Friday. Tom 3. Znów mamy święta - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 16 października 2024Trzecia część Friday wieńczy serię. To zakończenie cholernie dobre! Choć cholernie żałuję, że to wszystko już się kończy.
Trzecia część Friday wieńczy serię. To zakończenie cholernie dobre! Choć cholernie żałuję, że to wszystko już się kończy.
Kto czytał, zrozumie, skąd się wziął ten epitet. On wszak idealnie pasuje do tytułowej bohaterki Friday Fitzhug, która po podjęciu tropu nie zwykła odpuszczać! Tak jest i tym razem. Dziewczyna zwyczajnie się zawzięła, by dowiedzieć się, kto stoi za tragiczną śmiercią jej przyjaciela, ale też – jakie mroczne, ponure sekrety kryje jej rodzinna mieścina. A jest tego niemało…
Niewiele można napisać o fabule, by nie zdradzić nazbyt dużo. Tajemnica w poprzednich tomach spiętrzała się wyraźnie, by ostatecznie namieszać z podróżowaniem w czasie, ale i z sąsiadującym z naszym, magiczno-mitologicznym, wymiarem. Takie przenosiny w przeszłość mieszają w głowie i stwarzają okazję. Szansę, by pójść po własnych śladach, by wykorzystać, co już wiemy, i dowiedzieć się tego, co dotąd kryło się w cieniu. Odkryć prawdę. Ale czy – jak to w starym powiedzeniu – rzeczywiście zawsze prawda nas wyzwoli? A może zaoferuje nam w zamian więcej traum, cierpienia i rozpaczy?
Trudno jednoznacznie zdefiniować konwencję Friday, bo to opowieść przełamująca schematy, poruszająca się na granicy gatunków, sięgająca z równym powodzeniem po historię obyczajową, oparte na lokalnym legendarzu fantasy i pełnokrwisty horror. A zakończenie? Cóż, jak wspomniałem, nie sposób powiedzieć za wiele, by nie zdradzić fabularnych twistów i nie odebrać przyjemności odkrywania tajemnic w trakcie lektury. Dość wspomnieć, że finał okaże się mocno niespodziewany. Kojarzy mi się z historiami spod szyldu legendarnego Studia Ghibli, w których zło nie zawsze jest tak jednoznaczne, a dobro tak oczywiste i nieskazitelne. To zarazem przypomnienie, że świat to odcienie szarości, a ludzkie i nieludzkie motywacje bywają różne, w zależności od kontekstu i od wypadkowej wielu zdarzeń.
Ta opowieść w końcu uczy nas (a może, mam nadzieję, tylko przypomina), że nie należy oceniać po pozorach, że warto zmienić optykę, spojrzeć z nieco innej perspektywy. Bo możemy zobaczyć więcej. I więcej zrozumieć. Zwykle nie mamy nic do stracenia.
Szkoda, cholerna szkoda, że ta historia już się kończy. Ed Brubaker po raz kolejny udowadnia, że prawie nie zdarzają mu się słabe momenty i (niezależnie od podjętej konwencji) przede wszystkim liczy się dla niego opowieść. Żałuję, że nie rozwinął tegoż uniwersum bardziej (przynajmniej na razie). Po cichu liczę, że wróci jeszcze do postaci Friday i do tej sennej, przesyconej tajemnicami i legendami mieściny na granicy światów. Nawet jeśli nie po to, by kontynuować tę konkretną opowieść, to po to, by dać nam szansę poznania wcześniejszych przygód Friday i Lancelota Jonesa.
Jest we Friday gigantyczny, fabularny potencjał, który nie mieści się w tej skromnej, trzytomowej serii. Owszem, opowieść została dokończona należycie, bo wątki zostały właściwie domknięte… Ale Kings Hill zdaje się kryć o wiele więcej mrocznych i fascynujących tajemnic. Słowem: jest tam jeszcze mnóstwo do odkrycia.
Graficznie to nadal ten sam, pysznie klimatyczny poziom, co wcześniej. Bardzo pasuje do tej historii oszczędna kreska Marcosa Martina i jego nietypowe kadrowanie, pozwalające nam spojrzeć z bardzo różnych perspektyw na to, co dzieje się na planszy. Pomaga w tym gra światłem i cieniem – za co odpowiada utalentowana kolorystka i ilustratorka, Muntsa Vicente. Kiedy artyści łączą siły, wychodzą plansze doprawdy wyjątkowe! I przesycone mroczną magią w równym stopniu, co sama historia.
Jeśli lubicie takie historie, jak ta o serialowej Wednesday czy Enoli Holmes, to tutaj znajdziecie ich idealnie wyważone połączenie. Do tego solidną porcję irlandzkiej mitologii, zmieszaną z fantastycznym wątkiem podróży w czasie. Trzeba czegoś więcej? Nie sądzę!
Poznaj recenzenta
Mariusz WojteczekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat