Film: „Chloe”
Amanda Seyfried powraca. Tym razem jednak nie śmieje się, nie tańczy i nie śpiewa. Zamiast tego knuje niecną intrygę, podrywa męża i syna pewnej 50-letniej kobiety, by zdobyć jej serce. Choć brzmi to co najmniej kuriozalnie, to jednak fabuła "Chloe" ma sens i co ważne, potrafi zaintrygować.
Amanda Seyfried powraca. Tym razem jednak nie śmieje się, nie tańczy i nie śpiewa. Zamiast tego knuje niecną intrygę, podrywa męża i syna pewnej 50-letniej kobiety, by zdobyć jej serce. Choć brzmi to co najmniej kuriozalnie, to jednak fabuła "Chloe" ma sens i co ważne, potrafi zaintrygować.
Tytułowa Chloe to tzw. call girl, kobieta do wynajęcia. Wedle życzenia stanie się spełnieniem marzeń, wcieli się w rolę szefowej, najlepszej przyjaciółki żony, czy po prostu tajemniczej nieznajomej. Pewnego dnia spotyka Catherine, mężatkę prowadzącą udane życie zawodowe, jak i osobiste. Okazuje się, że sukcesy są pozorne, a kobieta od dawna podejrzewa swojego męża, Davida, o zdradę. Wynajmuje zatem luksusową prostytutkę, by poznać prawdę.
[image-browser playlist="611351" suggest=""]
Reżyser Atom Egoyan, znany z "Gdzie leży prawda" i "Podróży Felicji", postawił tym razem nie na ekranizację książki, ale na remake. "Chloe" to adaptacja na rynek amerykański francuskiego hitu z 2004 roku pt. "Nathalie…". Za oceanem już jednak sukcesu nie powtórzył. Amerykańska wersja co prawda nie bezcześci oryginału, ale znacznie spłyca go i upraszcza, tak by był strawny dla stereotypowego zjadacza hamburgerów.
Postawiona w centrum uwagi postać grana przez Seyfried jest nad wyraz osobliwa. Pomimo jej profesji nie zachowuje się, jak byśmy tego oczekiwali, nie jest pewną siebie damą, nie ocieka seksapilem. Bliżej jej do subtelnej i nieśmiałej nastolatki. Cała ta tajemniczość głównej bohaterki całkiem zgrabnie zgrywa się z niejasnymi działaniami posądzanego o zdradę męża Davida, jak i uczuciami jego żony Catherine. Widz nieustannie staje przed pytaniem, kim tak naprawdę jest Chloe, zastanawia się, czy robi to wszystko tylko dla pieniędzy, czy ma swoje własne pragnienia i co się dzieje z jej emocjami, kiedy "pracuje".
[image-browser playlist="611352" suggest=""]
Sam film jest jednak bardziej dosadny, niż francuski pierwowzór. Więcej mamy scen erotycznych - golizna i seks pojawia się wszędzie tam, gdzie w "Nathalie…" tylko to implikowano. Oczywiście dzięki temu obraz jest bardziej zrozumiały dla przeciętnego widza, dociera do szerszej publiczności, ale wytraca też dużo ze swojego ambitnego, wielopłaszczyznowego charakteru. Nie jest to dramat kobiety, której małżeństwo się rozpada, czy dramat nieszczęśliwej prostytutki, to tylko historia rodziny z problemami. A jak wiadomo, historia nie angażuje tak emocjonalnie, jak dramat.
Ocena: 6+/10
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1970, kończy 54 lat