Good Girls: sezon 1 – recenzja
Kilka tygodni temu - i tak za duża jak na moje możliwości - biblioteka Netfliksa roztyła się o kolejny serial. Trzy kobiety wiąże nie tylko wieloletnia relacja, ale także problemy finansowe. Z powodu tej drugiej więzi, decydują się napaść na lokalny supermarket. Mniejsza o to, jak sprawdziły się w roli kryminalistek — Was interesuje, czy warto obejrzeć pierwszy sezon Good Girls, a ja postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Kilka tygodni temu - i tak za duża jak na moje możliwości - biblioteka Netfliksa roztyła się o kolejny serial. Trzy kobiety wiąże nie tylko wieloletnia relacja, ale także problemy finansowe. Z powodu tej drugiej więzi, decydują się napaść na lokalny supermarket. Mniejsza o to, jak sprawdziły się w roli kryminalistek — Was interesuje, czy warto obejrzeć pierwszy sezon Good Girls, a ja postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Uwielbiam opowieści o zwyczajnych ludziach, którzy schodzą na złą drogę i jakimś cudem pną się po hierarchii podwórkowego podziemia. Weeds od Showtime finiszowała z zadyszką, niemniej swojego czasu sprawiła mi wiele satysfakcji. Co do Breaking Bad od AMC, moja opinia jest tak pospolita, że aż głupio ją wygłaszać. Kocham ten serial. Śledzenie metamorfozy Waltera White’a i tytułowego popadania w zło jest fascynujące na wielu poziomach. To samo w przypadku bohaterki Weeds, pod koniec serialu, kiedy Nancy Botwin wzbudza szacunek ludzi ulicy, fajnie jest wrócić do jednego z pierwszych epizodów, kiedy ta sama bohaterka opycha małe porcje marihuany znudzonym ojcom, czekających na dzieci pod szkolnym boiskiem. Tak już chyba jest, jako istoty ludzkie, że lubimy metamorfozy i nigdy nie mamy ich dość.
Po Good Girls oczekiwałem czegoś podobnego, ale w tonie lekkiej jak piórko, amerykańskiej komedii. Serial NBC okazał się radykalnie inny, niż się spodziewałem. Owszem, jest dużo komediowych akcentów, ale nie przeważają. Serial lubi zboczyć w mroczniejsze strony. Pod tym względem Dobrym Dziewczynom jest zdecydowanie bliżej do Trawki niż do kolejnej amerykańskiej komedii o gospodyniach domowych. To pełnoprawna komedia kryminalna, której zdarza się przymknąć oko na to, że jest komedią.
Wszystkie trzy panie mają własne powody, żeby wkroczyć w przestępczą ścieżkę. Ich motywacje wypadają całkiem wiarygodnie i były w stanie sprawić, że dziewczynom współczułem i mogłem im kibicować z czystym sumieniem. Good Girls lubią zabierać głos w kwestii równouprawnienia. Podobne akcenty wypadają osobliwie w ramach historii typu „patrzcie państwo, oto kobiety biorą się za męską fuchę, to nie może skończyć się dobrze!”. Ilość głupich decyzji, jakie kolektywnie popełniają bohaterki, sprawiała, że trudno mi się było z nimi w pełni utożsamić. Jedna z kultowych postaci kina, nie pomnę kto konkretnie, podszedł do Quentina Tarantino po seansie Wściekłych Psów mówiąc: „Ci wszyscy gangsterzy to banda idiotów! Uwielbiam ten film”. Good Girls to komedia — szeptał głosik w mojej głowie — tak ma być. One są niedoświadczone, biorą się za robotę, która je przerasta i na tym polega cały żart — dodał, bo ten głosik lubi tłumaczyć żarty.
Decyzje naszych bohaterek bywały konsternujące, ale gra aktorska wynagradza moje sprzeczne emocje. Znana z roli Donny w Parks and Recreation Retta wciela się w Rubby i cóż mogę powiedzieć — ta kobieta posiada magnetyczną osobowość, jest szalenie charyzmatyczna i, och ironio, kradnie każdą scenę z jej udziałem. Szczególnie fajnie wypada z Reno Wilsonem w roli jej serialowego męża. Wątek tej pary był moim ulubionym elementem Dobrych Dziewczyn. Dawno nie widziałem na ekranie tak sympatycznej, kochającej się pary, która jednocześnie nie drażni cukierkowatością i potrafi człowieka rozśmieszyć. Intensywność ich relacji podsyca fakt, że mąż Rubby wstępuje do policji. Wątek zdaje się podążać klasycznym tropem — oglądamy rodzinną sielankę, ale gdzieś z tyłu głowy wiemy, że żona ukrywa przestępczą działalność, a mąż w końcu doda dwa do dwóch i zda sobie o wszystkim sprawę. Podobny motyw widzieliśmy u Hanka z Breaking Bad pracującego w wydziale narkotykowym, tylko tam dynamika relacji była zupełnie inna, Hank nie od razu był przedstawiany jako równy gość i sytuacja nabierała odcieni szarości z czasem. Podobny wątek w Good Girls nie ma startów pod względem intensywności, ale skutecznie mnie zaintrygował.
Dwie pozostałe bohaterki to siostry Beth i Annie. Beth jest postacią żywcem wydartą z Desperate Housewives. Motywacje jej działania fajnie wpisują się w kontekst kryzysu branży motoryzacyjnej w Detroit. Mąż handlujący samochodami popada w długi, rodzinie grozi utrata domu i kobieta wreszcie bierze sprawy we własne ręce. To Beth wydaje się bohaterką prominentną, najmocniej wkręconą w kryminalne hobby. W trakcie 10 odcinków to w niej doszło do największej przemiany i jestem ciekawy, gdzie scenarzyści zaprowadzą ją dalej. Jej młodsza siostra Annie, w tej roli przeurocza Mae Whitman, to cool dzieciak i największy lekkoduch z całej trójki. Wątek jej walki o prawa do opieki nad dzieckiem nie był może szalenie rozbudowany, ale już sama relacja z byłym i ich córeczką miała jakieś twisty i zabrnęła w ciekawym kierunku. Słowem, w wątki obyczajowe wkręciłem się bardziej niż w te kryminalne.
Za to Boomer, serialowy psychol, który wnosi nieco nieprzewidywalności, nie budził we mnie tylu emocji, ilu bym oczekiwał. Postacie tego typu zwykle zyskują sporo fanów i przynajmniej trzy blogi z gifami na tumblr, przyćmiewają głównych bohaterów, ale u Boomera nie dostrzegam podobnego potencjału. W ogóle, „Good Girls” mają problem z odświeżaniem archetypów. Nie wiem, ile razy widziałem postacie w stylu Rio, ale stanowczo zbyt często. Ta good-girlsowa wersja Charliego, który dowodzi swoimi Aniołkami, nie wnosiła żadnej świeżości do ogranego motywu. Relacja z trójką przyjaciółek, która miała napędzać całą akcję serialu, była przewidywalna do bólu. Do ogromny grzech. U Rio brakowało mi chociaż jednego zwrotu, który by mnie zaskoczył. Wydarzenia zamykające finał sezonu rozbudzają w tej kwestii pewne nadzieje, ale z fusów Wam wróżyć nie będę.
Więcej grozy i przestrachu, niż wszyscy złole i zwyrole z tego serialu zebraniu do kupy, budziła we mnie Mary Pat (świetna Allison Tolman!). To postać, którą kocha się nienawidzić. Niesłychanie irytująca, nikczemna, ale jednak — posiadająca rozsądne motywacje. Tak jak trójka głównych bohaterek, Mary Pat pokazuje do czego zdolna jest wkurzona mama.
Już potwierdzono, że stacja NBC zamówiła drugi sezon Good Girls. Jestem daleki od zachwytów nad pierwszymi dziesięcioma odcinkami, ale dostrzegam całkiem spory potencjał na kolejne. Zobaczymy, to może być kawał dobrej telewizji. Główne bohaterki dają się lubić, a że nabywają doświadczenie w gangsterce, dalej może być tylko ciekawiej! Póki co, widzę, że twórcy mają całkiem fajne klocki. Za jakiś czas się okaże, czy potrafią się nimi bawić. Seans nie będzie może doświadczeniem transcendentalnym, ale powinien sprawić Wam pewną frajdę.
Źródło: zdjęcie główne: Steve Dietl/NBC
Poznaj recenzenta
Dominik ŁowickiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat