Fear The Walking Dead: sezon 3, odcinek 5 – recenzja
Piąty odcinek Fear The Walking Dead może nie był aż tak udany, jak ten sprzed tygodnia, ale pod względem jakościowym serial wciąż prezentuje się nadspodziewanie dobrze, a fabuła rozwija się w interesującym kierunku.
Piąty odcinek Fear The Walking Dead może nie był aż tak udany, jak ten sprzed tygodnia, ale pod względem jakościowym serial wciąż prezentuje się nadspodziewanie dobrze, a fabuła rozwija się w interesującym kierunku.
Nowy odcinek Fear The Walking Dead wciąż utrzymuje przyzwoity poziom, jaki prezentuje serial od początku trzeciego sezonu. Po epizodzie skupiającym się na postaci Salazara, znowu w akcji zobaczyliśmy wszystkich bohaterów, co sprawiło, że sprawnie przeskakiwaliśmy między wydarzeniami. Nawet te bardziej przegadane momenty nie nużyły, ale interesowały i dobrze skupiały uwagę. Już sam początek odcinka mógł się podobać ze względu na dramat małżeństwa i całkiem widowiskowy pożar. W odróżnieniu do The Walking Dead, spin-off nie rozmienia się na drobne, a poszczególne wątki są konkretnie nakręcone. A dzięki temu, że nastąpił skok jakościowy, a nowa historia w trzeciej serii rozwija się w ciekawym kierunku, w końcu można powiedzieć, że ten serial zaczął sprawiać przyjemność z oglądania.
Zdecydowanie najmocniejszym wątkiem piątego odcinka była podróż Madison z ekipą z rancza. Nie mogło zabraknąć podczas ich wyprawy potyczki z zainfekowanymi. W Fear The Walking Dead twórcy lubią wymyślać coraz to nowsze bronie do walki z nimi i co najważniejsze nie muszą się przy tym ograniczać. Pałka policyjna okazała się bardzo skuteczna, a przy okazji dostarczyła nieodzownych brutalnych scen, porównywalnych do łyżki w oku Troya. Jeszcze bardziej obrzydliwie wyglądał kruk (prawdziwy, a nie CGI!) wyjadający mózg McCarthy’ego, który powtarzał w kółko kilka zdań. To było wstrętne i przerażające, ale o to właśnie chodzi. Widzieliśmy już wiele okrutnych scen w Fear The Walking Dead, ale twórcy mają głowy pełne pomysłów i wciąż potrafią zaszokować.
W końcu poznaliśmy też nową grupę, która jest odpowiedzialna za cały ten horror oraz za śmierć Travisa; będzie głównym przeciwnikiem dla naszych bohaterów. Walker, lider Indian, jest wyrazisty i wydaje się być pewną siebie oraz bezwzględną osobą, a do tego ma jeszcze osobiste porachunki z rodziną Otto. To będzie inny wymiar konfliktu, inny niż to, co mieliśmy okazję do tej pory oglądać w obu serialach o apokalipsie zombie. Będzie oparty na głębszych emocjach, a nie tylko na chęci dominacji. Z jednej strony jest to powiew świeżości, ale również znowu potwierdza się to, że najgroźniejsi w całej historii są ludzie, a nie zarażeni.
Z kolei Madison wyrasta nam na takiego Ricka w Fear The Walking Dead. Żądza zemsty za śmierć Travisa ani trochę nie wpływa na jej trzeźwe myślenie i bardzo szybko przejmuje kontrolę nad grupą, stając się liderką, a zarazem mózgiem operacji. Między nią, a Troyem wciąż iskrzy i bardzo dobrze, ponieważ nawet jeśli Madison nie należy do najsympatyczniejszych postaci serialu, to przynajmniej ich interakcje nie są miałkie i bezbarwne. A takie przeciąganie przez nią struny może skończyć się dramatycznie, ponieważ zachowanie Troya jest nieprzewidywalne, co przy okazji też dobrze działa na serial, bo ciekawi jak twórcy poprowadzą ten wątek.
Z jednej strony w tym odcinku oglądaliśmy jak Madison doradza, ale też matkuje Troyowi, a z drugiej na ranczu Jeremiah Otto ucinał sobie pogawędki z Nickiem, a nawet dał mu rewolwer. Ich rozmowa zakończyła się niespodziewanie humorystycznym akcentem. Wydawało się, że historia Jeremiaha związana z polowaniem na jelenia pod wpływem alkoholu, będzie mieć jakiś tragiczny lub traumatyczny koniec na przykład z przypadkowym postrzeleniem dziecka, a tutaj zaimprowizowana przez Daytona Calliego odpowiedź wyszła naprawdę zaskakująco i zabawnie. A przy okazji dobrze podkreśliła charakter tej postaci. Nie zmienia to faktu, że akurat wątek Nicka nie za bardzo angażował widza, nawet kiedy spędzał romantyczną noc z Lucianą. Już mogliśmy się szykować do ciekawego obrotu sytuacji po jej powrocie, a ona znowu zostaje odstawiona na boczny tor, w wyniku jej ucieka z rancza. Słabo to twórcy rozegrali. Pozbyli się jej, jakby była nic nieznaczącą postacią.
Trudno też było wczuć się w wątek Alicii przeżywającej kryzys egzystencjonalny, ponieważ twórcy za szybko go rozwijają. W jednej chwili wskakuje do łóżka Jake’a, a potem oglądamy jak skacze do jeziora, choć w pierwszej chwili mamy wrażenie, że po prostu rzuciła się w przepaść. Przez to nie jest łatwo zaangażować się w wydarzenia z nią związane. Podobnie zresztą rzecz się miała z wątkiem Salazara i Stranda. Za krótko mieliśmy okazję napawać się napiętą relacją między nimi. Szkoda też, że nie zagościli na dłużej w hotelu opanowanym przez zainfekowanych, ponieważ był tutaj potencjał na kilka scen grozy, a dzięki ciemności zbudowano mroczny klimat tego miejsca. Trochę horrorowatych motywów nie zaszkodziłby serialowi.
Nowy odcinek Fear The Walking Dead był niezły i miał kilka ciekawszych momentów. Co prawda postacie znowu nieco miotają się w swoich poczynaniach, ale dzięki nowemu otoczeniu i nietuzinkowym nowym postaciom, nie razi to tak po oczach, jak w poprzednich sezonach. A do tego malująca się na horyzoncie perspektywa ewentualnego konfliktu między ludźmi z rancza a Indianami wygląda wyjątkowo interesująco i zachęca do śledzenia kolejnych epizodów. Aż chce się oglądać dalsze losy naszych survivalowców!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat