Filmowy wehikuł czasu - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 29 lipca 2025Filmowy wehikuł czasu to kolejna klasyczna pozycja science fiction, która ukazała się w serii Wehikuł Czasu. Jak wypada powieść Harry'ego Harrisona?
Filmowy wehikuł czasu to kolejna klasyczna pozycja science fiction, która ukazała się w serii Wehikuł Czasu. Jak wypada powieść Harry'ego Harrisona?

Wehikuł czasu – wielkie tajemnice czasoprzestrzeni, ryzyko paradoksu i możliwości przypadkowego unicestwienia własnego pradziadka, powaga, nauka i filozofia… Tymczasem w powieści Harry’ego Harrisona posłuży on do podróży w czasie w celu nakręcenia kiczowatego, hollywoodzkiego filmu przygodowego – dla zaoszczędzenia czasu (inaczej wytwórnia filmowa urwie głowę producentowi), zasobów ludzkich i kosztów scenografii.
Dzięki wynalazkowi profesora Hewitta, zwanego vremeatronem, reżyser Barney Hendrickson będzie miał niepowtarzalną i jedyną okazję nakręcić film o wikingach wśród prawdziwych wikingów. Jeśli tylko dogada się z nimi za pomocą spłoszonego tłumacza i hektolitrów whisky, nim rozniosą ekipę filmową na mieczach i włóczniach, o siekierach nie wspominając. Co prawda warunki na planie okażą się dosyć trudne, można rzec – polowe, główna gwiazdeczka filmu Slithey Tove (przez plotkarzy opisywana jako aktorka o umiejętnościach marionetki, móżdżku chihuahuy i moralności Fanny Hill) – głupiutka jak but i nader kochliwa, a główny aktor niemal natychmiast wypadnie z gry po złamaniu nogi. Ale od czego są pomysłowość i improwizacja? Głównego bohatera może przecież zagrać prawdziwy, bardzo nieokrzesany wiking Ottar. A w razie problemów ze scenariuszem, warto posłać scenarzystę, żeby dokonał odpowiednich zmian na kilka tygodni do dewonu – gdzie nic nie będzie go rozpraszało. To, że akurat wtedy płazy zaczęły wychodzić na ląd i pan Chang powraca z obłędem w oczach, mamrocząc pod nosem o ślepiach i zębach, wydaje się tylko drobnym wypadkiem przy pracy. Oto powstaje prawdziwe cinéma vérité (łącznie ze sceną uno momentos, której jednak nie będzie można pokazać na ekranie), a wszystko to w oparach lekkiego chaosu, absurdu i przedstawionych w bardzo krzywym zwierciadle realiach kina Hollywood lat 50. ubiegłego wieku.

Zagłębianie się w uniwersum Filmowego wehikułu czasu Harry'ego Harrisona to czysta przyjemność i mnóstwo śmiechu, czasem mocno ironicznego, ale niemniej szczerego i radosnego. To klasyka fantastyki, która zupełnie się nie zestarzała i nadal ma w sobie mnóstwo uroku. A że bardziej bawi, niż edukuje i poszerza horyzonty naukowe czy poznawcze (choć momentami próbuje się nam wyjaśniać specyfikę podróży w czasie)? To tylko jedna zaleta więcej.
Harry Harrison, mistrz klasycznego science fiction, znany przede wszystkim z cyklów Planety śmierci, Stalowego Szczura czy mocno przerysowanej satyry Bill, bohater galaktyki, nigdy nie stronił od humoru, ale w Filmowym wehikule czasu idealnie go wyważył.
Na uwagę zasługuje także oprawa graficzna powieści. Książka została wydana w konsekwentnie utrzymanym stylu serii klasyki fantastyki (zatytułowanej Wehikuł czasu), publikowanej przez wydawnictwo Rebis i redagowanej przez Sławomira Folkmana.
Poznaj recenzenta
Monika Kubiak


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1951, kończy 74 lat

