niebezpieczeństwie?
Reed Richards traci moce i rozwiązuje Fantastyczną Czwórkę. Niestety, złoczyńcy nic sobie z tego nie robią. Jak poradzą sobie rozdzieleni członkowie rodziny w niebezpieczeństwie?
Superbohaterowie Marvela to kolekcja, która ma być łatwym punktem wejścia w komiksowe uniwersum. Większość wydań składa się ze starej opowieści przedstawiającej bohaterów i dłuższej, współczesnej historii. W przypadku Fantastycznej Czwórki, wydawca zdecydował się na inne posunięcie. Fantastyczna Czwórka. Obalić Dooma to zbiór dziewięciu zeszytów oryginalnie wydanych w 1978 roku. Ostatni zeszyt nosi numer #200, w związku z czym autorzy musieli przygotować coś specjalnego na siedemnaste urodziny Pierwszej Rodziny.
Fabuła rozpoczyna się krótko po rozwiązaniu Fantastycznej Czwórki. Pozbawiony mocy Reed Richards nie jest w stanie prowadzić drużyny i szuka nowej pracy godnej jego umysłu. Susan dostaje propozycję wystąpienia w hollywoodzkim filmie, Johnny zostaje kierowcą rajdowym, a Ben opuszcza Nowy Jork, żeby pracować dla NASA. Pierwsza połowa komiksu skupia się na indywidualnych przygodach bohaterów w ich nowych środowiskach. Oczywiście, żadne z nich nie ma łatwo. Drugoplanowi złoczyńcy korzystają z okazji i atakują samotnego Stwora i Ludzką Pochodnię. I chociaż herosi wychodzą ze starć zwycięsko, czują, że brakuje im towarzystwa rodziny. W tym czasie Mr Fantastic wpada u nowego pracodawcy na trop spisku.
Ta część komiksu może łatwo zniechęcić do całości. Chociaż oddzielnie bohaterowie są sympatyczni, siła Czwórki zawsze płynęła ze współpracy i relacji między nimi. Przez pierwsze cztery rozdziały jedynym tego przejawem jest często wspomniana tęsknota bohaterów. Dynamiczne walki nie mogą zastąpić solidnej fabuły, a ta, nie licząc wątków zapowiadających drugą połowę, jest miałka. Część skupiająca się na Benie irytuje na siłę skomplikowanymi nawiązaniami do jego przeszłości. Nie pomaga nawet jego zawsze sympatyczna ukochana Alicia.
Na szczęście w dalszej części komiks zyskuje. Kiedy Reed Richards odzyskuje moc, a Czwórka ponownie łączy siły, na arenę wkraczają dwie postacie, które natychmiastowo podnoszą stawkę. Jedną z nich jest arycwróg Fantastycznej Czwórki, Doktor Doom, próbujący przejąć władzę nad światem. Drugą jest autor Kryzysu na nieskończonych ziemiach, Marv Wolfman. Do tego momentu poszczególne zeszyty były napisane przez różnych scenarzystów (Len Wein, Roger Slifer, Keith Pollard i Bill Mantlo), przez co fabuła była nierówna i zagmatwana. Od piątego rozdziału do samego końca, Wolfman pisze własną opowieść. Obalić Dooma nabiera rozpędu, a drużyna znów walczy ramię w ramię, żeby pokonać złego dyktatora. Szkoda tylko, że Mr Fantastic ma znacznie większą rolę w zakończeniu w porównaniu do reszty drużyny.
Walki, jak wspomniałem wcześniej, są spektakularne i nieraz zaskakują choreografią. Same rysunki są dość typowe dla późnych lat 70. Pierwszą część zilustrował partner Wolfmana z Kryzysu, George Perez, a drugą – umiejętnie naśladujący poprzednika Keith Pollard. Jedyne, co Perezowi udało się znacząco lepiej, to cieniowanie. W pierwszych rozdziałach cienie wyglądają zdecydowanie bardziej naturalnie. Jak to bywa ze starymi komiksami drukowanymi na współczesnym papierze, kolory są bardzo jaskrawe. Nie przeszkadza to za bardzo w lekturze, ale w pierwszym rozdziale pojawiają się Indianie o purpurowych twarzach, którzy wyglądają niezamierzenie śmiesznie.
Najbardziej w Obalić Dooma zmęczyło mnie tłumaczenie. Za część fałszywie luzackich tekstów można winić ówczesny charakter Marvela, ale wielokrotnie widać, że tłumacz starał się na siłę użyć slangu, którego nie rozumie. Pojawia się też wiele kalek z angielskiego, które mają swoje lepsze polskie odpowiedniki. Na pochwałę zasługują za to spolszczone zawołania Stwora i Ludzkiej Pochodni.
Obalić Dooma spełnia swoją rolę w kolekcji Hachette. Czytelnicy mogą zapoznać się z zaletami i wadami członków drużyny. Zawsze popisujący się Johnny, walczący ze swoją odmiennością Ben czy empatyczna Sue demonstrują swoje charakterystyczne cechy i pozwalają się polubić. Dość ciekawym szczegółem jest zgłębiona w jednym rozdziale relacja Niewidzialnej Dziewczyny z Namorem. Pytanie tylko, czy polski czytelnik zaczynający przygodę z Marvelem w ogóle wie kim jest Sub-Mariner? Dla osoby zaznajomionej z Fantastyczną Czwórką natomiast pierwsza część wyda się wtórna. Mimo to warto przemęczyć pierwsze rozdziały dla finałowej konfrontacji z Doktorem Doomem.
Poznaj recenzenta
Mateusz HorbaczewskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat