Ghostbusters: Spirits Unleashed – recenzja gry
Ekipa Illfonic przygotowała kolejną asymetryczną grę sieciową, Ghostbusters: Spirits Unleashed, oferującą zabawę 4 na 1.
Ekipa Illfonic przygotowała kolejną asymetryczną grę sieciową, Ghostbusters: Spirits Unleashed, oferującą zabawę 4 na 1.
Amerykańskie studio Illfonic wcześniej dostarczyło na rynek gry Friday the 13th: The Game oraz Predator: Hunting Grounds. Teraz wzięli na tapet kolejną popkulturową markę, jednocześnie pozostając przy asymetrycznej, sieciowej rozgrywce. Ghostbusters: Spirits Unleashed oferuje dwa diametralnie różne podejścia do zabawy, a także kilka interesujących pomysłów.
Już od samego początku czuć, że tytuł ten mocno nasycony jest nostalgią. Na początku trafiamy na słynny posterunek straży pożarnej, gdzie widzimy Ecto-1, a rolę swoistych przewodników po grze przejęli Ernie Hudson oraz Dan Aykroyd, czyli znani z kin Winston Zeddemore i Raymond Stantz. Gracze nie wcielają się tu jednak w znanych Pogromców Duchów, a w zupełnie nowych bohaterów, których mogą samodzielnie stworzyć przy pomocy kreatora. Jest on prosty w obsłudze i początkowo daje raczej niewiele możliwości. Możemy wybierać spośród różnych sylwetek, fryzur, ubrań czy akcesoriów. Dopiero z czasem, awansując na kolejne poziomy doświadczenia, dostajemy nieco więcej opcji.
Właściwy gameplay podzielony został na dwie odrębne, mocno różniące się od siebie części. Pierwszą, do której mamy dostęp od samego początku, jest rozgrywka Pogromców działających w czteroosobowych grupach. Ich zadaniem jest pozbycie się ducha z danej lokacji, zanim ten wypełni widoczny u góry ekranu pasek obrazujący stan „nawiedzenia” budynku. Cały proces rozpoczyna się od tropienia ducha i szczelin, które ten może wykorzystywać do odradzania się. Zadanie to nie jest proste, bo zarówno jedno, jak i drugie może „ukryć się” w niemal każdym obiekcie dostępnym na mapie. Bez wykorzystania specjalnego sprzętu nie będziemy mieć pewności, czy w krześle, stoliku, lampie lub rzeźbie nie skrywa się istota nie z tego świata. Po namierzeniu paranormalnej istoty nie pozostaje nic innego, jak tylko sięgnąć po plecak protonowy i wycelować promień, a na ziemi rozłożyć pułapkę. Samo złapanie promieniem ducha nie jest jednak równoznaczne z sukcesem, bo oponent może opierać się próbie pojmania, a potem rzucić się do ucieczki, przez co trzeba będzie śledzić go od nowa. Pogromcy muszą także pamiętać o wielu innych przeszkodach na drodze do celu, takich jak chociażby panikujący NPC. Dodatkowo drużyna zmaga się z presją czasu, bo stuprocentowe nawiedzenie budynku oznacza przegraną "tych dobrych".
Zabawa po drugiej stronie konfliktu to już zupełnie inna para kaloszy i w moim odczuciu po prostu ciekawsze doświadczenie. Zadaniem ducha jest pełne nawiedzenie lokacji, co osiąga się na kilka sposobów, między innymi poprzez straszenie postaci sterowanych przez sztuczną inteligencję czy przejmowanie kontroli nad przedmiotami. Jednocześnie trzeba pamiętać o uprzykrzaniu życiu naszych rywali poprzez sabotowanie ich plecaków protonowych czy zsyłanie im na głowę sługusów, którzy skutecznie odwracają uwagę i ułatwiają oddalenie się i ponowne ukrycie.
Zabawa ze Spirits Unleashed jest naprawdę przyjemna, ale w oczy dość szybko rzuca się pewien istotny problem – balans rozgrywki wyraźnie faworyzujący duchy. Po części wynika to z konstrukcji gry, bo mają oni do dyspozycji arsenał zróżnicowanych umiejętności, które skutecznie kontrują wszystkie działania Pogromców, a po części ze samej specyfiki asymetrycznego multiplayera. Pogromcy grają drużynowo, więc po prostu muszą ze sobą współpracować, co przy losowo dobieranych kompanach nie zawsze jest możliwe. Zwykle w takich meczach panuje chaos, a gracze bez ładu i składu biegają po mapach i rozwalają promieniami wszystko w zasięgu wzroku. Zabawa wiele zyskuje w momencie, gdy zapraszamy do niej znajomych i przyjaciół. Rozmowa, przekazywanie najważniejszych informacji, a także planowanie i koordynowanie wszelkich działań naprawdę pomaga w osiągnięciu sukcesu i przeciwdziałaniu nawiedzenia.
Sam gameplay to zwykle za mało, by przyciągnąć graczy na dłużej. Deweloperzy z Illfonic nie zapomnieli o tym i wprowadzili dodatkową motywację do regularnej zabawy. Za postępy w rozgrywce oraz wykonywanie zleceń i codziennych misji zdobywamy punkty doświadczenia, przy pomocy których awansujemy na kolejne poziomy. To zaś odblokowuje nowe opcje – zarówno kosmetyczne, jak i taktyczne. Zdobywamy nowe stroje, wyposażenie dla Pogromców i formy dla duchów – te różnią się wyglądem oraz wachlarzem zdolności.
Niestety, przynajmniej na chwilę obecną, w Ghostbusters: Spirits Unleashed nie ma zbyt wiele zawartości. Do dyspozycji grających oddano jeden tryb z dwiema stronami konfliktu, a "wątek fabularny" to krótkie scenki wplecione między sieciowe starcia. Co gorsza, jest tu zaledwie pięć map i choć są one zróżnicowane pod względem wyglądu (trafiamy między innymi do pubu oraz muzeum), to oferują mniej więcej takie same doświadczenia. Przez to zabawa dość szybko się nudzi, szczególnie w pojedynkę.
Ghostbusters: Spirits Unleashed oferuje pomysłową rozgrywkę, a także przyjemną oprawę ze sporą dawką nostalgii, przez co może przypaść do gustu zarówno młodszym, jak i starszym odbiorcom. Niestety problemy z balansem i niewielka zawartości potrafią dość szybko dać się we znaki. Dobra wiadomość jest natomiast taka, że i jedno, i drugie da się naprawić w aktualizacjach – trzymam kciuki, że z czasem się ich doczekamy, bo fundament pod dalszy rozwój jest tu bardzo solidny.
Plusy:
+ miła dla oka grafika;
+ pomysłowa i przyjemna rozgrywka;
+ klimat i odniesienia do filmów.
Minusy:
- balans rozgrywki;
- niewiele zawartości.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat